Nowe hipotezy wskazują, że część komet może pochodzić spoza naszego Układu Słonecznego. W tym gronie mogą znajdować się tak znane obiekty, jak Halleya czy Hale’a-Boppa.

Mimo, że dziś w najbliższym sąsiedztwie Słońca nie ma innych gwiazd, sądzi się, że nie było tak zawsze. Nasza gwiazda macierzysta nie była prawdopodobnie jedyną, która powstała w swoim macierzystym obłoku gazu, tylko dzieliła go z wieloma innymi, dość ciasno upakowanymi słońcami. Naukowcy przeprowadzili symulację komputerową ewolucji takiego układu, dochodząc do ciekawych wniosków.

Z procesu formowania planet, jaki zachodził wokół każdej z gwiazd, pozostawała pewna ilość niezużytego materiału skalno-lodowego, czyli przyszłych planetoid i komet. Okazało się, że gwiazdy często wyrzucały te obiekty ze swoich studni grawitacyjnych, a inne – w tym Słońce – przechwytywały je z zaskakująco dużą skutecznością. Później nadmiar gazu pozostałego z obłoku został rozwiany przez wiatry gwiazdowe, a gromada uległa rozproszeniu.

Wydaje się zatem, że pochodzenie chmury Oorta (o ile wyróżnianie tego obiektu ma wo ogóle sens, co jest przedmiotem ponad półwiecznych debat) nie jest jasne. Nowe badania sugerują, że znaczna jego część nie pochodzi z dysku protoplanetarnego otaczającego niegdyś Słońce, a jest w pewnym sensie „ciałami obcymi”. Pochodzące z chmury Oorta komety byłyby więc po części również „gośćmi” w naszym systemie planetarnym – być może dotyczy to nawet 90% z nich.

Autor

Paweł Laskoś-Grabowski