Sześć minut swobodnego spadku, delikatny kontakt z planetoidą i jedenaście minut powolnego odbijania się od jej powierzchni. W taki sposób lądownik MASCOT we wczesnych godzinach rannych 3 października tego roku rozpoczął swoją misję na planetoidzie Ryugu, miejscu pełnym tajemnic i wyzwań. Badania były prowadzone podczas siedemnastogodzinnej wędrówki po jej powierzchni, co było pionierskim wyczynem dokonanym dzięki wykonaniu lądownika na miarę dzieła sztuki. Sukces był ogromny – MASCOT przerósł wszelkie oczekiwania i przeprowadził cztery eksperymenty w różnych miejscach na powierzchni asteroidy.
Lądownik został wystrzelony z wysokości 51 metrów i dotknął powierzchni po 6 minutach. Po ośmiu kontaktach z powierzchnią spoczął na skałach, w pozycji uniemożliwiającej badania. Tam zaczął się poruszać przy pomocy koła zamachowego, dzięki któremu mógł korygować swoją pozycję i wykonywać skoki po powierzchni. Przyciąganie na powierzchni planetoidy jest aż 66 500 razy słabsze niż na Ziemi, więc energia potrzebna do poruszania się była niewielka. Jest to kolejne nowatorskie rozwiązanie, gdyż taki specyficzny napęd został wykorzystany po raz pierwszy. Po pierwszym manewrze korekcyjnym MASCOT przeszedł do badania składu powierzchni, co trwało dzień i noc na planetoidzie. Potem znowu dokonano małej poprawki położenia, aby spektrometr znajdujący się na pokładzie miał lepsze warunki do prowadzenia pomiarów. Na koniec wykonano ostatni, większy skok. W miejscu swego spoczynku sonda przeprowadziła ostatnie eksperymenty przed zapadnięciem trzeciej nocy na Ryugu, kiedy lądownik stracił sondę pola widzenia. Końcowy sygnał dotarł o 21:04 czasu środkowoeuropejskiego.
Trasa, po której MASCOT poruszał się w czasie misji, została bardzo dokładnie wytyczona dzięki kombinacji zdjęć z lądownika i sondy. W fazie lotu Hayabusa2 wykonała kilka zdjęć, dzięki którym naukowcy prześledzili trajektorię spadku, a następnie znaleźli lądownik na powierzchni. Dwóm perspektywom zawdzięczamy również znacznie więcej informacji, niż otrzymalibyśmy, nie porównując zdjęć. W czasie trwania misji miejsce lądowania zostało przez naukowców okrzyknięte „Krainą Czarów Alicji”, na cześć książki Lewisa Carrolla.
Miłym zaskoczeniem musiał być fakt, że akumulator po 16 godzinach pracy, czyli planowanym czasie trwania misji, nadal posiadał energię, dzięki której przeprowadził jeszcze godzinę badań. Po rekonstrukcji wydarzeń zespół przeszedł do wstępnej analizy danych i zdjęć. Mimo że już z daleka domyślali się, czego należy spodziewać się na powierzchni, to, co zobaczyli, przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Na całej planetoidzie znajdują się nieregularne głazy i rozsiane kamienie, o których zbiciu i kompozycji naukowcy wiedzą jeszcze niewiele. Faktem, który zaskoczył ich najbardziej, był brak dużych skupisk regolitu – rozdrobnionych kamieni, które można porównać do ziemskiego piasku. W planach na najbliższe tygodnie jest badanie tego fenomenu, gdyż ich zdaniem erozja spowodowana promieniowaniem kosmicznym musiała wytworzyć tego typu skupiska.
MASCOT dostarczył naukowcom tego, czego pragnęli – bezpośrednich pomiarów na miejscu. Dzięki temu będziemy mogli znacznie poszerzyć naszą wiedzę na temat planetoid klasy C, których przedstawicielką jest Ryugu. Są to asteroidy bogate w węgiel i substancje organiczne. Ich badanie może nam dostarczyć nowych informacji na temat powszechności i pochodzenia życia. Dodatkowo możliwe będzie porównanie meteorytów do planetoid, z których powstały, gdyż znajdowane przez nas pozaziemskie skały są znacznie masywniejsze, niż sugerowałyby badania. Dzięki misji tego lądownika już znacznie poszerzyliśmy swoją wiedzę na temat planetoid i jeszcze wiele jest możliwe, a badania ledwie się rozpoczęły.