Oryginalny kierunek wirowania Wenus zawsze był zastanawiający. Pomimo jej (względnie) niewielkiej odległości od nas, astronomowie w przeszłości nie mogli ustalić tak prostej rzeczy jak kierunek obrotu. Wenus ukryła ten fakt (jak wiele innych) za grubym płaszczem atmosfery. Dopiero sonda Magellan podczas analizy radiowej powierzchni pokazała, że Wenus wiruje w kierunku przeciwnym niż wszystkie inne planety.

Jedna z teorii mówi, że asteroida zderzyła się z planetą tak silnie, że Wenus zaczęła się obracać w drugą stronę. Takie ciało musiałoby być naprawdę duże. W gęstej atmosferze prawie każdy, nawet wielki meteor, spala się. Za fałszywością tej teorii świadczy także brak jakichkolwiek śladów na powierzchni Wenus po tak dużym uderzeniu. Nawet na tak aktywnej planecie powinno się jeszcze coś zachować.

Ostatnio dwójka naukowców zaproponowała dość prawdopodobne, lecz zaskakujące wyjaśnienie. Alexandre C. M. Correia i Jacques Laskar oparli się na pewnym zjawisku, które zostało już udowodnione. Gdy planeta początkowo kręci się w „normalnym” kierunku odpowiednio wolno (w uproszczeniu), to może po prostu zmienić sama z siebie kierunek obrotu. Wenus, w początkach Układu Słonecznego wirowała jak cała reszta planet. Jednak tarcie między jej niewiarygodnie gęstą atmosferą a powierzchnią planety zmniejszało jej prędkość kątową. Gdy prędkość obrotu zmniejszyła się wystarczająco, Wenus zmieniła kierunek. Za tą teorią przemawia fakt, że większość parametrów ruchu Wenus wokół Słońca, obliczonych przy pomocy tej teorii zgadza się z rzeczywistością. Wenus obraca się ponadto wokół osi najwolniej ze wszystkich planet.

Astronomowie opublikowali rezultaty swych badań w magazynie Nature 14 czerwca.

Autor

Andrzej Nowojewski

Komentarze

  1. Fallen    

    pytanie — A czy obiekt o znacznej masie, przelatujący w pobliżu, bez kolizji, mógłby obrócić planetę „do góry nogami” tak, by bieguny zamieniły się ze soba miejscami, tym samym zmieniając pozornie kierunek obrotu? Może Wenus nie musiała się zatrzymywac i zacząć obracać w drugą stronę, może cały czas obraca sie w tę samą co pierwotnie, tylko zmienił się punkt odniesienia…?

    1. ©Rasz    

      Contradico… — O tym, dlaczego Wenus wiruje w przeciwną stronę, niż by  wypadało, były już posty na Forum, poszukaj! – jako modemista nie będę sobie nabijał za Ciebie impulsów… (może tu: http://forum.astronet.pl/index.cgi?1615 – ale… raczej nie, nie jestem całkiem pewien)… A czy i wśród news’ów coś znajdziesz – to już całkiem nie pamiętam, ale chyba coś być musiało

      Aby załapać co_ i_ jak _ – warto chyba sobie przypomnieć: skąd się w ogóle wzięła energia, związana z rotacją [planet, księżyców itp.] (http://forum.astronet.pl/index.cgi?1857#n000001000000000000000001000 ) i uświadomić sobie, dlaczegóż to, wszystkie dobrze wychowane planety US obracają się w tę samą stronę… Zresztą owo zagadnienie ma znaczny związek z niezwykle gorącą (i niemal równie jałową) dyskusją o „rzeczywistej ilości prawdziwych, solidnych planet w naszym US…” – więc przeanalizować to ponownie – byłoby nie od rzeczy.

      Twój pomysł ze „ zmieniającym się punktem odniesienia” niestety wiele sensu nie ma. Weź pod uwagę, że wirująca planeta, jest jednym, gigantycznym żyroskopem! – i zmienić orientację jej osi rotacji – naprawdę – nie jest łatwo… Gdyby Wenus została wyrwana ze swej okołosłonecznej orbity, a następnie odbyła podróż dookoła Wszechświata, pełną rozlicznych zakrętów i łamańców (ale: bez zderzania się z czymkolwiek), po czym jakiś tajemniczy demon (dajmy na to: Δ ) – odprowadziłby ją z powrotem „na jej miejsce” – to wirowałaby nadal w ten sam z grubsza sposób. Jakaś zmiana w kierunku orientacji osi mogłaby ewentualnie zajść pod wpływem efektów związanych z  OTW, co wymagałoby przejścia jej (a nawet: dłuższego pozostawania pod ich wpływem!) przez extramalnie silne pola grawitacyjne etc. etc.

      Teorii wyjaśniających wsteczną rotację Venery jest kilka, lecz zdecydowanie najbardziej rzeczowa, wymagająca najmniej „cudów” – jest ta, która zakłada, że odpowiednią ilość momentu pędu planeta (a dokładniej: jej zalążek, ale taki raczej dość spory!.) – przyniosła… ze sobą! – z dalekiego kosmosu… Warto jeszcze raz zaznaczyć, iż ów hipotetyczny zalążek Venus musiał nieść odpowiedniej (wstecznej ! ) energii rotacji – naprawdę sporo! – co oczywiście wiąże się z tym, jak szybko wirował, oraz też – jaką miał masę.

      Ciało, które uwięźnie w pobliżu gwiazdy na skutek wychwytu z samej natury rzeczy będzie miało orbitę mocno excentryczną, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego? – natomiast najróżniejsze oddziaływania doprowadzić mogą – z czasem – do jej wygładzenia, czyli postępującego zmniejszania mimośrodu… W tym też czasie również rośnie masa zalążka planety, na skutek opadania nań materii z  protoplanetarnego dysku… A ponieważ owa materia przynosi ze sobą pewien moment pędu, który, jak wiadomo – ma już zwrot porządny, czyli zgodny z normami danego układu gwiezdnego – tedy następuje stopniowe wyhamowywanie rotacji naszego hipotetycznego obiektu.

      Jaki z tego morał? Ano taki, że Wenus nie narodziła się z  morskiej piany (skąd byłby jej przydomek: Afrogeneja), a jeśli nawet – to musiałoby chodzić o jakieś naprawdę bardzo odległe morze, – kawał, i to spory za Pasem Kuipera (a może ktoś pamięta, czym był pas Afrodyty?.). Bardziej już by chyba do niej pasowało określenie A~ Pandemos? – nawiązuję tu do niejasnych pogłosek, wg których  łajdaczyła się z połową Olimpu, m.in. z niejakim Aresem… Z kilku takich związków – miała nawet po  kilkoro dziatek, zaś, co ciekawe, z  Hefajstosem (było nie było: własnym mężem!) – zdaje się że żadnych… Co tu dużo mówić: latawica, i już! Grecy, o dziwo! – chyba nie mieli jej tego za złe, i uważali (m.in.) za opiekunkę żeglarzy, oraz portów. Czcili Afrodytę pod różnymi przydomkami, z których najbardziej tu pasuje chyba: A~ Urania (gr.: ourania ) czyli niebiańska. Bowiem faktycznie: planeta Wenus musiała przybyć (gdy była jeszcze dość młoda ! ) gdzieś z nieba, i to z jego rejonów znajdujących się daleko jeszcze za orbitą wojowniczej księżniczki X-enny

      A to by oznaczało, że z rejestru planet porządnych naszego US – należałoby ją  skreślić – i to czem prędzej… Że nie wspomnę o pijanym Uranie, zataczającym się jak bela, tudzież Jowiszu (sic ! ), który najbezczelniej w świecie, sam sobie po nocy świeci… Również i  Saturn więcej energii wypromieniowuje, niż dostaje „z centrali”, ale w jego przypadku superata – nie jest już taka duża. Ale ten_ jego_ wyyygląąąd… Samiście pisali, że taka porządna planeta jest jak_ trzeba_ kulista, i nie powinna przypominać jakiegoś ogórka, czy też, nie przymierzając koślawej dyni, prawda? No to mi teraz powiedzcie, co będzie, gdy przylecą do nas chłopaki, dajmy na to: Kasjopei, i zobaczą, że tolerujemy u siebie takie wygłupy?! Nie tylko  tolerujemy, ale jeszcze nazywamy planetą coś, co wygląda jak melonik? To jest tak niepoważne, że – naprawdę, Galaktyka pęknie ze śmiechu, i wstyd będzie się tam kiedyś pokazać…

      Zresztą Neptuna też proponuję wywalić, tak… na wsjakij pożarnyj słuciaj Jeszcze nie wiem za co, ale jakby tak  dobrze poszukać… Mówią, że jak trzeba to paragraf zawsze się znajdzie! Jednak z drugiej strony głupio by było, gdyby tylko jeden Pluton został, bo przecież ktoś musi pilnować granic, a nie powinno to być coś dużo mniejszego niż chociażby drużyna… No, co najmniej kompania !

      1. Fallen    

        Kąt nachylenia — Hm, to dlaczego kąt nachylenia osi obrotu Wenus do płaszczyzny obiegu wokół Słońca wynosi 177,3 st. a nie 2,7 st. i dlaczego biegun północny planety jest „na dole” a południowy „na górze”? Teoria o pozaukładowym pochodzeniu Protowenus mnie nie przekonywuje, ponieważ powstająca wtenczas „pustka” między Merkurym a Ziemią, gdyby takie ciało nie nadleciało, i nieuformowanie się 2 planety wydają mi się mało prawdopodobne. Skoro niektóre planety mogą mieć kąt nachylenia 98 st. jak Uran i „toczyć się” po swej orbicie, to dlaczego coś nie może obrócić kręcącej się planety o 180 st. i tylko pozornie zmienić jej kierunek obrotu? Jeśli porównujemy planetę do żyroskopu, to czy jest to żyroskop o trzech czy o dwóch stopniach swobody? Kąty nachylenia planet zmieniają się cyklicznie a otaczające księżyce tym zmianom przeciwdziałają. Między innymi dzięki Księżycowi zmiany kąta nachylenia Ziemi nie były drastyczne co mogłoby poważnie zagrozić rozwijającemu się życiu.

        1. ©Rasz    

          hokus-pokus i… wszystko jasne?! — Przedstawiłem jedną z  wielu koncepcji, które istnieją, i jakoś-tam mogą wyjaśnić kontr-spin Venery… Mówisz, że Cię to nie przekonuje… Ha! Cóż ja na to mogę powiedzieć… Szukaj więc czegoś bardziej dopasowanego do Twoich wyobrażeń! Pewna doza twórczej anarchii, jeśli chodzi o tego typu przekonania – na pewno nie zaszkodzi. Sam temat jest zresztą raczej obszerny, więc ten i ów spędził nad nim, jak sądzę, wiele lat życia, a można pewnie by mniemać, że problem atakowało kilka pokoleń badaczy. Kto wie, ile magisteriów na tym zrobiono, pewnie nawet doktoratów, a być może i niejedną profesurę uzyskano – rozważając związane z tym problemy. A ty byś chciał, żebym Ci tu tak  hokus-pokus i… wszystko jasne?! Chyba mnie jednak przeceniasz

          Dlatego nie sądzę, abym koniecznie musiał rozwiewać wszystkie Twoje wątpliwości, i to już, teraz, z wtorku na środę. Zresztą – może ktoś jeszcze wniesie jakieś inne pomysły do dyskusji, albo uzupełni argumentację „za” lub przeciw, albo nawet „wspak”… Ja natomiast zadowolę się rozważeniem tego, co jak raz mnie w tym temacie interesuje… Na przykład casus Uranosa, co to zatacza się jak bela. Cóż mu takiego się stało?
          Ale zanim zacznę to zgłębiać, może warto zastanowić się nad tym, jak formują się dyski protoplanetarne, jako że przecież w „rzeczy porządku” – pojawić się one muszą wcześniej…

          Obroty każdej porządnej planety US są jakimś-tam zapisem jej historii, przedstawiając sobą scałkowaną energię łączną, zarówno spinu planetarnego zarodka, jak też moment pędu materii, która opadała na rozrastającą się planetę, przez kolejne miliardy lat. BTW: Jak twierdzą badacze, wg najnowszych szacunków – kształtowanie układu planetarnego wokół standardowej gwiazdy trwa mgnienie oka! oczywiście w skali kosmicznej… Bowiem dla nas, owe kilka milionów lat – to jednak dość sporo! Ale szacunki dolne – są b. niskie, a nawet, można by rzec: zaskakująco niskie. Mówią bowiem, że „całkiem solidne, i dość już nawet spore planety” (czy też ciągle jeszcze protoplanety.) – mogłyby się formować nawet w kilkanaście tysięcy lat (oczywiście: jeśli tylko czegoś nie pokręciłem).

        2. Ryszard Brightner    

          Skutek uboczny — Odwrotny spin może być skutkiem ubocznym rozmontowania przez Słońce układu Wenus – Merkury. W razie zainteresowania tą hipotezą zerknij na:

          http://wiadomosci.onet.pl/1,15,11,7099161,21200371,1141433,0,forum.html
          http://wiadomosci.onet.pl/1,15,11,11963504,33597459,1583241,forum.html

          Ukłony i pozdrowienia.

Komentarze są zablokowane.