Inżynierowie ESA zastanawiają się nad sposobami uratowania satelity Artemis, który został wystrzelony wczoraj i nie osiągnął zaplanowanej orbity.

Przypomnijmy: start rakiety Ariane 5 nastąpił tak, jak zaplanowano – 12 lipca o 23:58 naszego czasu. Wydawało się, że są wszelkie powody do zadowolenia – satelity: Artemis i BSAT-2b poprawnie odłączyły się od rakiety. Jednak dane telemetryczne wykazały, że satelity nie osiągneły orbity geostacjonarnej. Jako przyczynę podano awarię ostatniego stopnia rakiety, który nie wytworzył odpowiednio dużego ciągu.

Artemis jest obecnie pod kontrolą – monitorują go stacje naziemne na całym świecie. Panele z bateriami słonecznymi zostały częściowo rozwinięte, aby zapewnić zasilanie i komunikację z satelitą. Inżynierowie zastanawiają się, jak optymalnie wykorzystać paliwo, które satelita jeszcze posiada. Być może za pomocą silników manewrowych uda się go podnieść na wyższą orbitę.

Nasi operatorzy z kontroli naziemnej są przygotowani na tego rodzaju kłopoty” – powiedział Gotthard Oppenhaeuser, kierownik projektu Artemis. – „Na pewno uda się znaleźć jakieś rozwiązanie.

Dziesiąty start rakiety Ariane 5 z bazy w Gujanie Francuskiej w Ameryce Południowej. Na pokładzie rakiety znajdowały się dwa satelity. Misja zakończyła się niepowodzeniem – Ariane nie wprowadziła satelitów na zadane orbity.

Satelita Artemis ma być początkiem nowej ery ruchomej telekomunikacji. Został zaprojektowany do przekazywania danych i głosu między urządzeniami nadawczo-odbiorczymi zamontowanymi np. w samochodach czy na statkach. Ma on również nadawać dokładne dane nawigacyjne – stanie się częścią europejskiego systemu pozycjonowania EGNOS. Czas pokaże, czy faktycznie uda się wypróbować jego niesamowite możliwości.

Autor

Tomasz Lemiech