Astronauci: Steve Robinson i Soichi Noguchi wyszli dziś w przestrzeń kosmiczną po raz ostatni podczas tej misji. Spacer rozpoczął się o 10:48 i zakończył o 16:49. Wszystkie zaplanowane zadania zostały pomyślnie wykonane. Usunięcie wystających uszczelnień spomiędzy płytek osłony termicznej Discovery okazało się bardzo proste.

Zasadniczym celem spaceru był montaż specjalnej platformy, na której przechowywane będą zapasowe części oraz narzędzia przydatne podczas przyszłych napraw oraz rozbudowy Stacji. Astronauci mieli początkowo problemy z dopasowaniem mocowań, ale ostatecznie uporali się z tym zadaniem w półtorej godziny. Robinson zajął się podłączaniem zasilania do platformy, po czym zdjął z niego mocowanie służące do chwytania ładunku ramieniem wysięgnika. Noguchi wspiął się zaś na sam szczyt Stacji, by zamontować na kratownicy P6 eksperyment MISSE-5 (Materials International Space Station Experiment-5). Jest to pojemnik przypominający kształtem walizkę, zawierający próbki materiałów, które będą wystawione na działanie próżni kosmicznej.

Astronauci przystąpili następnie do kolejnego zadania, polegającego na wyjęciu dwóch ceramicznych wypełniaczy spomiędzy płytek osłony termicznej Discovery. Wypełniacze te wysunęły się nieznacznie podczas startu i powstały obawy, że podczas wejścia w atmosferę przed lądowaniem mogą one spowodować przegrzewanie się sąsiednich płytek lub paneli RCC. Operacja wymagała sporej precyzji – przypadkowe zderzenie astronauty z orbiterem mogłoby spowodować uszkodzenia osłony termicznej. Wyjęcie wypełnień nie sprawiło Robinsonowi żadnych problemów – udało się je łatwo wyjąć ręką.

Po zakończeniu tego zadania astronauci schowali użyte podczas spaceru narzędzia i wrócili do śluzy powietrznej wahadłowca. Spacer zakończył się o 16:49 czasu polskiego.

Astronauta Steve Robinson zbliża się do spodniej strony promu Discovery, by usunąć spomiędzy płytek osłony termicznej dwa kawałki wypełniacza, które częściowo wysunęły się podczas startu do misji STS-114. Naprawę przeprowadzono podczas trzeciego, ostatniego spaceru kosmicznego.

Pilot James „Vegas” Kelly steruje ramieniem wysięgnika Canadarm 2, na którego końcu znajduje się astronauta Steve Robinson. Jego zadaniem będzie wyjęcie dwóch kawałków wypełniacza, które częściowo wysunęły się spomiędzy płytek osłony termicznej promu Discovery podczas startu do misji STS-114. Naprawę przeprowadzono podczas trzeciego, ostatniego spaceru kosmicznego. Z prawej strony widoczna jest osłona termiczna promu Discovery.

Astronauta Steve Robinson wyjmuje kawałek wypełniacza, który częściowo wysunął się spomiędzy płytek osłony termicznej promu Discovery podczas startu do misji STS-114. Naprawę przeprowadzono podczas trzeciego, ostatniego spaceru kosmicznego.

Zrobione! Astronauta Steve Robinson trzyma w rękach kawałek ceramicznego uszczelnienia, który wysunął się częściowo spomiędzy płytek osłony termicznej promu Discovery podczas startu do misji STS-114. Uszczelnienie zostało usunięte podczas trzeciego spaceru kosmicznego.

Autor

Tomasz Lemiech

Komentarze

  1. $pryt    

    Szkoda słów — Pierwszy tego typu spacer, mający na celu wyjęcie ceramicznych wypełniaczy nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Osobiście uważam, że jedynym zajęciem NASA w najbliższej przyszłości będą ciągnące się bez końca naprawy promów. Zamiast zainwestowania trochę większej sumy w nową generacją statków załogowych wolą nieskończone wydatki na naprawy(naziemne) i ryzyko życia załogi. Założę się, że tego typu spacery staną się nieodłącznym elementem każdej misji wahadłowców. Nasza kochana TVP poraz kolejny strzeliła gafę we wczorajszych wiadomościach: „w razie braku możliwości usunięcia usterki Amerykanie mogą liczyć na interwencję ratunkową za pomocą rosyjskich statków Sojuz. Mogą też polegać na ostatnim już promie Atlantis, który cały czas jest w gotowości do ewentualnego startu”. – a Endeavour naturalnie wyparował…
    Nie podzielam tak „optymistycznej” wersji dziennikarzy w razie braku możliwości usunięcia usterki. Ale jeden fragment ich opowieści science-fiction mnie ucieszył: „Jednak, jeśli Atlantis ruszyłby na ratunek, trzeba by było liczyć się z porzuceniem pierwszego promu, gdyż na stacji jest tylko jeden węzeł cumowniczy”. -Odrzucenie Discovery byłoby ostatnim gwoździem do trumny floty promów z lat siedemdziesiątych. Czasem warto pomarzyć… Lepszy jednak taki, szybki
    koniec niż kolejna katastrofa.
    I szczerze mówiąc – nie wierzę także, że przyszłością badań Układu Słonecznego, są -jak to twierdzi TVP- loty bezzałogowe.

    1. Loth    

      Zgadzam się.. — Z tymi promami tu już przerost formy nad treścią.I to śmiertelnie niebezpieczny dla załogi.Przecież chyba większa część misji to sprawdzenie i naprawa promu.Ciekawe ilu ludzi wie po co Discovery poleciał w kosmos?Pewnie gdyby zrobić taką ankietę to większość by powiedziała,że po to,aby naprawić usterki na promie 🙂 Przypomina mi się trochę sytuacja ze stacją MIR- komuś zależy na tym żeby ładować fundusze w ten złom (z całym szacunkiem dla promów-spełniły już swoją dziejową misję) zamiast zrealizować wreszcie któryś z tych pięknych projektów z serii X (czasem pokazują animacje komputerowe tych pięknych,futurystycznych i eleganckich statków wielokrotnego użytku),a jeśli NASA uważa że to jeszcze nie to,to czemu nie ogłosi jakiegoś wielkiego,otwartego przetargu na najlepszy projekt?Używanie nadal tych promów to już wg mnie absurd.Gdzieś slyszalem,że koszt wyniesienia ładunku przez prom jest już większy niż standardową,jednorazową rakietą! Boje sie,że dalsza eksploatacja tych zabytków źle się skończy.Oby tylko nie dla astronautów,a jedynie dla promów..

  2. Oskar.K    

    Załoga Columbii nie zginęła płonąc w atmosferze — Wg mnie bezpośrednią przyczyną śmierci załogi Columbii nie było spłonięcie w atmosferze, ale nagły skok przeciążenia który roztrzaskał prom.Przypomina się przy okazji słynne zdjęcie znalezionego na Ziemii nietkniętego hełmu jednego z astronautów.Przypomnijmy sobie jak to było.
    Zauważono że przestają działć czujniki temperatury w lewej komorze podwozia, a także że prom ma dziwną tendencję do skręcenia w lewo.Próbowano skorygować to silniczkami manewrowymi, co jednak nie przyniosło skutku.Nagle urwała się łączność i załoga Columbii wróciła z powrotem do Nieba…
    Uszkodzenie płytek osłony termicznej nie mogło spowodowac spalenia sie całego promu.Zresztą nie było oznak że górne warstwy atmosfery wdzierają się do kabiny czy ładowni.Jednak uszkodzona osłona termiczna skrzydła nie mogła powstrzymać „odpiłowania” przez opór powietrza w połączeniu z temperaturą fragmentu lewego skrzydła, który znalazł się dalej od promu niż uszkodzenie.Columbii po prostu urwano skrzydło, a każdy widział filmy z II wojny światowej pokazujące zestrzelone samoloty z urwanymi skrzydłami.Prom tak samo kompletnie stracił sterowność, a gwałtowne przeciążenie przy połączeniu gwałtownego przekierowania dziobu z ogromną szybkością dokonało dzieła zniszczenia.

    P.S. Gdy to piszę astronauci z Discovery mają wyciągnąć śmiecie z przerw pomiędzy płytkami.Media piszą że to kluczowa dla powodzenia misji promu operacja.Owszem kluczowa.Jeśli razem z kawałkami fugi astronauci wyciągną też płytki, to się przekonamy jak bardzo kluczowa…

  3. bool    

    osłony pianki skafandry — Mniejsza już o to jak zgineła załoga (od czego)…przynajmniej trwało to ,jak twierdzi NASA, ułamki sekund. W Columbi z tego co pamietam uszkodzona była osłona krawędzi natarcia skrzydła o której czytałem że można było ją przedziurawić palcem (odporna za to jest na wysokie temperatury) a teraz naprawiają płytki na dziobie.Płytki ceramiczne zawsze odpadają (wspominali o tym już w słynnym programie „Sonda” 20 lat temu!!!)…….i to świadczy na jakim okresie zatrzymała się technika.Chcecie nowych promów a NASA nie potrafi poradzic sobie z tak prostymi rzeczami jak odpadajaca pianka. Wszystko można oczywiście wytłumaczyć brakiem kasy (obsługa naziemna promów jest wielokrotnie droższa niż koszty samego lotu)…..i może niedługo trzeba będzie brać na pokład ślusarzy i spawaczy……najlepiej z Polski oczywiście…..w ramach oszczędniości naprawy będą wykonywać bez skafandrów.
    pzdr

  4. Puchatech K.    

    Się uwzięli — ?Agencja (NASA) kładzie coraz większy nacisk na misje załogowe, w tym na wznawiane po długiej przerwie loty wahadłowców. Takie ustawienie priorytetów prowadzi do obcięcia funduszy na bezzałogowe misje kosmiczne badające Ziemię, Słońce i odległe obiekty Układu Słonecznego. NASA nie tylko przeznacza 40% swego wynoszącego 16.5 mld $ budżetu na loty wahadłowców i ISS, lecz rezerwuje jeszcze 753 mln na prace nad CEV (Załogowym Pojazdem Badawczym), który ma wynosić astronautów w przestrzeń kosmiczną po planowanym na rok 2010 wycofaniu wahadłowców ze służby. Sfinansowanie tego projektu wymagać będzie znacznych cięć w programie Wydziału Badań Ziemia-Słońce. [..] Wśród potencjalnych ofiar wymienia się obserwatoria słoneczne Ulysses i TRACE oraz sondy śledzące kosmiczną pogodę w przestrzeni wokółziemskiej: Polar, FAST, Geotail i Wind..?
    fragment artykułu ?Krótka kołdra NASA? ze Świata Nauki???

    No cóż, teraz bardzo dużo zależy od lądowania 114stki. Ja tam mam nadzieję, że wahadłowce będą kontynuować budowę MSK.

    1. Oskar.K    

      Gospodarność — Cóż… Nie można wszystkiego zrobić naraz, trzeba wybierać.Agencja postawiła na loty załogowe, gdyż to jest jej głównym zadaniem.Wszyscy mogą narzekać, ale oczywiście „wszystkim się należy”.Co z tego że się należy?Jak tak wszyscy wezmą to nic nie zostanie.
      Konstrukcja CEV jest w tej chwili absolutnym priorytetem, i nie powinna mieć nic do innych programów, od niczego nie być uzależniania.Nawet, a powiem więcej, niezależnie od programu promów kosmicznych.Od tej konstrukcji zależy egzystencja programu załogowego, a promy… NASA przez blisko 6 lat, pomiędzy Apolo-Sojuz, a pierwszym lotem Columbii nikogo nie wysyłała w kosmos i jakoś przeżyła.Promy są tu tylko po to by
      nie było luki, szczególnie przy budowie ISS, i to jest ich głowne zadanie, od tego czy latają, czy nie los CEV nie powinien zależeć.Najbardziej jednak denerwuje to, że zamiast pozwolić promom wykonać ich główne zadanie tzn. zbudować Stację, a następnie pozwolić im przejść na emeryturę, Agencja obarcza je drugorzędnymi zadaniami w postaci dostarczania skarpetek na stację.Skarpetki zabierają bowiem miejsce modułom stacji, a mogłyby być dostarczane Progressami, a od przyszłego roku ATV, tak samo jak załoga Sojuzami.Powtarzam, Agencja przez 6 lat nikogo nie wysyłała w kosmos, ale jakoś przeżyła i całkiem dobrze się miała.NASA konstruowała promy niezależnie od programu Skylab i nikt nie mówi że powodzenie programu budowy wahadłowców zależało od powodzenia programu Skylab, bo to były dwie niezależne rzeczy.
      Zatem mottem przewodnim jest zbudowanie CEV, a do tego wahadłowce nie są potrzebne.Ani tym bardziej dostarczane nimi na stację skarpetki.Zatem Agencja i Kongres, który ustala tejże Agencji budżet powinien skoncentrować się na sprawach najważniejszych,tj.budowie CEV i jak najszybszym wyniesieniu wszystkich modułów stacji na orbitę, by motyw stacji został zakończony jednocześnie z jak najszybszym wprowadzeniem do akcji gotowego CEV, i nie rozpraszać środków na drugorzędne cele, jak wielokrotnie wspomniane wysyłanie wahadłowcami skarpetek na orbitę, co jest czynnością nic nie wnoszącą.Za pieniądze przejedzone przez skarpetki w ładowni wahadłowca(a nie tańszego i bezpieczniejszego Progressa) można by i stację szybciej skończyć, i co najważniejsze, zbudować bez opóźnień CEV.Wiem że ten post jest szary i nudny, ale tak samo szara i nudna jest rzeczywistość, przed wspaniałymi lotami to Moon, Mars and Beyond.

Komentarze są zablokowane.