Sonda Hayabusa (jap. sokół wędrowny), która pod koniec listopada 2005 roku podjęła pierwszą w historii próbę pobrania materii z planetoidy, odzyskała stabilność, którą utraciła w 8 grudnia 2005 roku w wyniku wybuchu gazu na pokładzie. Daje to nadzieję, że, choć w czerwcu 2010 roku zamiast planowanego 2007, sonda powróci na Ziemię z lub niestety bez próbek, na które z pożądaniem czekają naukowcy na całym świecie.

Przez ponad sześć tygodni Hayabusa była poza zasięgiem kontroli naziemnej, gdyż nagłe zaburzenie ustawienia skierowało antenę komunikacyjną od Ziemi. Utrata sygnału nastąpiła 8 grudnia 2005 roku, a inżynierowie analizując wypadek stwierdzili, że przyczyną była erupcja gazu wynikająca z wycieku chemicznego paliwa.

Stacje naziemne ponownie uchwyciły sygnał z Hayabusa 23 stycznia 2006 roku. Okazało się, że podczas 6 tygodni milczenia sonda zmieniła orientację. Ostatnie dane telemetryczne przed utratą łączności wskazywały, że sonda rotuje z niewielką prędkością 1 stopnia na sekundę. W styczniu, Sokół kręcił się siedem razy szybciej w przeciwną stronę, a oś obrotu zmieniła się prawie o 90 stopni. Dodatkowo antena komunikacyjna przesunięta była o 70 stopni od kierunku, w którym znajduje się Ziemia. Zmiany te wynikały prawdopodobnie z dalszego wycieku paliwa.

Sonda została zaprojektowana tak, by wracała do powolnego obrotu wokół osi anteny” – wyjaśnia Junichiro Kawaguchi z japońskiego Instytutu Kosmosu i Nauk Astronautycznych.

Szacunki z grudnia mówiły o 60-70 procentowej szansie na odzyskanie komunikacji z sonda w ciągu roku. Naukowcy mieli odrobinę szczęścia w nieszczęściu, gdyż udało się to znacznie wcześniej niż oczekiwano.

26 stycznia 2006 roku systemu sondy zaczęły reagować na wysyłane komendy, do pierwszego tygodnia lutego statek wysłał informacje o swoim stanie zdrowia. Dane wskazują, że bateria litowo-jonowa nie funkcjonuje, sonda przeżyła utratę zasilania, zbiornik na tlen jest pusty. Paliwo wodorowe wyciekło z silników manewrujących w grudniu.

Opracowana metoda kontroli ustawienia polega na stopniowy spychaniu osi obrotu w kierunku Ziemi i Słońca. Wykorzystuje się w tym celu zimny ksenon z silnika jonowego. Pozwala to na kontynuowanie komunikacji pomiędzy sondą a Ziemią. Dzięki wykorzystaniu silnika jonowego w lutym poprawiła się siła sygnału z sondy, a 4 marca nawiązano łączność za pomocą anteny o średniej kierunkowości.

Pomiary dopplerowskie pozwoliły również po raz pierwszy od grudnia zmierzyć dokładne położenie sondy. Wyprzedza ona Itokawę na orbicie wokółsłonecznej o 12,8 tysięcy kilometrów, znajduje się w odległości około 3,2 milionów kilometrów od Ziemi i porąża w przeciwną stronę Układu Słonecznego.

Mimo poprawy jakości komunikacji, kierownicy misji z ostrożnością mówią o zażegnaniu niebezpieczeństw, wskazując, że przed sondą jest jeszcze wiele zagrożeń, w tym wciąż obecne zagrożenie wybuchem paliwa z wycieku, które może wciąż spowijać sondę. Wybuch mógłby spowodować ponowną utratę komunikacji.

Inżynierowie podejmą teraz procedury ostrożnego rozproszenia paliwa, poczynając od oczyszczenia kapsuły z próbkami, a następnie przy pomocy silników jonowych sonda podąży w stronę Ziemi.

43 kilogramy ksenonu, którymi dysponuje sonda znacznie więcej niż potrzeba na drogę na Ziemię, zakładając, że nie pojawią się dalsze problemy. Ksenon zostanie wykorzystany zarówno do kontroli ustawienia jaki i zasilania 4 silników jonowych, które na początku 2007 roku powinny skierować sondę w stronę domu. Równocześnie będą pracować najwyżej 3 silniki.

Teraz, gdy kontrola ustawienia sondy jest w naszych rękach, sonda jest zagrożona kolejnym wybuchem gazu” – mówi Kawaguchi. – „Musimy więc przede wszystkim rozproszyć otaczające sondę gazy. Ksenonu wystarczy na powrót na Ziemię„.

Stan kilka kluczowych systemów pozostaje nieznany po grudniowej awarii. Silniki jonowe nie były używane od lata zeszłego roku, gwiezdny system nawigacyjny również wymaga testów.

Fiasko lądowania Hayabusa„>20 listopada sonda wylądowała po raz pierwszy na planetoidzie Itokawa, a następnie wzbiła się w górę. Początkowo próbę lądowania uznano za porażkę, dopiero kilka dni później, na podstawie analizy otrzymanych danych, stwierdzono, że doszło jednak do dotknięcia powierzchni.

Z kolei podjętą kilka dni później Trudny powrót do domu„>drugą próbę, podczas której miano wystrzelić pocisk i pobrać wzruszoną materię, początkowo oceniono jako sukces. Niestety napływające dane nie pozwalają na taki optymizm, gdyż obecnie naukowcy nie potrafią stwierdzić z całą pewnością, czy pocisk rzeczywiście został wystrzelony. Pozostaje mieć nadzieję, że tak oraz że Sokół dotrze szczęśliwie, nie z pustymi rękami.

Autor

Anna Marszałek