Liczebność gwiazd danej wielkości jest skorelowana właśnie z wielkością – tak przynajmniej twierdzono dotychczas. Być może trzeba będzie zrewidować ten pogląd.

Dotychczas w astrofizyce stosowana była taka teoria ewolucji galaktyk, w której związek między liczebnością gwiazd a ich wielkością był dany i zależał od jasności najjaśniejszych gwiazd danego skupiska. Na przykład na jedną gwiazdę dwudziestokrotnie cięższą niż Słońce powinno w galaktyce podobnej do naszej przypadać 500 gwiazd lżejszych od Słońca.

Jednak porównanie obrazów dostarczonych przez satelitę GALEX ze zdjęciami z obserwatorium Cerro Tololo zaowocowało wnioskami, które prawdopodobnie każą odstawić tę teorię do lamusa. Okazuje się, że dotychczas niejako nie przykładano dostatecznej wagi do istnienia znaczącego odsetku ciemniejszych gwiazd, których światło było tłumione przez ich jaśniejszych sąsiadów. Nie dość, że proporcja ilości gwiazd lekkich do masywnych mogła być niedoszacowana nawet czterokrotnie, to z dokładnych danych wynika, że wcale nie musi być stała.

Metoda naukowa polegała na porównaniu satelitarnych danych ultrafioletowych, w których widoczne są gwiazdy ponadtrzykrotnie cięższe od Słońca, ze zdjęciami optycznymi przepuszczonymi przez czerwony filtr, na których widać gwiazdy przekraczające 20 mas Słońca. Rozbieżność między dotychczasową teorią a rzeczywistością może być największa tam, gdzie gwiazdy są rozrzucone po dużej przestrzeni, a także w niedużych, ciemnych galaktykach. Dalsze obserwacje satelitą GALEX mogą pomóc dopasować teorię do rzeczywistości.

Autor

Paweł Laskoś-Grabowski