Na pierwszy rzut oka temat podmorskiego górnictwa nie ma nic wspólnego z kosmiczną eksploracją. Statki morskie, maszyny górnicze i ludzie chcący zarobić pieniądze, kojarzą się z typowo przyziemnymi sprawami. Jednak dla wielu inżynierów i naukowców środowisko dna morskiego jest najlepszym, ziemskim, naturalnym symulatorem obcego świata. Całkiem niedawno, w kwietniu tego roku, kanadyjska firma – Nautilus Minerals założyła pierwszą na świecie kopalnię na dnie Morza Nowogwinejskiego. Jeżeli pracownicy będą otwarci na wymianę doświadczenia ze środowiskiem inżynierów agencji kosmicznych, to może to zaowocować postępem w dziedzinie wydobycia pozaziemskich złóż naturalnych, z użyciem zdalnych maszyn.

Firma podpisała wstępną umowę trzyletnią z chińską grupą TNM (Tongling Nonferrous Metals) na dostarczenie ponad milion ton siarczków metali rocznie. Pionierska kopalnia – Solwara 1 położona jest 50 km na Północ od portowego miasta – Nowa Brytania i wchodzi w skład wód terytorialnych Papui-Nowej Gwinei. Obszar ten znany jest z bogatych zasobów skał z dużą zawartością miedzi, złota, cynku i srebra. Znajdujące się tam aktywne otwory hydrotermalne wyrzucają cenne minerały, które odkładają się na dnie w postaci osadu.

Górnictwo na dnie morskim, lub oceanicznym jest stosunkowo nową gałęzią przemysłu. Obfite złoża lądowe i ryzyko związane z nieznanym do końca środowiskiem podmorskim, zniechęcają przedsiębiorców do tego typu inwestycji. Zarząd firmy Nautilus wierzy, że jedna trzecia światowego wydobycia metali w niedalekiej przyszłości, będzie należeć do przemysłu podmorskiego. Lawrence Cathles – geolog z Uniwersytetu Cornell, uważa że nie ma potrzeby walczyć o zasoby naturalne Ziemi. Jego zdaniem złoża na dnie oceanów mogą dostarczyć ludzkości surowców na co najmniej kilka tysięcy lat, przy obecnym poziomie produktywności gospodarczej. Naukowiec zaznaczył również, że używając niezbędnych zabezpieczeń, wydobycie morskie jest bardziej przyjazne dla środowiska naturalnego niż górnictwo lądowe.

Autor

Andrzej Żukowski