Dwoje amerykańskich astronautów – James Voss i Susan Helms – odbyło w niedzielę najdłuższy w historii światowej kosmonautyki spacer w przestrzeni kosmicznej. Poza statkiem, w otwartej przestrzeni kosmicznej, spędzili oni 8 godzin 56 minut. Nie obyło się jednak bez kłopotów.

Astronauci pracowali w miejscach, w którym do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) ma być przyłączony włoski moduł transportowy Leonardo oraz umocowane anteny poprawiające łączność z Ziemią.

Podczas tego istnego maratonu, w czasie którego stacono trochę sprzętu i nie zabrakło problemów technicznych, astronauci odłączyli kable zasilające PMA-3 i zamontowali na zewnątrz stacji dodatkowe urzadzenia. Po powrocie do wnętrza Discovery „kosmiczni spacerowicze” czekali w śluzie promu trzy godziny, podczas gdy Thomas męczył się z przesuwaniem portu dokującego wahadłowców PMA-3.

Na koniec wszystkie ważniejsze cele spaceru zostały osiągnięte, ale wymagało to prawdziwej determinacji ze strony astronautów i kontroli lotów w Houston.

Element ramienia-dźwigu w dziwny sposób zniknął w przestrzeni kosmicznej, końcowe prace nad okablowaniem zostały przełożone na następny spacer, zaś problemy z automatycznym ustawianiem kamer opóźniły przesunięcie portu PMA-3. Astronauta Andrew Thomas musiał powtarzać manewr pozycjonowania i mocowania PMA-3 w nowym miejscu, ale za drugim razem nie było kłopotów.

Spacer kosmiczny rozpoczął się o w niedzielę o godzinie 18:12 czasu warszawswkiego, skończył zaś następnego dnia o 3:08 nad ranem. Oficjalny czas trwania to 8 godzin i 56 minut. Poprzedni rekord został ustanowiony w maju 1992 roku. Podczas misji naprawczej satelity astronauci spędzili w przestrzeni kosmicznej 8 godzin i 29 minut.

Jednak nowy rekord wymaga zaznaczenia, iż czas spaceru kosmicznego liczy się od momentu, w którym astronauci przechodzą na zasilanie z baterii w skafandrach, do momentu, w którym śluza powrotna zostaje otwarta. Voss i Helms podpięli swoje skafandry do systemów promu już o godzinie 0:55, czyli po 6 godzinach i 43 minutach. Nadal znajdowali się w próżni, jednak baterie i zbiorniki tlenu w skafandrach nie były wykorzystywane, co czyni porównania nieco wątpliwymi.

Jakby jednak nie patrzeć, spacer ten był 61. spacerem kosmicznym rozpoczętym z pokładu promu kosmicznego w 20-letniej historii lotów tych pojazdów.

Podstawowym celem pierwszego spaceru tej misji było przygotowanie modułu Destiny do zamontowania na nim kanadyjskiego ramienia-dźwigu, oraz przesunięcie portu PMA-3 celem zwolnienia miejsca dla przywiezionego modułu Leonardo.

Astronauci zaczęli od wypinania kabli zasilajacych i transmisyjnych PMA-3. I od razu zaczęły się kłopoty.

Ledwie Voss wleciał do przedziału ładunkowego wahadłowca, zagubiona paczka za sprzętem wyleciała ze śluzy Discovery. Z pomocą obsługującego ramię dźwigowe Jamesa Kelly, Vossowi udało się na szczęście pochwycić paczkę. Nie minęło jednak pół godziny, kiedy Voss doniósł, iż specjalne mocowanie zwane PAD (Portable Foot Restraint Attachment Device) pomagające przymocować astronautę do końca ramienia dźwigowego uciekło w przestrzeń.

Sądzimy, że nie damy rady go odzyskać. Czy mamy zapasowy egzemplarz? – pytał Richards. Kontroli lotów w Houston zajęło kilka chwil sprawdzanie, czy i gdzie jest zapasowy PAD. Na szczęście był on w jednym z zabranych worków ze sprzętem, więc strata nie doprowadziła do większych opóźnień.

Voss wreszcie mógł się zabrać za wypinanie kabli łączących ISS i PMA-3. Ku jego rozczarowaniu pierwszy kabel za nic nie chciał się wypiąć. To po prostu nie jest mój dzień, Paul – skomentował Voss, jednak po kilku szarpnięciach kabel puścił. Z wypinaniem innych kabli nie było kłopotów. Co innego jednak z wpinaniem. Zanim astronauci mogli rozpocząć przesuwanie PMA-3, Voss musiał wpiąć kabel zasilający do systemu utrzymującego moduł w odpowiednim położeniu. Dopiero po małej przeróbce wtyczki Vossowi udało się ostatecznie przymocować kabel.

Dalsze prace przygotowujące stację do montażu własnego ramienia-dźwigu nie przysporzyły już żadnych kłopotów, jednak astronauci mieli już godzinę opóźnienia. Z tej przyczyny końcowe prace nad okablowaniem zostały przełożone na drugi spacer.

Autor

Marcin Marszałek