13 sierpnia 18 minut po północy usiadłem na wygodnym fotelu na balkonie i rozpocząłem obserwacje Perseidów. Dwadzieścia minut później pojawiły się problemy.

Być może obserwowanie meteorów z jasno oświetlonego miasta to nie był najlepszy pomysł. Ale tym razem nie było tak źle. Po zakończeniu adaptacji wzroku do ciemności… byłem w stanie zobaczyć Drogę Mleczną!

Perseidy (Obserwujemy Perseidy„>pisaliśmy wcześniej o ich obserwacji i to Perseidy 2002„>nie raz) nie zawiodły. Obserwując niecałe 1/4 nieboskłonu, w ciągu 53 minut zobaczyłem ich 14. W czasie drugiej, trwającej 29 minut i zakończonej o 2:04 sesji obserwacyjnej, widziałem ich jeszcze 11. Obserwując całe niebo w lepszych warunkach niż ciasny balkon, w ciągu godziny można by ich zobaczyć pewnie około setki. To, co robiłem na balkonie było raczej zabawą niż zaplanowanymi i dobrze przeprowadzonymi obserwacjami. Ale ja nie jestem perfekcjonistą.

Życie astronoma jest ciężkie. Po dwudziestu minutach moich obserwacji pojawia się pewien problem. Po każdym mrugnięciu oczami muszę nieźle się natrudzić, żeby otworzyć je znowu. Mam ochotę na ich zamknięcie i podróż w krainę marzeń, lot na Księżyc, skok spadochronowy lub sen o… [ustawa o kontroli publikacji]. A muszę obserwować! Muszę? Nie muszę! Chcę! Chcę dobrowolnie i bez żadnego przymusu skracać sobie nocny wypoczynek i oglądać spadające gwiazdki, które lecą rzadziej niż na minutę! Przecież takie mam hobby! Przecież to lubię!

Tylko kawka może mnie uratować. Dobra, duża, czarna, mocna kawa, najlepiej z Triestu. Stąd przerwa w moich obserwacjach. Ten zapach, aromat, smak…

A meteory leciały. Najpiękniejszy z zaobserwowanych dwudziestu pięciu był meteor numer 3. Miał jasność około minus 1 magnitudo i piękny ślad widoczny przez kilka sekund. Biegł zgodnie z planem z kierunku Perseusza, ponad blokiem w którym mieszkam i potem pomiędzy Orła i Pegaza.

Dzięki magicznemu (i dobrze zaparzonemu) napojowi nie obudziłem się rano na balkonie z przeziębionym pęcherzem, ale spędziłem miły wieczór kontemplując Wszechświat… W listopadzie z Leonidami nie pójdzie mi już tak łatwo, nie mam zamiaru przymarznąć do barierki balkonu.

Życia towarzyskiego w środku nocy na obrzeżach Łodzi nie stwierdzono. Po pustych chodnikach i trawnikach biegały tylko psy, koty i… jeże. Koty piły z Drogi Mlecznej. Z balkonu nie widać żadnego bloku, więc nikt nie oskarżył mnie o podglądanie sąsiadów.

A jak Wasze obserwacje?

Autor

Michał Matraszek

Komentarze

  1. Tomaas    

    Bez kawy też można… — Podbudowany zapowiedziami telewizyjnymi oraz wcześniejszą lekturą paru bardzo mądrych książek (własność niejakiego Michała Matraszka :]) postanowiłem sjorzystać z faktu, że akurat spędzałem tę noc w lesie kilka kilometrów od Zelowa i poobserwować Perseidy. Uzbrojony w ciepły polar, dwa koce, wodę mineralną i kilka innych gadżetów (w tym rower)zainstalowałem się na środku jakiegoś pola (pojedyncze zabudowania w promieniu ponad 2km).

    Spać mi się specjalnie nie chciało (jako że przespałem większość dnia po uprzednio zarwanej nocy), natomiast moimi problememami jako takimi okazały się być:

    * stworzenia z rodziny zwanej Culicidae czyli de facto krwiopijcze, drapieżne samiczki jednego lub tez kilku z ponad 40 zamieszkujących Polskę gatunków komara

    * mgła a konkretniej woda parująca z gruntu; o ile nie była gęsta już od około 22:30, to spowodowała znaczny wzrost wilgotności powietrza oraz inne, nie mniej ciekawe doznania estetyczne (osadzanie się wody na kocach, ubraniach, wszystkim)

    * moja przyjaciółka (również uzbrojona w podobny zestaw), która starała się absorbować moją uwagę sobą (i to momentami całkiem skutecznie)

    Tym niemniej tak jakoś w okolicach 00:30, przestając na moment zwracać uwagę na ww. dystrakcje, skierowałem nieuzbrojone oczy na niebo.

    Chociaż wzroku może nie mam sokolego (komputerek :>), zdecydowanie udało mi się wyizolować ładnych kilka tuzinów meteorków. Jako laik nie byłem w stanie powiedzieć o nich niczego więcej, poza tym że okazały się zaiste nadzwyczaj piękne. Zwłaszcza dla kogoś, kto nie obserwował nocnego nieba od 2000 roku praktycznie w ogóle.

    Jakąś godzinę później, w konsekwencji nieustannej obecności mojej przyjaciółki na sąsiednim kocu, musiałem zaprzestać obserwacji, chociaż zerkałem ukradkiem w niebo jeszcze przez czas jakiś, ale nie mogę powiedzieć, żebym zobaczył więcej niż kilka przypadków. Zresztą bynajmniej gniewać się na nią nie mogę, ja zachowałem resztki naukowego spojrzenia na świat (co akurat w nocnym lesie nie jest takie oczywiste) a jej akurat zebrało się na romantyzm sytuacyjny. Bywa.

    W każdym bądź razie, jako że sen i kawa były raczej nieosiągalne na miedzy, musiałem zdecydowanie zmierzyć się z faktem całkowitego nasiąknięcia wodą. Bynajmniej nie było mi za to zimno, i całe szczęście, bo wytrwałem w lesie na kocu do 04:30, organizując jeszcze sobie dodatkowe sesje obserwacyjne, aczkolwiek niestety z definitywnie gorszym efektem – albo byłem zbyt padnięty, żeby widzieć to, na co patrzyłem – albo po prostu meteorki się skończyły, co akurat wydaje się najbardziej prawdopodobne. Zmniejszający się wyrażnie kontrast miedzy gwiazdami a niebem również był przyczyną pogorszenia rozdzielczości moich oczu.

    Natomiast pluję sobie w brodę z powodu swojego roztargnienia. Niestety, zapomniałem zabrać z domku statyw z porządnym aparatem fotograficznym przygotowanym specjalnie w celu utrwalenia nieba podczas mojej nocnej wyprawy. Kiedy przypomniałem sobie o zdjęciach, nie mogłem się zbytnio ruszać, a jechać po rozmiękłej ziemi do domku mi się nie chciało, zresztą pojechałbym pewnie a już nie wrócił.

    Co do obserwacji przyrodniczych, to poza wspomnianymi komarami uaktywniły się też dziki, które niejeden raz przemykały za naszymi plecami (powodując zdecydowany spadek morale obserwantów), jakaś sarna oraz zające (bądź dzikie króliki – nie potrafię ocenić). Do tego różnych grających insektów (koniki itp.) a także tłustych nocnych motylków nie zabrakło. Zaobserwowano łowy gacków.

    Była to wspaniała noc i tylko żal mi strasznie było, że w perspektywie paru godzin (wyjazd o 10:00) miałem szybki powrót do Łodzi. To przede wszystkim zdecydowało, że o 04:54 odstawiliśmy rowery na ganku i jakoś o 05:20 oboje odpływaliśmy w otchłań snu (ja posiadając dodatkowo psa pod swoim łóżkiem i kota skulonego na kołdrze w okolicach moich kolan).

    Chyba nie mogę narzekać na tę noc…

    1. Rafał B. Szulc    

      Metodologia obserwacyjna — – … czyli poradnik młodego astronoma.
      Astronomia nie jest sztuką łatwą, wymaga pewnej wiedzy, ale też i naturalnych predyspozycji. Ponieważ ważną rolę odgrywa w niej obserwacja – dlatego też prawdziwy astronom w obserwacji ćwiczy się bezustannie! Czyli : nie tylko wtedy, gdy patrzy w teleskop…
      Rzecz w tym, iż nie wystarczy dobrze widzieć – trzeba mieć też rozwinięty specyficzny zmysł pozwalający dostrzegać, czyli odpowiednio kojarzyć to, co wpada nam w oko. Bez tego – ani rusz!
      Obserwować można i bez kawy – ale… bez POJĘCIA?!
      Lecz – uporządkujmy nieco fakty: kol. „Tomaas” prowadził obserwacje, jak wynika z opisu, w  zespole badawczym. To świadczy na jego korzyść, bowiem, co potwierdzi każdy badacz – praca zespołowa jest bardziej wydajna, choć, oczywiście, niesie ze sobą pewne problemy.
      Jedną z takich trudności, wynikających z różnych temperamentów badaczy, mogą być spory, co do selekcji odpowiednich obiektów do badań. Czy też, ogólniej – kierunek, jaki należy obrać dla dalszych poczynań.
      To trudne zagadnienie, bowiem nie każdy temat badawczy jest równie nośny i perspektywiczny, dlatego o sukcesie zespołu często zadecydować może szczęśliwy dobór zagadnień, które mają stać się obiektem bardziej szczegółowych analiz. W dodatku występują tu elementy dość ze sobą sprzeczne : wytrwałość, każąca uparcie trzymać się wybranego zagadnienia, zaś czasem – refleks, szybka decyzja aby postąpić przeciwnie, porzucić je. Bowiem można natknąć się niespodziewanie na coś, w czym sukces odniesie się znacznie bardziej spektakularny.
      Czyli : jeśli wybraliśmy jedną gwiazdę, to ją badamy, nie dając się rozpraszać przez obiekty, którymi zajmują się inni badacze, lecz jeśli dostrzeżemy wybuch supernovej – to jednak warto zmienić priorytety obserwacyjne tego dnia, nieprawdaż? Wszak nie codziennie można coś takiego dostrzec. Lecz w życiu zazwyczaj chodzi o decyzje bardziej subtelne…
      Przeanalizujmy pracę zespołu „Tomaasa”:
      – – niby ma wyznaczony cel : obserwacje meteorów.
      – – lecz już po chwili prowadzi badania nad  Culicidae, zauroczony tym, że jest ich aż  czterdzieści gatunków. Jakby gwiazd mu było za mało…
      – – Następnie podejmuje systematyczną obserwację… wilgotności powietrza. Ja się pytam : po co? Czyżby pomylił meteory z meteorologią?!
      – – Ewidentnie zbytnio się rozprasza, jakby nie był w stanie poprawnie określić swego obszaru badań.
      – – Zaś w końcu się okazuje, że nawet nie ma odpowiedniego aparatu.
      – – Ludzie!! Pewne rzeczy astronom ma ze sobą zawsze!
      Widać wyraźnie, że ten zespół badawczy nie zmierza w dobrym kierunku, no bo jeśli przytrafiają się im  takie wpadki…
      Kolego, może powinniście przeanalizować tę sprawę? Może, zanim zaczniecie prowadzić dalsze badania, powinniście się zastanowić nad tym, czy prawidłowa jest struktura waszej jednostki naukowej? Chyba powinno się w niej coś zmienić, bo ja wiem? – może np. hierarchię?
      Chociaż, oczywiście, taka transpozycja, jakieś, że tak powiem : odwrócenie podległości służbowej – może budzić niekiedy pewne trudności, lecz takie zamiany bywają czasem skuteczne, a nawet bardzo inspirujące!
      Zresztą zauważ, że w efekcie będziesz mógł obserwować niebo, wraz z rozbłyskami meteorów w trakcie…

      Ale – wróćmy jeszcze do sprawy wyboru odpowiednich obiektów do obserwacji. O samych meteorach może coś jeszcze skrobnę (innym razem), lecz trzeba powiedzieć, że ich obserwacje zbyt wielkiej wiedzy przynieść nie mogą. Dlatego badania te można było przerwać, bez większej straty dla świata nauki, szczególnie gdy w korzystnej do badań bliskości znalazła się – Venus! czyli, jak to dawniej mawiali astrologowie: „gwiazda błędna”, czy też błądząca.
      Tak, zdecydowanie! Gdy Venus była w koniunkcji – meteory powinieneś sobie darować. A może czekasz, aż znajdzie się w  opozycji? Albo zamierzasz zaobserwować, w niedługim czasie jakieś jej złączenie, czy też ocultation? Np. z Saturnem…
      Tego typu zjawiska są przewidywalne. Zazwyczaj z góry, z dużym prawdopodobieństwem, określić się da czas zajścia takiego zdarzenia.

      Wnioski: Trzeba prawidłowo oceniać gradację ważności, możliwych do zbadania zjawisk, no i wybrać dogodny moment. Istnieje wtedy duża szansa na doprowadzenie do  odkrycia.
      Kto wie? – czasami nawet i  zupełnego!

      Proszę o indeks. Ocena : niedostateczna!
      Aha, i następne sprawozdanie powinno zawierać więcej istotnych danych.

      1. Michał M.    

        W obronie tych, którzy nie śpią w nocy z włąsnej woli — Witam,

        > Wnioski: Trzeba prawidłowo oceniać gradację ważności, możliwych do
        > zbadania zjawisk, no i wybrać dogodny moment. Istnieje wtedy duża
        > szansa na doprowadzenie do  odkrycia.
        > Kto wie? – czasami nawet i  zupełnego!
        >
        > Proszę o indeks. Ocena : niedostateczna!
        > Aha, i następne sprawozdanie powinno zawierać więcej
        > istotnych
        danych.

        Ależ całkowicie nie mogę się zgodzić z przedmówcą. Prowadząc obserwacje amatorskie nie można zakładać, że zrobi się coś wielkiego… większość uczonych nie robi w życiu nic naprawdę wielkiego, nawet nie próbuje :-). Istnieje cień szansy, że dziś wieczorem spojrzę w niebo i zobaczę kometę o jasności Księżyca, której jakoś przypadkiem nikt dotąd nie dostrzegł. Ale raczej na takie szczęście liczyć nie należy.

        Na świecie żyje około 6*10^9 osobników gatunku Homo Sapiens. Znaczna część z nich raczej sapie niż sapiens, ale nie szkodzi. Wsród nich jest pewnie kilkadziesiąt milionów jednostek gotowych patrzeć w niebo dla przyjemności lub w celach pragmatycznych (a nuż leci rakieta wystrzelona przez przyjacielski, sąsiadujący kraj). Nie możemy od nich wszystkich oczekiwać prowadzenia badań zgodnie z kanonami przyjętymi przez fachowców w jakiejś dziedzinie. Ważne żeby znajdowali w tym radość.

        Mnie na przykład cieszy po prostu widok gwieżdzistego nieba. Mogę je oglądać godzinami. Ktoś może zawołać: „Patrz! Tam świeci bardzo jasna gwiazda nowa! Ma 11 magnitudo! Sporządź krzywą jasności! Badaj widmo!”. A ja powiem: „Pokaż tę gwiazdę”. Potem przez dłuższy czas będę wpatrywał się w teleskop, a dokładne obserwacje zostawię innym. Następnej nocy popatrzę na nią znowu.

        Przejście między oglądaniem nieba, a jego obserwowaniem jest bardzo płynne. Natomiast zupełnie co innego opisuje czasownik „podziwiać”. I naprawdę – lepiej podziwiać oglądając niż obserwować niepodziwiając. I chyba właśnie tak czynił nasz kolega. Jego działania nastawione były na delektowanie się niebem, a nie na wyznaczenie ZHR do trzeciego miejsca po przecinku i określenie położenie radiantu z dokładnością do sekundy łuku.

        Przy patrzeniu w niebo ważne jest równiez choćby częściowe rozumienie tego, co się widzi. A nasz kolega niewątpliwie wie, że spadające gwiazdy to niewielkie bryłki materii spalające się w atmosferze, a nie płacz bogów nad złą ziemią. Wie, że Droga Mleczna to ogromny układ gwiazd, pyłu, gazu, a nie wynik rozlania białego napoju przez koty. I rozumie, że znajduje się na niewielkiej bryłce materii i że pozostaje częścią ogromnego Wszechświata. I nie ma konieczności aby każdy miłośnik astronomii znał się na wyliczaniu orbit komet, z których powstają meteory, żeby wiedział jak rozwiązuje się równania opisujące budowę gwiazd. Ważne natomiast, żeby trzeźwo patrzył na to, co o astronomii i Niebie mówi się i pisze wszędzie dookoła… „Wszędzie dookoła czyha pokusa goła”.

        Każdy ma swój Everest. Ja w świadectwie maturalnym kolegi Tomaasa, w rubryce „Astronomia z elementami fizyki i nauki o planowaniu rodziny” proponuję wpisać bardzo dobry (przypominam, że na szanujących się uczelniach nie ma szóstek 🙂

      2. Anonymous    

        gwiazdy błądzące

        > – … czyli poradnik młodego astronoma.
        > Astronomia nie jest sztuką łatwą, wymaga pewnej wiedzy, ale też i
        > naturalnych predyspozycji. Ponieważ ważną rolę odgrywa w niej
        > obserwacja –
        dlatego też prawdziwy astronom w obserwacji
        > ćwiczy się bezustannie! Czyli : nie tylko wtedy, gdy patrzy w
        > teleskop…
        > Rzecz w tym, iż nie wystarczy dobrze widzieć –
        > trzeba mieć też rozwinięty specyficzny zmysł pozwalający
        > dostrzegać,
        czyli odpowiednio kojarzyć to,
        > co wpada nam w oko. Bez tego – ani rusz!
        > Obserwować można i bez kawy – ale… bez POJĘCIA?!
        > Lecz – uporządkujmy nieco fakty: kol. „Tomaas” prowadził obserwacje,
        > jak wynika z opisu, w  zespole badawczym. To
        > świadczy na jego korzyść, bowiem, co potwierdzi każdy badacz –
        > praca zespołowa jest bardziej wydajna, choć, oczywiście, niesie ze
        > sobą pewne problemy.
        > Jedną z takich trudności, wynikających z różnych temperamentów
        > badaczy, mogą być spory, co do selekcji odpowiednich obiektów
        > do badań.
        Czy też, ogólniej – kierunek, jaki należy obrać
        > dla dalszych poczynań.
        > To trudne zagadnienie, bowiem nie każdy temat badawczy
        > jest równie nośny i perspektywiczny, dlatego o sukcesie zespołu
        > często zadecydować może szczęśliwy dobór zagadnień, które mają stać
        > się obiektem bardziej szczegółowych analiz. W dodatku występują
        > tu elementy dość ze sobą sprzeczne : wytrwałość, każąca uparcie
        > trzymać się wybranego zagadnienia, zaś czasem – refleks, szybka
        > decyzja aby postąpić przeciwnie, porzucić je. Bowiem można natknąć
        > się niespodziewanie na coś, w czym sukces odniesie się znacznie
        > bardziej spektakularny.
        > Czyli : jeśli wybraliśmy jedną gwiazdę, to ją badamy, nie dając
        > się rozpraszać przez obiekty, którymi zajmują się inni badacze,
        > lecz jeśli dostrzeżemy wybuch supernovej – to jednak warto
        > zmienić priorytety obserwacyjne tego dnia, nieprawdaż? Wszak nie
        > codziennie można coś takiego dostrzec. Lecz w życiu zazwyczaj chodzi
        > o decyzje bardziej subtelne…
        > Przeanalizujmy pracę zespołu „Tomaasa”:
        > – – niby ma wyznaczony cel : obserwacje meteorów.
        > – – lecz już po chwili prowadzi badania nad  Culicidae,
        > zauroczony tym, że jest ich aż  czterdzieści
        > gatunków. Jakby gwiazd mu było za mało…
        > – – Następnie podejmuje systematyczną obserwację… wilgotności
        > powietrza. Ja się pytam : po co? Czyżby pomylił meteory z
        > meteorologią?!
        > – – Ewidentnie zbytnio się rozprasza, jakby nie był w stanie
        > poprawnie określić swego obszaru badań.
        > – – Zaś w końcu się okazuje, że nawet nie ma odpowiedniego
        > aparatu.

        > – – Ludzie!! Pewne rzeczy astronom ma ze sobą
        > zawsze!

        > Widać wyraźnie, że ten zespół badawczy nie zmierza w dobrym kierunku,
        > no bo jeśli przytrafiają się im  takie wpadki…
        > Kolego, może powinniście przeanalizować tę sprawę? Może, zanim
        > zaczniecie prowadzić dalsze badania, powinniście się zastanowić nad
        > tym, czy prawidłowa jest struktura waszej jednostki naukowej? Chyba
        > powinno się w niej coś zmienić, bo ja wiem? – może np. hierarchię?
        > Chociaż, oczywiście, taka transpozycja, jakieś, że tak powiem :
        > odwrócenie podległości służbowej – może budzić
        > niekiedy pewne trudności, lecz takie zamiany bywają czasem skuteczne,
        > a nawet bardzo inspirujące!
        > Zresztą zauważ, że w efekcie będziesz mógł obserwować niebo, wraz
        > z rozbłyskami meteorów w trakcie…
        >
        > Ale – wróćmy jeszcze do sprawy wyboru odpowiednich
        > obiektów
        do obserwacji. O samych meteorach może coś jeszcze
        > skrobnę (innym razem), lecz trzeba powiedzieć, że ich obserwacje zbyt
        > wielkiej wiedzy przynieść nie mogą. Dlatego badania te można było
        > przerwać, bez większej straty dla świata nauki, szczególnie gdy w
        > korzystnej do badań bliskości znalazła się – Venus!
        > czyli, jak to dawniej mawiali astrologowie: „gwiazda błędna”,
        > czy też błądząca.
        > Tak, zdecydowanie! Gdy Venus była w koniunkcji – meteory
        > powinieneś sobie darować. A może czekasz, aż znajdzie się w 
        > opozycji?
        Albo zamierzasz zaobserwować, w niedługim
        > czasie jakieś jej złączenie, czy też
        > ocultation?
        Np. z Saturnem…
        > Tego typu zjawiska są przewidywalne. Zazwyczaj z góry, z dużym
        > prawdopodobieństwem, określić się da czas zajścia takiego zdarzenia.
        >
        > Wnioski: Trzeba prawidłowo oceniać gradację ważności, możliwych do
        > zbadania zjawisk, no i wybrać dogodny moment. Istnieje wtedy duża
        > szansa na doprowadzenie do  odkrycia.
        > Kto wie? – czasami nawet i  zupełnego!
        >
        > Proszę o indeks. Ocena : niedostateczna!
        > Aha, i następne sprawozdanie powinno zawierać więcej
        > istotnych
        danych.

        1. Michał M.    

          A co konkretnie chodzi? — W jakim celu powrócono do dyskusji sprzed przeszło 2 lat? Jeśli ktoś cytuje taką dłuuugą i staaarą wypowiedź, to wypada przynajmniej dopisać po co 😉

  2. Paweł    

    Chmurki — A nad Wrocławiem o godz 00.30 pojawiły sie chmury a następnie pojawiła sie mgła więc nie było mowy aby cokolwiek zobaczyć na niebie:(.Czekałem do 4 rano na poprawe pogody ale sie nie doczekałem.

    1. MaRq$    

      Nie inaczej:( — Tak to fakt. We Wrocku pogoda była fatalna. Ztraszny zawód:((

  3. piotr    

    hej — bez sie globus nie da zyc

Komentarze są zablokowane.