Poszukiwanie planet pozasłonecznych nie oznacza wyłącznie wypatrywania ledwie widocznych pośrednich dowodów ich istnienia gdzieś w towarzystwie odległych gwiazd. Czasem warto też spojrzeć w głąb własnego „ja”.

A dokładniej – w kierunku własnego świata macierzystego. Za pomocą instrumentów sondy Deep Impact astronomowie zobaczyli Ziemię z takiej perspektywy, jaką mogliby mieć przedstawiciele innej cywilizacji, poszukujący „własnych” egzoplanet, dysponujący technologią o lata wyprzedzającą naszą obecną.

Sonda Deep Impact, która w 2005 wystrzeliła pocisk w kometę 9P/Tempel-1 by zbadać jej strukturę i skład chemiczny, wciąż funkcjonuje dzięki zapasowi paliwa. Naukowcy wykorzystują więc jej aparaturę do nowych celów, jak na przykład wykrywanie w świetle gwiazd pociemnień, być może świadczących o tranzytach planet. Tym razem jednak Deep Impact spogladała w kierunku Ziemi w dwóch 24-godzinnych cyklach obserwacyjnych – z odległości 17 i 33 milionów kilometrów.

Udało się zarejestrować drobne zmiany koloru – a więc intensywności światła widzialnego w poszczególnych długościach fal – związane z przemieszczaniem się po tarczy Ziemi oceanów i chmur w miarę dziennego ruchu naszej planety. Co więcej, rytm zmian wykazał korelację z dokładną konfiguracją kształtów i kolorów, przesuwającą się przed okiem Deep Impact.

Na razie egzoplanety, dla których dostępne są podobne dane, to wyłącznie gorące gazowe olbrzymy, dla których udało się opisać zmiany temperatury w atmosferze. Wnioski z obserwacji Ziemi stanowią wyłącznie interesującą ciekawostkę. Być może jednak już za 10 lat – jeśli ludziom uda się skonstruować odpowiednie urządzenia – zaprocentują one sposobem rozstrzygania, czy na danej planecie może się – dzięki obecności wody – rozwijać życie.

Autor

Paweł Laskoś-Grabowski