Koncept inspirowany komputerami mechanicznymi i czołgami z czasów pierwszej wojny światowej może pewnego dnia pomóc nam dokładnie zbadać powierzchnię Wenus. Pytanie tylko, czy na innej planecie będzie działał tak sprawnie jak ziemskie zegarki.

Wizualizacja łazika AREE.

Projekt AREE, czyli Automatyczny Łazik dla Ekstremalnego Środowiska, pierwszy raz pojawił się w 2015 roku z inicjatywy Jonathana Saudera. Dzięki wykluczeniu elektroniki, łazik będzie w stanie lepiej zbadać sąsiednią planetę. Atmosfera Wenus wytwarza ciśnienie zdolne zmiażdżyć większość łodzi podwodnych. Natomiast średnia temperatura powierzchni wynosi 462 stopnie Celsjusza, wystarczająco dużo, by stopić ołów.

Analogowa technologia może pomóc nam tam, gdzie zawodzi elektronika. W ekstremalnych warunkach panujących na naszym sąsiedzie większość elektroniki stopiłaby się lub uległa korozji w wyniki działania kwasu siarkowego. Turbiny w centrum łazika zasilać będę komputery, umożliwiając ich funkcjonowanie nawet po przewróceniu pojazdu.

Żaden statek nie przetrwał spotkania z wenusjańską atmosferą dłużej niż kilka godzin. Ostatnimi gośćmi Wenus były radzieckie łaziki Wega i Wenera. Dzięki nim posiadamy jakiekolwiek zdjęcia powierzchni planety. Od tego czasu nie uzyskaliśmy żadnych dokładnych danych na temat warunków panujących pod grubym płaszczem atmosfery.

Pierwszym wyzwaniem czekającym na inżynierów jest mobilność łazika, biorąc pod uwagę ilość niewiadomych dotyczących powierzchni Wenus. Wstępnie pojazd miał poruszać się na pajęczych odnóżach napędzanych wyłącznie siłą wiatru. Jednakże zrezygnowano z tego pomysłu, gdyż  AREE był zbyt niestabilny na kamiennym podłożu. Ostatecznie użyto gąsienic wzorowanych na czołgach z okresu Wielkiej Wojny, które przeznaczone były do pokonywania zasieków oraz błota.

Rzut oka do wnętrza łazika. Dla porównania astronauta
(tłumaczenie: Jan Nowosielski).

Kolejnym problem jest łączność. Jak można przesłać dane, nie używając elektroniki? Aktualne plany przewidują powrót do starej technologii: alfabetu Morse’a. Orbitująca dookoła Wenus satelita mogłaby wykrywać łazik za pomocą radaru. Pojazd mający odpowiedni kształt jeszcze bardziej zwiększałby swoją widoczność. Dodanie migawki z przodu AREE pozwoliłoby łazikowi wysyłać sygnały świetlne, komunikując się bardzo podobnie do lamp sygnałowych na statkach.

Prace nad łazikiem weszły w drugą fazę, w której zespół wyszukuje i sprawdza części odpowiednie do pojazdu. Miejmy nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie z planem, to w niedalekiej przyszłości NASA uda się wysłać AREE na powierzchnię Wenus.

Źródła:

Autor

Avatar photo
Jan Nowosielski