Podczas kolejnych konferencji prasowych (które obecnie odbywają się dwa razy dziennie) dyrektor programu lotów wahadłowców Ron Dittemore przedstawia coraz to nowe informacje dotyczące ostatnich chwil lotu promu Columbia. Staramy się zbierać wszystkie ujawnione przez NASA dane i układać je chronologicznie.
O 14:52 czasu polskiego 3 sensory zainstalowane w komorze lewego koła podwozia głównego zasygnalizowały pierwszy ponadnormalny wzrost temperatury.
O 14:53 utracono odczyty temperatury z sensorów umieszczonych w układach hydraulicznych lewego skrzydła. Columbia przelatywała wówczas nad Kalifornią. Do kontrolerów lotu przestały docierać odczyty z czterech czujników temperatury zamontowanych w układach hydraulicznych sterujących statecznikiem lewego skrzydła.
Minutę później prom znajdował się nad zachodnią Newadą. Odczyty z czujników zatopionych w ścianie środkowej sekcji kadłuba (po lewej stronie) sygnalizowały nienormalnie duży przyrost temperatury w ciągu ostatnich pięciu minut. Jednak sensory umieszczone przy zbiornikach kriogenicznych w ładowni (a więc po drugiej stronie ściany kadłuba) nie sygnalizowały anomalnych zmian.
O 14:56 zanotowano powyższoną temperaturę w przedziale lewej części podwozia głównego.
Około 14:58 trzy sensory zatopione w strukturze lewego skrzydła przestały dostarczać danych. Columbia znajdowała się już nad stanem Nowy Meksyk. Telemetria wskazuje, że wówczas wzrosły siły oporu aerodynamicznego na lewym skrzydle. Mogło to być wywołane uszkodzeniem bądź oderwaniem płytki pokrycia kadłuba. Autopilot starał się skompensować tę zmianę, przekręcając orbiter nieco w prawo i uruchamiając na 1,5 sekundy dwa silniki reakcyjne zlokalizowane z tyłu, po prawej stronie kadłuba. Dittemore podkreślił jednak, że była to pożądana reakcja promu. “Tak właśnie go zaprojektowaliśmy i tak powinien był się zachować. […] Użycie silników manewrowych sugeruje, że reakcja systemu kontroli lotu była dość silna, ale w granicach jego możliwości“.
W tej samej minucie zniknęły odczyty temperatury i ciśnienia z sensorów zamontowanych w oponie lewego koła podwozia głównego. Łącznie osiem sensorów przestało dostarczać dane pomiarowe. “Nie oznacza to, że straciliśmy oponę, albo podwozie. Wówczas wszystkie odczyty zniknęłyby jednocześnie. A one znikały stopniowo, jeden po drugim“. Dziennikarze pytali, czy jest możliwe, aby drzwi chroniące podwozie były niedomknięte. “Jest bardzo wątpliwe, żeby coś takiego mogło mieć miejsce bez śladu w telemetrii. Gdy zamykamy podwozie na Ziemi przed przyłączeniem zbiornika na paliwo ciekłe, drzwi są bardzo dokładnie sprawdzane. Są tak zaprojektowane, żeby wykluczyć możliwość samoczynnego otwarcia“.
Po utracie odczytów z opony lewego koła załoga otrzymała informację o tym fakcie – na panelu sterowniczym pilota zaświeciła się odpowiednia kontrolka. CAPCOM (skrótowe określenie pracownika kontroli naziemnej odpowiedzialnego za komunikację głosową z astronautami) poprosił dowódcę o potwierdzenie, że zauważył ten fakt. Rick Husband odpowiedział, ale przekaz był zakłócony i chwilę później urwał się. Była to ostatnia transmisja odebrana od Columbii. Miało to miejsce około godziny 15:00. Wahadłowiec znajdował się wówczas 61,3 km nad Ziemią, lecąc z prędkością 22,3 tys. km/h. Zakończył właśnie wykonywanie pierwszego skrętu w lewo, mającego na celu szybsze wyhamowanie i miał rozpocząć skręt w prawo.
Utrata odczytów następowała od tylniej krawędzi lewego skrzydła w kierunku przedniej części wahadłowca. Nie wiadomo jednak na razie, czy był to przypadek, czy fakt ten ma jakieś znaczenie. Utrata otczytu może być efektem awarii w wielu różnych miejscach linii przesyłu danych telemetrycznych.