Andy Weir jest pisarzem unikatowym. Jego charakterystyczny styl narracji łączący wartką akcję z urealnioną do granic możliwości naukową fikcją, zaprezentowany światu po raz pierwszy dziesięć lat temu w Marsjaninie, zapewnił mu olbrzymi sukces. Z programisty publikującego swoją twórczość literacką na prywatnym blogu, stał się światowej sławy autorem, którego książki podbiły listę bestsellerów New York Timesa i zyskały zainteresowanie producentów filmowych z Hollywood. Cztery lata temu w Artemis Weir zabrał nas na Księżyc, puszczając nieco wodze fantazji i stawiając bardziej na intrygi, humor i konflikty międzyludzkie niż wplatanie w powieść licznych wątków opartych na  naukach ścisłych, pchających w Marsjaninie fabułę do przodu. W Projekcie Hail Mary wraca jednak do swojego pierwotnego sposobu budowania historii, z jednej strony starając się oprzeć wszystko na realistycznych fundamentach, a z drugiej, zapuszczając się w przestrzeń kosmiczną dalej niż kiedykolwiek wcześniej.

Tym razem autor pozwala sobie na o wiele większą swobodę i zabiera nas w podróż niezwykle daleką. To już nie nasze najbliższe sąsiedztwo w okolicach bezpiecznej ekosfery Układu Słonecznego, ale obszary, których pojawienia się w powieści Weira niewielu mogłoby się spodziewać. Z bliższego doprecyzowania muszę tutaj niestety zrezygnować, bowiem zdradziłoby to kluczowe elementy całej opowieści i zepsuło efekt szoku, jakiego doświadcza czytelnik, widząc, na co tym razem zdecydował się Amerykanin. Fani nabożnego wręcz podejścia do naukowego realizmu, jakie prezentował pisarz w swoich poprzednich książkach, mogą być jednak spokojni – również i tutaj jest ono obecne. Nie przeszkodziło to jednak w dorzuceniu do historii Projektu Hail Mary kilku wątków opartych na całkowitej fikcji. Mimo to, ewidentnie czuć, że autor włożył mnóstwo wysiłku w odpowiedni research, rozmowy z ekspertami (do których sam się przecież zalicza) oraz zadbał o to, by nawet tutaj prezentowane przez niego pomysły jak najmocniej ocierały się o granice realizmu. Zachował dzięki temu to, co do jego twórczości przyciąga tak szerokie grono fanów, czyli niespotykaną nigdzie indziej harmonię pomiędzy zgodnością z naukowymi i technicznymi ustaleniami a budowaniem napięcia oraz zachęcaniem do dalszego brnięcia w przygodę. Tylko Weir potrafi tak dobrze połączyć akcję z jednoczesnym tłumaczeniem zagadnień astrobiologii, transformaty Fouriera czy termodynamiki, pokazując, jak mogą wyglądać nauki ścisłe w najbardziej pasjonującej odsłonie.

A skoro już przy samej akcji jesteśmy, to jest jej tu zaskakująco… mało. Pomimo ogromnej stawki, o jaką toczy się cała gra w Projekcie Hail Mary, historia okazuje się zaskakująco osobista i kameralna. Twórcy zapowiadanej jeszcze przed premierą książki ekranizacji z Ryanem Goslingiem w roli głównej mają przed sobą niezwykle trudne zadanie. Na niewiele zdadzą się tu ogromne plany zdjęciowe i miliony dolarów wydane na efekty specjalne oraz obsadę złożoną z najbardziej rozchwytywanych nazwisk. Przeważająca większość opowieści rozgrywa się na bardzo niewielkiej przestrzeni, a sytuacji obfitujących w wartką akcję, na miarę wysadzania śluzy Hermersa w Marsjaninie, jest tu jak na lekarstwo. Sam główny bohater okazuje się ponadto najmniej porywającą postacią, jaką Weir do tej pory wykreował. Po charyzmatycznym Marku Watney’u oraz zadziornej Jazz Basharze, Ryland Grace jawi się jako nudny i nieposiadający żadnych szczególnych cech osobowości główny bohater, będący bardziej emanacją kolejnych błyskotliwych pomysłów z dziedziny astrobiologii niż człowiekiem z krwi i kości.

Nie stanowi to jednak dużego problemu podczas lektury. Lektury swoją drogą niezwykle przyswajalnej i przyjemnej w odbiorze, gwarantującej przebrnięcie przez ponad 500 stron treści w rekordowym tempie. Odnajdą się w niej przede wszystkim osoby lubujące się w science-fiction pozbawionym elementów fantasy, tak natarczywie upychanych do futurystycznych kosmicznych powieści, których twórcy próbują wymyślić Star Treka od nowa. Projekt Hail Mary jest pozycją niepowtarzalną, stale obiecującą nam nowe wrażenia i niepozwalającą na odstawienie książki choćby na chwilę. Nawet pomimo rekordowej objętości w dorobku Weira, nadal pozostawia czytelnika liczącego na dalszą kontynuację przygody, w której to nauka gra pierwsze skrzypce.

 

Tytuł oryginalny: Project Hail Mary
Autor: Andy Weir
Tłumaczenie: Madejski Radosław
Wydawca: Akurat
Stron: 512
Data wydania: 5 maja 2021

Autor

Avatar photo
Kamil Serafin

Student Automatyki i Robotyki, członek Klubu Astronomicznego Almukantarat. Zastępca redaktor naczelnej portalu AstroNET w latach 2017-2020.