Wieczorna strona Ziemi, rozgrzana po całym dniu prażenia się w Słońcu, wypromieniowuje nagromadzone ciepło w kosmos. Poranna półkula planety, dopiero co wyłaniająca się z nocnego cienia, jest zimna. Naturalnie efekt ten jest obserwowalny wśród wszystkich ciał Układu Słonecznego. Szczególnie interesujący jest jednak jego wpływ na ruch skalistych i pozbawionych atmosfery planetoid, czyli tak zwany dryf Jarkowskiego.

W ostatnim „Nature” grupa astronomów, wśród nich dr Agnieszka Kryszczyńska z obserwatorium Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, opisuje wpływ dryfu Jarkowskiego na orbity planetoid należących do pasa tych obiektów znajdującego się pomiędzy orbitami MarsaJowisza.

Orbity planetoid które zbliżają się do Ziemi są niestabilne. Planetoidy, które zawędrują w pobliże naszej planety, powinny być w ciągu kilku milionów lat odepchnięte. Coś jednak sprawia, że grono tych naszych bliskich sąsiadów jest stale zasilane przez planetoidy pochodzące ze wspomnianego głównego pasa planetoid. Jak podaje dr Kryszczyńska, z głównego pasa powinno nadlatywać 220 obiektów większych niż 1 km na milion lat.

Wiadomo, że w głównym pasie istnieją tak zwane orbity rezonansowe, które pozwalają im „wybić się” jak z trampoliny i pomknąć w inne rejony Układu Słonecznego. Jest to możliwe dzięki oddziaływaniu grawitacyjnym planet, przede wszystkim Jowisza i Saturna. Ale jak planetoidy trafiają na te orbity-trampoliny?

Dotychczas dominowała teoria, że na orbity rezonansowe planetoidy trafiają w wyniku kolizji w pasie planetoid, gdzie panuje dość spory tłok. Jak jednak dowodzą autorzy publikacji na łamach „Nature”, przyczyna może leżeć zupełnie gdzie indziej. Naukowcy przekonują, iż planetoidy dryfują ze swoich orbit wskutek nierównomiernego nagrzewania się ich powierzchni.

Po raz pierwszy taki efekt przewidział już na przełomie XIX i XX wieku rosyjski inżynier Iwan Osipowicz Jarkowski. Wieczorna strona planetoidy, bardziej nagrzana, wypromieniowuje w przestrzeń kosmiczną więcej ciepła. Na planetoidę powinna więc działać siła odrzutu skierowana w przeciwną stronę. Ta siła albo hamuje, albo przyspiesza ruch planetoidy w zależności od tego, w jakim kierunku ona wiruje. Hamowana planetoida powinna dryfować w kierunku Słońca, a przyspieszana oddalać się od niego.

Przez prawie sto lat dryf Jarkowskiego był lekceważony. Wydawało się, że jego znaczenie jest zaniedbywalne. Dopiero kilka lat temu pojawiły się pierwsze obliczenia, które pokazywały, iż może być inaczej. W grudniu zeszłego roku amerykańscy i czescy astronomowie opublikowali wyniki radarowych obserwacji planetoidy zwanej Golevka, z których wynikało, iż w ciągu 12 lat planetoida zdryfowała o 15 kilometrów ze swej pierwotnej orbity. Był to pierwszy namacalny dowód, że dryf Jarkowskiego istnieje (Orbity panetoid zaburzane są przez promieniowanie słoneczne„>pisaliśmy o tym).

Czy efekt Jarkowskiego może więc pośrednio kierować planetoidy w pobliże Ziemi? Jeśli tak, to te obserwowalne w naszym pobliżu powinny wirować w nieprzypadkowych kierunkach. „Tak się szczęśliwie złożyło, że właśnie kończyłam prace nad aktualizacją bazy osi rotacji planetoid. Bazę stworzył Per Magnusson, ale od 1995 roku nie była uaktualniona. Per zgodził się, by zaczętą przez niego pracę kontynuować w naszym obserwatorium” – opowiada dr Kryszczyńska. Dzięki bazie udało się ustalić, że w pobliżu Ziemi krąży dwa razy więcej planetoid o rotacji wstecznej (przeciwnej niż Ziemi). Dokładnie tyle, ile oczekiwano rozważając dryf Jarkowskiego.

Autor

Marcin Marszałek