Niektórzy astronomowie twierdzą, że jest bardzo prawdopodobne, iż takich miejsc jak Ziemia we Wszechświecie jest niezliczona ilość. Te interesujące sugestie pojawiły się po ogłoszeniu przez dr Normana Murraya wyników badań przeprowadzonych w Kanadyjskim Instytucie Astrofizyki Teoretycznej. Badania polegały na statystycznej analizie widma światła widzialnego, pochodzącego z najbliższych nam gwiazd.

Badania wykazały, że na ponad połowie obserwowanych przez Murraya gwiazd są ślady obecności żelaza. Wykorzystując wiedzę, jaką mamy o Układzie Słonecznym i o jego centrum – Słońcu, można by powiedzieć, że ślady żelaza biorą się z kawałków skalnych na tą gwiazdę spadających. Z kolei analogicznie do Układu Słonecznego skoro są kawałki skalne, muszą być i planety.

Takie rozumowanie pozwoliło wysunąć dr Murrayowi hipotezę, że jest wielce prawdopodobne, iż dookoła obserwowanych przez niego gwiazd znajdują się planety i są one podobne do Ziemi.

Odkrywcą pierwszej planety pozasłonecznej był polski astronom – prof. Aleksander Wolszczan. W 1990 roku prof. Wolszczan zaczął obserwować zaburzenia sygnałów docierających na Ziemię z pulsara PSR 1257+12. Zaburzenia te jego zdaniem pochodziły od istniejących tam planet. Przypuszczenia te potwierdziły się i w 1991 roku za pomocą największego na świecie ówcześnie radioteleskopu w Arecibo w Puerto Rico odkryto dwie planety o masach 3,4 oraz 2,8 masy Ziemi.

Do tego momentu brakowało dowodów, że istnieją we Wszechświecie inne planety za wyjątkiem słonecznych. Odkryty system planetarny odległy jest o 1300 lat świetlnych od Ziemi. W 1995 roku astronomowie uzyskali dowody krążenia planet wokół normalnych gwiazd.

Z powodu stosunkowo małej wielkości naszej planety większość astronomów przyznaje, że znajdowanie we wszechświecie planet podobnych do Ziemi wymaga opracowania nowych technologii i użycia teleskopów nowej generacji. Można jednak ich poszukiwać, tak jak to zrobił dr Norman Murray, analizując metodami statystycznymi gwiazdy w naszym sąsiedztwie.

Zdaniem prowadzących badania z analizy wynika, że w naszej Drodze Mlecznej aż roi się od małych planet wielkości Ziemi. Są dowody – może nie wprost – że mamy do czynienia z planetami ziemiopodobnymi i że obiegają one większość gwiazd w naszym sąsiedztwie – powiedział Murray.

Badania statystyczne, których liderem jest Murray, były prowadzone na podstawie analizy 450 gwiazd o wieku podobnym do Słońca i około 20 gwiazd starszych. Żaden z badanych obiektów nie znajdował się dalej niż 325 lat świetlnych od Ziemi.

Dokładna analiza wykazała, że wokół więcej niż połowy obserwowanych gwiazd krąży materia „ziemiopodobna” o masie większej niż nasza planeta. Wokół Słońca krąży takiej materii około 2,5 razy więcej niż masa Ziemi. Wg badaczy oznacza to, że wokół wspomnianych gwiazd znajdują się planety.

Równocześnie badacze podkreślają, że nie znaleźli dowodów wprost na istnienie tam planet wielkości Ziemi. Zaznaczają jednak, że modele teoretyczne, które stworzyli, jednoznacznie wskazują na istnienie tam ziemiopodobnych planet.

Spoglądałem w niebo na niewielki tylko wycinek ze wszystkich gwiazd, ale nie ma przecież powodów, żeby twierdzić, że akurat te, na które patrzyłem, są szczególne czy uprzywilejowane – powiedział Murray.

Czy to oznacza, że we Wszechświecie wokół 50 proc. wszystkich gwiazd znajdują się planety takie jak Ziemia? Z przeprowadzonej przez badaczy kanadyjskich analizy statystycznej to właśnie wynika.

Autor

Marcin Marszałek