W 1953 roku Leon Stuart, astronom amator, sfotografował rozbłysk na powierzchni Księżyca. Kilka lat później poinformował o tym zdarzeniu na łamach “Strolling Astronomer”. Wzbudziło ono zainteresowanie zawodowych astronomów, gdyż – jak się wydawało – mogła to być pierwsza i jak na razie jedyna bezpośrednia obserwacja uderzenia niewielkiego meteorytu w Srebrny Glob. Niestety, ówczesne teleskopy nie były w stanie wypatrzyć żadnego krateru w miejscu, gdzie błysnęło. I dopiero teraz naukowcy – po przejrzeniu dokładnych zdjęć wykonanych przez księżycową sondę Clementine w 1994 roku – znaleźli w tej pozycji mały, świeży krater o średnicy 1-2 km.
To najlepszy kandydat na krater z fotografii Stuarta – powiedziała BBC dr Buratti. – Ma właściwy rozmiar, kształt, barwę i jasność.
Okolice krateru pokryte są materiałem jaśniejszym od księżycowego pyłu (regolitu), który zalega na powierzchni Księżyca. Bonnie Buratti z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie wraz z Lane Johnsonem z Pomona College w Kalifornii oszacowali, że meteoryt mierzył 20 metrów i rozpadł się z energią pół megatony trotylu (tj. 35 razy większą niż eksplozja bomby atomowej w Hiroszimie).
Twierdzą też, że takie meteoryty uderzają w Księżyc co 10-50 lat.