Odkrycia wykonane w czasie historycznego spotkania sondy Stardust z kometą Wild 2 ukazują świat dużo dziwniejszy niż się spodziewano. Na sztywnej powierzchni jądra widać wysokie szczyty, głębokie kratery, strome zbocza i gwałtowne dżety wyrzucające materię.

Spodziewaliśmy się, że kometa Wild 2 będzie brudną, ciemną i puszystą kulą śniegową” – powiedział kierujący misją Donald Brownlee z University of Washington w Seattle. „Zamiast tego, ku naszemu zaskoczeniu, na zdjęciach przesłanych ze Stardust dało się zobaczyć urozmaicony krajobraz pełen iglic, jam i kraterów, które muszą znajdować się na zwartym podłożu„.

Stardust wykonał fotografie 2 stycznia bieżącego roku, gdy przeleciał zaledwie 236 kilometrów od jądra komety. Dzięki temu zbliżeniu po raz pierwszy otrzymano obrazy o tak wielkiej rozdzielczości.

Wiemy już, że Wild 2 posiada cechy ukształtowane przez wiele procesów. Może ona być typową przedstawicielką komet, różni się jednak zupełnie od innych rodzajów ciał w Układzie Słonecznym„. Brownlee jest autorem jednej z czterech prac na temat Stardust, jakie ukazały się w tygodniku Science z 18 czerwca. „Mieliśmy szczęście, że Przyroda dała nam do badania tak ciekawy obiekt„.

Wykonane przez Stardust zdjęcia ukazują szczyty wysokie na 100 metrów i kratery głębokie na 150. Niektóre z tych ostatnich mają w centrum niewielkie wzgórki otoczone wyrzuconą materią, inne mają płaskie dna i proste ściany. Średnica największego z kraterów, nazwanego Lewa Stopa, to jedna piąta średnicy jądra komety, to znaczy około kilometra (kometa ma rozmiary około 5 kilometrów).

Zdjęcia szczegółów powierzchni jądra komety Wild w wykonane przez sondę Stardust w czasie zbliżenia 2 stycznia 2004 roku. Na fotografii po lewej pokazano niewielkie szczyty i zagłębienia widoczne na skraju obrazu. Zdjęcie z prawej to położenie 2-kilometrowej serii ułożonych na prostej skarp.

Kolejną niespodzianką było istnienie i zachowanie dżetów wyrzucających materię z powierzchni komety. Spodziewaliśmy się, że będzie ich kilka, a w czasie krótkiego przelotu znaleźliśmy przeszło dwa tuziny” – stwierdził Benton Clark z Lockheed Martin Space Systems w Denver.

Zespół uczonych spodziewał się, że dżety wyrzucać będą materię na niewielką wysokość, a ta następnie rozpływać się będzie w głowie komety. Zamiast tego okazało się, że niektóre bardzo szybkie dżety pozostają nienaruszone niczym strumień wody wydobywający się z węża ogrodowego. Zjawisko to spowodowało, że podróż Stardust była znacznie bardziej emocjonująca.

Stardust przeleciał przez trzy takie dżety, w sondę uderzało około miliona cząstek w ciągu sekundy” – powiedział Thomas Duxbury z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie. Dwanaście odłamków, większych niż pociski, wbiło się w zewnętrzną część osłony sondy sondy.

Gwałtowne dżety powstają, gdy Słońce ogrzewa lodowe rejony na powierzchni komety lub tuż pod nią. Stały lód, w procesie sublimacji, przechodzi w stan gazowy z pomięciem fazy ciekłej. Wydostając do kosmicznej próżni rozpędzany jest do setek kilometrów na godzinę.

Zespół zajmujący się wynikami płynącymi z sondy twierdzi, że za powstanie różnych obiektów na jądrze komety odpowiedzialna jest właśnie sublimacja i obiekty, które w kometę uderzały. Niektóre szczegóły mogły powstać miliardy lat temu, zanim na naszej planecie rozwinęło się życie. Cząstki zebrane przez Stardust pomogą być może w zrozumieniu wczesnej historii Układu Słonecznego.

Stardust wystartował w 1999 roku. W styczniu 2006 w amerykańskim stanie Utah wylądować ma kapsuła zawierająca pobraną w styczniu próbkę. Będzie ona analizowana Johnson Space Center w Houston.

Komety to obiekty, które fascynują ludzi od stuleci. Wielu uczonych uważa, że to właśnie one dostarczyły na naszą planetę wodę i węgiel i umożliwiły powstanie życia. Mają również zabójcze możliwości. Upadek komety był prawdopodobnie przyczyną wyginięcia dinozaurów.

Autor

Michał Matraszek