Szczątki rosyjskiej rakiety Proton ulegającej zniszczeniu w ziemskiej atmosferze były obserwowane w zachodniej Europie i Stanach Zjednoczonych.

2 grudnia o 5:15 naszego czasu jasny bolid był widoczny przez różne osoby patrzące w niebo, między innymi przez pilotów samolotów. Rozdzwoniły się telefony alarmowe.

Było przynajmniej 8 żółtych obiektów poruszających się wolniej niż Leonidy, które obserwowałem w zeszłym miesiącu” – powiedział Greg Bakker ze stanu Iowa, który wracał właśnie z żoną do domu samochodem.

To, co zobaczył Bakker nie było meteorem. Były to szczątki rosyjskiej rakiety Proton wystrzelonej zaledwie 10 godzin wcześniej z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Rakieta wyniosła na orbitę trzy satelity nawigacyjne, a sama spłonęła w atmosferze. Jej czwarty stopień, ważący około 800 kilogramów był właśnie widziany przez Bakkera.

Rickowi Bordignon’owi, lecącemu samolotem do Las Vegas udało się sfotografować upadek rakiety. Kiedy rozejrzał się po samolocie okazało się, że był jedynym pasażerem, który widział zjawisko. Według jego słów, wszyscy inni spali. Zjawisko było jednak widziane przez pilotów.

Spadające szczątki Protona widoczne były też po drugiej stronie Atlantyku, między innymi we Francji

Autor

Michał Matraszek