22 października rozpoczęło się jesienne seminarium dla młodszych Klubu Astronomicznego Almukantarat. Spotkaliśmy się w Krakowie, dokąd zjechali uczestnicy i kadra z całej Polski. Po przywitaniu oraz zebraniu wszystkich na dworcu, w towarzystwie lekkiego deszczu ruszyliśmy w stronę autobusu, który miał zawieźć nas do Poręby Wielkiej.

Fot: Dominik Sulik

Wczesnym wieczorem dojechaliśmy do Domu Wczasów Dziecięcych, gdzie zamierzaliśmy spędzić następne trzy dni. Po zjedzeniu kolacji i zakwaterowaniu nadszedł czas na świeczkowisko rozpoczynające. Był to pierwszy raz od wakacji, kiedy wspólnie mogliśmy pośpiewać piosenki. Niedzielny poranek rozpoczęliśmy od wyjścia części grupy do kościoła, w czasie, gdy pozostali powtarzali do swoich referatów lub grali w gry na świetlicy. Następnie mieliśmy kilka godzin zajęć sportowych, podczas których zawalczyliśmy całym seminarium w zbijaka, a później podzieliliśmy się na grupy grające w siatkówkę, bilarda oraz badmintona. Po obiedzie oficjalnie rozpoczęła się nasza pierwsza w życiu sesja referatowa, której tematem przewodnim był „Układ Słoneczny”. Tego dnia mieliśmy przeznaczone na nią cztery godziny, dlatego wypowiedziała się tylko połowa uczestników. Pierwszą turę referatów zwieńczyliśmy kolacją, po zjedzeniu której dostaliśmy czas do spożytkowania na naukę, granie w gry planszowe lub rozwiązanie dla zmęczonych, czyli spanie.

Kolejnego dnia czekała nas niemała niespodzianka. Po śniadaniu zaplanowane były warsztaty rakietowe. Ku zdziwieniu większości uczestników, kadra oświadczyła, że zamiast budować rakiety, będziemy robić ser. Nie zwlekając, ruszyliśmy w drogę. Spora część osób dalej uważała to za śmieszny żart, aż do czasu, kiedy stanęliśmy przed drzwiami gospodarstwa agroturystycznego. W pierwszej części zajęć została nam skrupulatnie przedstawiona teoria wyrobu sera oraz cała tradycja z nią związana.

Fot: Dominik Sulik

Dowiedzieliśmy się trochę o folklorze językowym, którego przykładem jest między innymi powiedzenie „kto ma owce, ten ma co chce” wyrażające ogromną wartość tego zwierzęcia w przeszłości. Dodatkowo wyjaśnione zostało, że osobę tworzącą ser nazywa się serowarem, o czym spora część z nas nie widziała. Pojęcie to tak bardzo się spodobało, że z czasem przerodziło się, w bliżej nieznany sposób, w określenie „serower”. Po wykładzie nadszedł czas na praktykę, podczas której własnoręcznie wyrabialiśmy oraz kosztowaliśmy świeżego sera. Na koniec warsztatów każdy dostał dwie pamiątkowe sztuki górskiego sera, które można było wraz z dyplomem zabrać ze sobą do domu i pochwalić się nimi przed rodziną oraz znajomymi.

Fot: Dominik Sulik

Po świetnie spędzonym czasie wróciliśmy na obiad do ośrodka, gdzie następnie rozpoczęliśmy drugą, czterogodzinną turę referatów. Około 19:00 udaliśmy się na kolację, po której nastąpił wieczorny czas wolny z zaplanowanymi przez kadrę wieloma ekscytującymi aktywnościami. Kolejnego, niestety już ostatniego pełnego dnia seminarium wyruszyliśmy na Suhorę, z której szczytu mieliśmy oglądać główne wydarzenie wyjazdu, czyli częściowe zaćmienie słońca. W czasie niełatwej wędrówki przyłączył się do nas pies, którego bardzo szybko nazwano mianem serowera, pimpusia lub burka. Wiernie towarzyszył nam on przez całą drogę na szczyt.

Fot: Dominik Sulik

Na miejsce dotarliśmy idealnie o czasie. Chociaż pogoda nie była perfekcyjna, to udało nam się zaobserwować zaćmienie, a niektórym nawet zrobić mu zdjęcia! Kiedy skończyliśmy patrzeć w niebo, zostaliśmy oprowadzeni po obserwatorium astronomicznym na Suhorze. Bardzo miły astronom opowiedział nam o budynku oraz pokazał jego główną część, czyli teleskop. Uczestnicy mieli do niego tak dużo pytań, że rozmowa trwała aż godzinę. Kadra w tym czasie zmieniała się, wartując przy naszym psim towarzyszu, który niestety nie mógł wejść do budynku. Chociaż zainteresowanie obserwatorium było ogromne, musieliśmy już schodzić z Suhory, żeby zdążyć na obiadokolację w ośrodku. Pożegnaliśmy się, po czym wyruszyliśmy w drogę powrotną. Kiedy znaleźliśmy się na ulicy prowadzącej w stronę naszego miejsca zamieszkania, stała się rzecz niesłychana. Serower wbiegł na pastwisko i zaczął zaganiać owce, które w strachu staranowały płot, po czym przebiegły przez jezdnie, znikając gdzieś za leżącym po drugiej stronie ulicy pagórkiem. Niestety nikomu nie udało się nagrać w pełni tego wydarzenia, jednak zapewniam, że była to sytuacja, która pozostanie w naszej pamięci jeszcze na długi czas.

Fot: Dominik Sulik

Pies odłączył się od nas pod ośrodkiem, a my ruszyliśmy na wyczekiwany posiłek, po którym mieliśmy krótką przerwę na przebranie oraz rozpakowanie się. Pod sam wieczór nastało jedno z najbardziej ekscytujących, a zarazem najsmutniejszych wydarzeń każdego seminarium, czyli świeczkowisko pożegnalne. Chociaż nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości, że to już koniec wyjazdu, to również z niecierpliwością czekaliśmy na ostateczne rozstrzygnięcie sesji referatowej. W końcu został ogłoszony werdykt. Pierwsze miejsce zajął Adam Sienkiewicz z referatem pt. „Co dzieje się pod atmosferą gazowych olbrzymów?”, drugie miejsce zdobyła Noemi Urbańska z referatem pt. „Misje badające komety”, na trzecim miejscu uplasowała się Olga Górna z tematem „Księżyce i pierścienie Saturna”. Kacper Gajda uzyskał nagrodę publiczności ze swoim referatem pt. „Powstanie układu słonecznego”. Dodatkowo wyróżnieni zostali Marta Siwiec, Dawid Chudzik oraz Zuzanna Karczewska.

Fot: Paulina Kudzia

Na zakończenie zaśpiewaliśmy kilka piosenek, po których rozeszliśmy się do różnych aktywności. Część osób wróciła do swoich pokojów, niektórzy zostali na nieoficjalnej części świeczkowiska, a jeszcze inni zebrali się na ostatni wieczór gier planszowych. Następnego dnia wstaliśmy wcześniej niż zwykle, żeby wyruszyć od razu po śniadaniu w drogę powrotną. Spakowani pożegnaliśmy się z ośrodkiem i odjechaliśmy do Krakowa. Na dworcu zrobiliśmy już ostatnią na seminarium zbiórkę, w następstwie której rozeszliśmy się w stronę swoich peronów. Chociaż nasz wspólny wyjazd nie trwał długo, to wszyscy zgadzamy się z tym, że był to świetnie spędzony czas i z niecierpliwością czekamy na kolejną okazję do ponownego spotkania.

Artykuł napisał Aleksander Iskra.

Autor

Avatar photo
Redakcja AstroNETu