Dojście do obecnej wiedzy astronomicznej zajęło ludzkości kilka tysięcy lat. Pogląd o Ziemi spoczywającej na żółwiach, słoniach czy wielorybach powoli ustąpił miejsca prawom Keplera, teorii ewolucji gwiazd czy hipotezie Wielkiego Wybuchu. Być może niektóre współczesne teorie też kiedyś odpłyną w przeszłość. Tymczasem zapraszamy Szanownych Czytelników do wspólnej zabawy w budowanie „dziecięcej kosmologii”!

Prawdopodobnie każdy z nas miał w dzieciństwie jakieś pojęcie o wyglądzie i miejscu Ziemi we Wszechświecie. Być może było ono podobne do tego, które mieli starożytni, umieszczający Ziemię w środku Świata, a planety na kryształowych sferach.

Nasza zabawa polegać będzie na wymianie takich hipotez i modeli. Z biegiem lat mogły one ulec zapomnieniu. Edukacja wpisała w nas „jedyny słuszny” model Wszechświata. Spróbujmy jednak odświeżyć to, co stworzyliśmy wiele lat temu.

Zapraszamy do przysyłania na nasz adres opisów swoich dziecięcych wyobrażeń o Kosmosie, a także zeskanowanych rysunków o tej tematyce. Mogą to być również opisy i rysunki sporządzone przez osoby, będące dziećmi dzisiaj. Jesteśmy również zainteresowani pojedynczymi słowami i zdaniami „astronomicznej gwary dziecięcej”. Prosimy o podawanie wieku autorów teorii. Będziemy sukcesywnie publikować nadesłane materiały (anonimowo, jeśli takie będzie życzenie).

Na początek próbka kosmologii w wykonaniu jednego z Redaktorów Astronetu:

Ziemia jest kulą zawieszoną bez podparcia w przestrzeni kosmicznej. Podobnie inne planety. Jednak pod nimi znajduje się rozciągająca się we wszystkich kierunkach… równina porośnięta trawą (bądź drzewami). Ziemia jakoś nie spada na tę równinę. Wędrując po tej równinie dojdzie się wreszcie do… granic świata. Mają one postać kamiennych, nieskończenie grubych ścian, rozciągających się nieskończenie wysoko. Słońce znajduje się bardzo daleko. Tak daleko, że nikt tego nie był w stanie zmierzyć odległości”. Kilka lat wcześniej jednym z pierwszych słów jakie potrafiłem wymówić było „gingi” oznaczające… Księżyc! Dziadek z babcią musieli pewnie przestudiować kalendarze żeby zaspokajać moją chęć oglądania Srebrnego Globu 🙂

Z późniejszego okresu pamiętam obserwacje charakterystycznych układów gwiazd, których nie byłem w stanie rozpoznać. Na przykład zimową porą, wracając wieczorem ze szkoły widziałem kilka gwiazd tworzących coś na kształt Maleńkiego Wozu albo trzy gwiazdy ułożone na linii prostej w równych odstępach. Musiało minąć kilka lat zanim dowiedziałem się co to za obiekty„.

Pamiętam też świecącą nisko ponad południowo-zachodnim horyzontem (ponad szkołą 🙂 jasną „gwiazdę”, którą moi koledzy nazywali Gwiazdą Polarną. Nie mogła nią oczywiście być ze względu na położenie, ale znów musiałem czekać wiele lat zanim domyśliłem się, że mieliśmy wtedy do czynienia z Wenus” (Michał Matraszek, lat mniej niż 6, lata 70-te XX wieku i później…).

Oto pierwszy tekst przysłany przez Czytelniczkę (AK). Serdecznie dziękujemy!

Obecnie mam 33 lata i jestem zwyczajną gospodynią domową. Zawsze mnie jednak interesowało i nadal interesuje co jest wokół nas„.

Jako dziecko (ok. 5-8 lat) wyobrażałam sobie Ziemię jako bardzo dużą ale skończoną płaszczyznę o pewnej skończonej grubości. Jednak nikomu nie udało się przekopać tej płaszczyzny na wylot. Nad tą skorupą ziemską rozciągała się półkoliście sfera niebieska – czyli olbrzymia płachta niebieskiego materiału. Za nim siedział sobie Pan Bóg, aniołowie i święci. Słońce to była ogromna boża żarówka, która nocą gasła. Ale gdy zapadał zmrok, można było jeszcze dostrzec trochę blasku chwały niebiańskiej przez dziury (po gwoździach) w materiale niebieskim. Tak właśnie wyobrażałam sobie gwiazdy. Czasami jednak rozdzierał się większy kawałek owej płachty niebieskiej. To był Księżyc. Do dziś pamiętam jak wydawało mi się, że przez świecący sierpowaty otwór widzę kawałek płaszcza Matki Boskiej„.

Z biegiem lat mój obraz świata modyfikował się i wzbogacał. Na pewno już w 5 klasie szkoły podstawowej przyjęłam teorię Kopernika. Wiedziałam, że gwiazdy gromadzą się w galaktykach i one również poruszają się – tylko nie bardzo miałam pojęcie dokąd. Uważałam wtedy, że cały poznawalny Wszechświat znajduje się we wnętrzu olbrzymiej sfery. Za tą niezwykle odległą sferą znajduje się Królestwo Boże, a jeszcze dalej nieskończona czeluść piekielna…

W czasach licealnych ten obraz uległ dalszej modyfikacji. Bóg nie znajduje się na krańcach Wszechświata, ale w jakimś wyższym wymiarze. Wyższym i dlatego widzi naszą przeszłość i przyszłość. Tak jak my żyjąc w przestrzeni trójwymiarowej (jeśli chodzi o określanie położenia) możemy oglądać dwuwymiarowe obrazki z książki. Będąc na jednej stronie wiemy co jest na następnej. Bóg przenika nas lecz my go nie widzimy. Od tych szkolnych czasów nie wymyśliłam już nowej teorii. Ale bardzo mnie ciekawi co jest za najdalszymi kwazarami, co było przed Wielkim Wybuchem…

Szkoda, że nie mam łatwego dostępu do skanera. Dołączyłabym jeszcze kosmiczne rysunki mojej 5-letniej córki. Szczególnie podobają mi się jej słupy materii z młodymi „dziećmi-gwiazdami” i olbrzymią „mamą-gwiazdą”. Piękna jest też tajemnicza istota – „kosmiczny kot” – cały w gwiazdach, który przemierza kosmiczne pustkowia. I jeszcze jeden rysunek, jak dla mnie jest niezwykły: czarna dziura pochłaniająca młodą gwiazdę i ratujący ją „tatuś-gwiazda”, który odcina przepływający strumień materii jednocześnie „klepiąc” czarną dziurę. Dużo opowiadam dziecku o Wszechświecie a ono jak widać ma wyobraźnię…

Wspomnienia Bartosza Majdy

Dawno, dawno temu, gdy miałem może 4-5 lat, uwidziało mi się, że ludzie czerpią prąd elektryczny ze Słońca, tj. na Ziemi stoją spiralnie słupy elektryczne: mały, większy, jeszcze większy, aż ostatni jest taki wielki, że dochodzi do Słońca i dotyka go kablem – jak gdyby nie wystarczył jeden słup 😀 (była jeszcze ilustracja tego pomysłu ale niestety najprawdopodobniej została wywieziona gdzieś na rozpałkę). Nie zwracałem sobie wówczas głowy takimi szczegółami jak np. to że moi rodzice pracują na rozdzielni elektrycznej, która czerpie prąd z niedalekiej bełchatowskiej elektrowni„.

Poza tym oglądając jakąś książkę popularnonaukową znalazłem ilustrację przedstawiającą, oczywiście nie w skali, planety Układu Słonecznego z samym Słońcem włącznie. Przez parę ładnych lat żyłem w przekonaniu, że Ziemię od Marsa oddziela przestrzeń o długości ułamka promienia tych planet i że Jowisz jest tylko trochę mniejszy od Słońca. Dopiero później przyszło olśnienie przy oglądaniu rzeczywistego nieba„.

Aha i jeszcze jedno: gdy usłyszałem kiedyś że na Księżycu odkryto wodę wziąłem się do rysowania planu, a raczej schematu bazy księżycowej. Z pompy wodnej 🙂 wychodziła strzałka z napisem woda, która trafiała do kompleksu mieszkaniowego, do szklarni i do elektroliziarni :), z której z kolei wychodziły strzałki z napisem tlen i wodór które trafiały do kompleksu mieszkaniowego i do kosmodromu itp. Jeśli gdzieś znajdę tę ilustrację, to postaram się wam przesłać„.

Wojciech Grochowski

Od najwcześniejszych lat mojego świadomego życia towarzyszy mi przekonanie, że TO wszystko co nas otacza odbywa się w kałuży znajdującej się w jakimś świecie zewnętrznym. Na zewnątrz toczy się inne życie, a my przeżywamy nasze radości i rozterki w niezbyt rozległej kałuży wydzielonej materii„.

Utwierdzałem się w tym przekonaniu zyskując dostęp do kolejnych obszarów wiedzy odkrytych przez człowieka„.

Nie tak dawno żyliśmy w świecie opisywanym liczbą 5 miliardów: pięć miliardów lat liczyła Ziemia na której żyło 5 miliardów stworzeń ludzkich i na tyle też oceniano sumę dotychczas żyjących, od chwili powstania (stworzenia) ludzi„.

Po pewnym czasie pojawiła się wiedza o kolejnych 5 miliardach – stworzeń żyjących w naszym organizmie, od których istnienia jest zależna nasza codzienna egzystencja.Teraz te liczby uległy pewnym uściśleniom, ale rząd tych wielkości jest ten sam!

Najwcześniejsze wyobrażenia, które doprowadziły mnie do podanych na początku konkluzji, dotyczyły widzianego z Ziemi otoczenia„.

Przypuszczałem, że zarówno gwiazdy jak i Księżyc tworzą kopułę oddzielającą nas od Świata Zewnętrznego. Pewne poparcie tej hipotezy znalazłem, gdy dowiedziałem się o tym, że Księżyc oglądamy tylko z jednej strony. Druga mogła być już poza kopułą! Z tej hipotezy musiałem się jednak wycofać po wykonaniu zdjęć drugiej strony Księżyca prze „sondę kosmiczną”„.

Nadal towarzyszy mi jednak dziecięce przekonanie, że tak, jak miliardy stworzeń: bakterii, enzymów itp. egzystujących wewnątrz nas, swoją aktywnością utrzymując nas przy życiu i wraz z nami, w większości, kończących swą ziemską przygodę, tak samo my wraz ze znanym nam fragmentem świata materialnego znajdujemy się w Nieznanym Otoczeniu Zewnętrznym„.

Autor

Michał Matraszek

Komentarze

  1. Rafał B. Szulc    

    Kosmologia – dziecięca NADAL1. Żyjemy już w XXI-szym wieku, i często, spoglądając w przeszłość, odnosimy wrażenie, że ludzkość dumnie kroczy naprzód. Czyli : pewnie i wytrwale posuwamy się drogą postępu!
    2. Nauka rozwija się ciągle, trwa burzliwy postęp technologiczny, rośnie nasza mądrość, zdolność przewidywania, możliwości intelektualne, mamy również : postęp społeczny. Cokolwiek by to miało znaczyć…
    3. Czyli : jest dobrze, a będzie coraz lepiej!
    4. Lecz, tak naprawdę, jest to tylko pewne oczekiwanie, dość… zwodnicze. Można by nawet rzec: niebezpiecznie zwodnicze!
    5. Bowiem rozwój w jednej dziedzinie – okupujemy spadkiem zainteresowania, a w konsekwencji : regresem, który dotyka dziedziny innej. Mniej modnej, mniej przyciągającej uwagę, ale czy na pewno mniej ważnej?
    6. Przykładowo: Większość ludzi, bez zastanowienia się niemal, stwierdzi, iż obecne zasady funkcjonowania państw, są  lepsze, niż były kiedykolwiek w historii. Że rządy bardziej się liczą ze zdaniem obywateli, oraz, co już nie budzi niemal żadnych wątpliwości : mniej uciskają poddanych.
    7. Lecz… to tylko pozór! Bowiem w rzeczywistości żaden władca średniowieczny, żaden król, cesarz, najgorszy nawet satrapa, nie może się równać z zakresem władzy, jaką mają nad swymi poddanymi obecne, demokratyczne państwa!
    8. I to zarówno pod względem tego, co mogą nam kazać lub zabronić, lecz i pod tym, de facto – najważniejszym : skalą przechwytywania efektów naszej pracy! Dawniej władca zadowalać się musiał dziesięciną…
    9. Ale – to tylko dygresja. Rzecz sprowadza się do tego, że  Ludzkość, jako całość – wcale nie jest coraz mądrzejsza. Czasami można odnieść wrażenie, że to raczej zidiocenie – postępuje coraz szybciej…
    10. Tak, jakby malejąca ilość rzeczywistych trudności – sprzyjała wynajdywaniu problemów urojonych. A spadek zagrożeń ze strony świata, czy też przyrody – człowiek postanowił sobie rekompensować własnymi szaleństwami. Zresztą – z nawiązką…
    11. Naprawdę – wcale nie jesteśmy coraz mądrzejsi…
    12. A jeśli o niektórych sprawach wiemy nieco więcej niż nasi przodkowie, nie jest to jeszcze powód, aby wpadać w samozadowolenie. Bowiem : jesteśmy tylko karłami, stojącymi na barkach gigantów…

    13. Myśl o tym, że Świat mógłby się znajdować na grzbiecie gigantycznego słonia, bądź też wieloryba – budzi w nas dziś uśmiech politowania. Ach, co za niedorzeczność!
    14. Lecz trzeba powiedzieć, że autorzy tych koncepcji, w miarę swych możliwości, dysponując dość ograniczoną ilością danych, przynajmniej starali się znaleźć dla Świata jakieś solidne oparcie!
    15. A jak mocne oparcie znajdujemy dla hipotezy Wielkiego Wybuchu?
    16. Promieniowanie reliktowe miało, w momencie gdy zakończyła się faza jego równowagi termodynamicznej z materią – temperaturę (odpowiadającą jej energię) rzędu setek milionów stopni. Dziś – obserwujemy owe fotony, gdy mają energię odpowiadającą PCDCz – ok. dwóch (z groszami) kelvinów.
    17. Różnica pochodzić ma z bardzo znacznego przesunięcia ku czerwieni. Dosyć spore to… przesunięcie.
    18. Przejściowo podniesiono wiek pełnoletności Wszechświata : nawet do 24 miliardów lat. Lecz obecnie, od chwili gdy zaczęły szerszym strumieniem spływać dane z obserwatoriów, umieszczonych w kosmosie – kolejne szacunki powodują konieczność stałego zmniejszania tej wielkości, co wynika z rozważań ogólnych. Teoretycy, bilansujący cały przebieg zdarzeń – mówią już nawet o tym, że i 12 miliardów – to chyba za dużo…
    19. A równocześnie – wykrywane są obiekty, które… wydają się być znacznie starsze.
    20. Zaś z samego krańca czułości naszych aparatów – wesoło migają do nas całkiem spore, i zdumiewająco dojrzałe – galaktyki. Których szacunkowa odległość (a więc i… wiek!) wynosi – stanowczo zbyt wiele.
    21. Aha, tak na marginesie: cechuje je red-shift raptem ok. 0,7 – więc skąd promieniowani tła ma aż tyle większy?!
    22. Dodajmy jeszcze kłopoty, z utrzymaniem przez Wszechświat – właściwej wagi. Chyba biedaczek był poddany zbyt ścisłej diecie: jego niedowaga jest dramatyczna! To już przekracza granice anoreksji, bowiem brakuje mu, bagatela! – 90 % masy. Lekko licząc, przy ewidentnie zawyżonych rachunkach, w stosunku do tego, co widać…
    23. Bo jak trochę podłubać, to i to, co widać – też ma, zdaje się, 90%-owe manko!
    24. To jakie naprawdę mamy pokrycie w obserwowalnej, bezspornie istniejącej masie? 10% – a może… jeden?!
    25. Ale jeszcze… Badacze zapewniają nas, że z tego co mierzą, to, w zakresie dostępnym naszym obserwacjom – Wszechświat jest płaski, to znaczy : jego metryka jest euklidesowa.
    26. A równocześnie – promieniowanie tła zalewa nas zewsząd. Czyli : w którą stronę nie spojrzymy, to widzimy docierający do nas obraz (no, powiedzmy – nieco rozmyte światełko, od owegoż „obrazu” pochodzące) otaczającego nas (sic!), wczesnego, rodzącego się Wszechświata…
    27. który był znacznie, wiele rzędów jednostek – mniejszy niż ten dzisiejszy…
    28. Ale kosmologowie zapewniają, że  wszystko jest pod kontrolą, i naprawdę – nie ma się czego czepiać…
    29. Bo  za całe to zamieszanie odpowiada inflacja. A cóż to takiego, ta inflacja?
    30. To pewien pomysł teoretyków, wyjaśniający w jaki sposób doszło do  wygładzenia zmarszczek w młodym, tworzącym się Wszechświecie. Polegało to na jego niepohamowanym rozroście, przebiegającym szybciej, niż… prędkość światła!
    31. Kochani! W zestawieniu ze  scenariuszem inflacyjnym, hipoteza o tym, że Księżyc, może byś zrobiony z sera – wygląda niesłychanie elegancko od strony matematycznej, i wykazuje uderzająco wręcz ścisłą zgodność z danymi obserwacyjnymi, czyli : daleko idącą fizyczność opisu…
    32. W przeciwieństwie do owej, postulowanej inflacji, nie mającej oparcia w  żadnych badaniach obserwacyjnych, i pokrycia w jakichkolwiek zjawiskach, które możemy, moglibyśmy, i kiedykolwiek będziemy mogli – zaobserwować w laboratoriach, czy innych eksperymantach fizycznych.
    33. Czyli ów proces, lub zjawisko, jest, z punktu widzenia fizyki, jako nauki eksperymentalnej, zdarzeniem magicznym. Bowiem poza fizykę (jako naukę eksperymentalną) – wykraczającym.
    34. A pomimo tego – naukowość, w sensie właśnie fizycznym, czyli zamykającym się w obszarze doświadczeń – uparcie ową naukowość – udającym.

    35. Onegdaj, w dość już archaicznym wątku http://forum.astronet.pl/index.cgi?10 napisałem posta pt.  Tylko to jedno pytanie? – gdzie zastanawiałem się nad tym, czy by nie  obstawić Żółwia. Bowiem koń, o nazwie Wielki Wybuch – choć uchodzi powszechnie za faworyta w tej gonitwie, to, wg mnie – ma trochę za krótkie nogi…
    36. Coś mi wychodzi, że nie będzie zbyt dobrze się spisywał w dłuższym dystansie!
    37. A gdy faworyci są aż tak dęci – to już lepiej grać na fuksa…
    38. No a taki Żółw… On ma swoją klasę! Nie jest sprinterem – to pewne. Ale w tej  dziedzinie liczy się bardziej wytrzymałość, a tu – nic mu zarzucić nie można! A do tego – ta jego długowieczność. No i w ogóle, co tu dużo mówić : to naprawdę twardy zawodnik. Solidny!
    39. Dlatego, jeśli już mam coś stawiać w tej gonitwie, to… chyba jednak na Żółwia. Zresztą, jak wspominają, podobno nawet Herkules miał spore trudności, kiedy próbował go prześcignąć!

    1. Michał M.    

      Zgadzam się co do demokracji, co do nauki – nie całkowicie — Witam,

      > 6. Przykładowo: Większość ludzi, bez zastanowienia się
      > niemal, stwierdzi, iż obecne zasady funkcjonowania państw, są
      > lepsze, niż były kiedykolwiek w historii. Że rządy
      > bardziej się liczą ze zdaniem obywateli, oraz, co już nie budzi
      > niemal żadnych wątpliwości : mniej uciskają poddanych.
      > 7. Lecz… to tylko pozór! Bowiem w rzeczywistości
      > żaden władca średniowieczny, żaden król, cesarz, najgorszy
      > nawet satrapa, nie może się równać z zakresem władzy, jaką mają
      > nad swymi poddanymi obecne, demokratyczne
      > państwa!

      > 8. I to zarówno pod względem tego, co mogą nam
      > kazać
      lub zabronić, lecz i pod tym, de facto
      > najważniejszym : skalą przechwytywania efektów
      > naszej pracy! Dawniej władca zadowalać się musiał
      > dziesięciną…

      Co do koncepcji państwa prawa (bezprawia) przedstawionej powyżej – całkowicie się zgadzam! Podpisuję się obydwoma rękmai! A wiesz czemu ten wspomniany król nie był taki zły dla poddanych? Bo po nim władzę dziedziaczył syn i staremuy zależało, żeby ludzie nie zbuntowali się przeciw młodemu. We Francji, hołota zrobiła burdę (rewulucję) i nowa władza okazała się jeszcze bardziej okrutna niz stara. A teraz? SLD zależy na protestach przeciwko opozycji i odwrotnie. To jest właśnie chore w demokracji.

      Polska wersja tego niedorobionego systemu ma jeszcze jedną wadę: ma w d…. naukę. Demokracje w USA i Europie przynajmniej inwestują w wiedzę i nas jako miłośników astronomii to cieszy. A u nas d… blada. U nas nie inwestuje się w nic 🙁

      > 9. Ale – to tylko dygresja. Rzecz sprowadza się do tego,
      > że  Ludzkość, jako całość – wcale nie jest coraz
      > mądrzejsza.
      Czasami można odnieść wrażenie, że to raczej
      > zidiocenie – postępuje coraz szybciej…

      Tak, jako całość idiociejemy. Ile procent ludzi zrozumie Twoje poniższe rozaważania o kosmologii? Ja rozumiem, ale dla większości ludzi liczy się tylko kto zdobędzie Oscara za rolę drugoplanową, albo z kim teraz ożeni się Bruce Willis… Nauka wymaga myślenia, więc jest niepopularna. Szkoda, że nie rozumieją tego rządzący tym światem.

      > 13. Myśl o tym, że Świat mógłby się znajdować na grzbiecie
      > gigantycznego słonia, bądź też wieloryba – budzi w nas dziś uśmiech
      > politowania. Ach, co za niedorzeczność!

      We mnie nie budzi. Taka była kosmologia. Nasza dzisiejsza też kiedyś może okazać się zła, ale to nie powód żeby wyśmiać Wielki Wybuch. Wtedy słonie odpowiadały wszystkim poczynionym obserwacjom, teraz Wielki Wybuch spełnia ten warunek.

      > 16. Promieniowanie reliktowe miało,
      > w momencie gdy zakończyła się faza jego równowagi
      > termodynamicznej
      z materią – temperaturę (odpowiadającą
      > jej energię) rzędu setek milionów stopni. Dziś –
      > obserwujemy owe fotony, gdy mają energię odpowiadającą PCDCz –
      > ok. dwóch (z groszami) kelvinów.
      > 17. Różnica pochodzić ma z bardzo znacznego
      > przesunięcia ku czerwieni.
      Dosyć spore to…
      > przesunięcie.

      Bo tyle się rozszerzył Wszechświat. A czy pamiętasz jak w ciągu miesiąca 1989 roku cukier podrożał o 1000 procent? Kto by w to uwierzył? Mówimy o wczesnym Wszechświecie (i późnym komuniźnie, wczesnym neokomuniźmie), o czymś czego nie możemy po prostu traktować jako troche cieplejszą dzisiejszość. Świat jest teraz inny (fizycznie i politycznie).

      > 18. Przejściowo podniesiono wiek
      > pełnoletności
      Wszechświata : nawet do 24 miliardów
      > lat. Lecz obecnie, od chwili gdy zaczęły szerszym strumieniem spływać
      > dane z obserwatoriów, umieszczonych w kosmosie – kolejne szacunki
      > powodują konieczność stałego zmniejszania tej wielkości, co wynika
      > z rozważań ogólnych. Teoretycy, bilansujący cały przebieg zdarzeń –
      > mówią już nawet o tym, że i 12 miliardów – to chyba za dużo…
      > 19. A równocześnie – wykrywane są obiekty, które…
      > wydają się być znacznie starsze.

      Ostatnio chyba ten problem jest jako tako rozwiązany.
      Poza tym – zawsze tak bywało: Gdy pierwszy raz wyznaczasz jakąkolwiek wielkość, na ogół dysponujesz kiepskim sprzętem i Twoje oszacowania mogą się różnić od wartości, którą otrzyma się po wielu latach. A tu mówimy o najbardziej egzotycznej wielkości – o wieku WSZYSTKIEGO! Mówimy o tym jak to WSZYSTKO powstawało. I błędy rzędu 100 procent to naprawdę nie jest aż tak dużo, aby obalić teorię W.W.
      Ktoś się może śmiać, ale podanie wielkości z dokładnością do 100 procent to często niezłe osiągnięcie. Na przykład: Odległość z Łodzi do Warszawy to 100 kilometrów. Nie 1000, nie jest potrzebny samolot! Nie 10, nie dojadę tam rowerem za godzinę. Gdzieś około 100 kilometrów. Potrzebuję pociągu lub samochodu. Podanie rzędu wielkości to naprawdę czasem duże osiągnięcie. Galaktyka M31 jest około 2 milonów lat świetlnych od nas. Nie 2000 i nie 2 miliardy! Oszacowanie ma dużą wartość.

      > 28. Ale kosmologowie zapewniają, że  wszystko jest
      > pod kontrolą,
      i naprawdę – nie ma się czego czepiać…
      > 29. Bo  za całe to zamieszanie odpowiada
      > inflacja.
      A cóż to takiego, ta inflacja?
      > 30. To pewien pomysł teoretyków, wyjaśniający w jaki sposób
      > doszło do  wygładzenia zmarszczek w młodym, tworzącym
      > się Wszechświecie. Polegało to na jego niepohamowanym
      > rozroście,
      przebiegającym szybciej, niż
      > prędkość światła!

      Inflacja to hipoteza. Nikt nie traktuje jej jako „jedynej słusznej”, a jeśli traktuje, to są to objawy jakiejś choroby. W nauce używa się argumentów. A argumenty za inflacją jakieś są.

      Tym się różni nauka od polityki – uprawiać ją (naukę) należy uczciwie.

      > 31. Kochani! W zestawieniu ze  scenariuszem
      > inflacyjnym,
      hipoteza o tym, że Księżyc, może byś zrobiony
      > z sera – wygląda niesłychanie elegancko od strony
      > matematycznej, i wykazuje uderzająco wręcz ścisłą zgodność z
      > danymi obserwacyjnymi,
      czyli : daleko idącą
      > fizyczność
      opisu…

      To, że Księżyc nie jest z sera sprawdzono w 1969 roku. Być może kiedyś znajdzie się tak samo mocny dowód za lub przeciw inflacji. Na razie nie ma. Na razie inflacja jest niesprzeczna.

      > 35. Onegdaj, w dość już archaicznym wątku
      > http://forum.astronet.pl/index.cgi?10 napisałem posta pt. 
      > Tylko to jedno pytanie?
      – gdzie zastanawiałem się nad
      > tym, czy by nie  obstawić Żółwia. Bowiem koń, o
      > nazwie Wielki Wybuch – choć uchodzi powszechnie za
      > faworyta w tej gonitwie, to, wg mnie – ma trochę za krótkie
      > nogi…

      Podaj lepszego, takiegow którym wytłumaczone zostały wszystkie obserwacje: rozszerzanie, promieniowanie tła. Wielkiego Wybuchu nie promuje się dlatego, że komuś „na górze” on się podoba. Mówi sie o nim bo w tej chwili nie znamy lepszego kandydata na opis Wszechświata jako całości.

      Dużo ludzi krytykuje Wielki Wybuch. Każdemu wolno, demokracja. Nienawidzą go często z jakichś irriacjonalnych powodów. Bo osobliwość! (wcale nie wiadmo, coś się działo przez 10^-43 sekundy o czym nic nie wiemy). A może komuś Wielki Wybuch przeszkadza z powodów światopoglądowych? Naprawdę: Teoria Wielkiego Wybuchu i teoria o swtorzeniu Świata przez Siłę Nadprzyrodzoną są niesprzeczne!

      pozdrawiam

      1. Rafał B. Szulc    

        Tytuł? ser!1. Mój tekst był, niejako z założenia, prowokacyjny. Dlatego – no cóż, traktowałem temat, powiedzmy… dosyć swobodnie.
        2. Czytelników, którzy jakoś nie są przekonani do  Żółwia – odsyłam do książek Terrego Pratcheta. Powiadam wam, przeczytać trzeba KONIECZNIE !!
        3. Oczywiście, o ile ktoś nie jest zbytnio sieriozny…
        4. Co do  promieniowania reliktowego, to jednak jest trochę rzeczy, powiedzmy : niejasnych.
        5. Tak duży stopień poczerwienienia bierze się, głównie – z różnicy prędkości pomiędzy tą częścią z ekspandującej materii wczesnego Wszechświata, która owe promieniowanie, dziś do nas docierające, wyemitowała, a nami, obserwatorami. Dotąd jest, powiedzmy, wszystko OK.
        6. Pewną zagadką jest jednak to, jak mamy patrzeć na kwestię rozciągania się Wszechświata. Chodzi już o ten etap po W.Wybuchu, a jeszcze dokładniej : po wyemitowaniu tych fotonów, które obserwujemy obecnie.
        a) Czy było to jedynie rozbieganie się materii w przestrzeni? Chyba nie.
        b) Wprawdzie sama przestrzeń, jako arena działań, czy też scena – zaczęła wtedy, z grubsza, przypominać tę, którą znamy obecnie, lecz czy owa arena – była już w pełni rozprostowana? Zapewne również : nie.
        c) Przypomnę : obserwujemy gorącą zupę, dość już rzadką, o temperaturze setek milionów kelvinów, w chwili, gdy właśnie promieniowanie oddzieliło się od materii, w tym sensie, że zaszło przejście fazowe, i parametry układu zmieniają się na tyle, iż nie będzie już zachowana równowaga termodynamiczna pomiędzy materią, a promieniowaniem. Czyli krążące tu, wyemitowane przed chwilą fotony, o wysokich energiach, śmigają pośród cząstek elementarnych, rozpoczynających łączenie się w atomy helu.
        d) Od tego momentu materia częściej emituje fotony, niż je pochłania, dlatego też – stygnie. Oto przed chwilą, nastąpił ten ostatni akt, kończący dramat, zwany Wielkim Wybuchem. I właśnie fotony, wyemitowane w owej ostatniej chwili – stanowią promieniowanie reliktowe.
        e) Natomiast gorąca kula młodego Wszechświata, ciągle jeszcze stanowiła skupioną, wystarczająco dużą masę, aby produkować grawitacyjne efekty kwantowe. Lecz my – nadal nie mamy spójnej, kwantowej teorii grawitacji. Choć niektóre z efektów – już znamy, dzięki O-T-Względności.
        f) Jednak jeszcze w owym momencie rozciąganie Wszechświata, to nie tylko rozbieganie się zawartej w nim materii – lecz również, a może : przede wszystkim – rozszerzanie się samej przestrzeni!
        g) I poprzez ową, jakoś tam zmieniającą się przestrzeń – przemieszcza się ta populacja fotonów, która nas tu interesuje : promieniowania reliktowego.
        h) Można by ją określić jako światło, ze stołu laboratoryjnego Stwórcy…

        7. Ponieważ stanowi ona produkt ostatniego momentu równowagi termodynamicznej pomiędzy materią i energią, jest więc w niej zapisana informacja o stanie Wszechświata.
        8. Tyle, że… uwikłana.
        9. Temperatura mogła być, np. wyższa – a wtedy większy byłby, równoważący to, obecny red shift. Mogłoby też być odwrotnie : mniejsze przesunięcie, a i temperatura byłaby w owej ostatniej chwili – niższa.
        10. Lecz o tym, jaka być musiała – wnioskujemy, poprzez odpowiednie wyliczenia, opierające się m.in. na pewnych stałych fizycznych.
        11. Lecz skąd pewność, że są one, rzeczywiście na tyle stałe, że… nie zależą od  stanu Wszechświata?
        12. Tu – uwaga : nie chodzi mi wcale o tzw. stałą Hubble’a, co do której, zapewne, bardziej właściwe byłoby określenie : współczynnik. Bowiem owa wielkość, o czym wiemy – ma prawo się zmieniać, w zależności od chwili, w której obserwowalibyśmy Wszechświat.
        13. Ale czy możemy być pewni, że np. prędkość światła, bądź takie stałe jak: struktury subtelnej, Plancka, grawitacyjna, dielektryczna próżni – że nie istnieje żadne powiązanie ich z – dajmy na to – promieniem Wszechświata? Lub jego gęstością w danej chwili?
        14. Oczywiście – fizycy odpowiedzą, że nic na to nie wskazuje. Ale, dodam, również nic nie mówi nam, że możemy taką możliwość wykluczyć.
        15. Nadal nie znamy mechanizmu, w jaki została wyprodukowana przestrzeń. Ani też, nie wiemy – jakim kosztem – czyli jaką reprezentuje wartość.
        16. A od bardzo dawna oczekiwanej Kwantowej Teorii Grawitacji – jak nie było, tak nie ma. Podobnie jak i Jednolitej Teorii Pola.
        17. Ostatni wielki wyczyn teoretyków, Elektrodynamika Kwantowa, zwana przez twórców, z pewną dozą prowokacyjnej przewrotności : QED – powstała niemal ćwierć wieku temu. Natomiast w miarę wzrostu możliwości badawczych, wręcz huraganowego rozwoju technik pomiarowych i zalewu danych – szara publiczność widzi z tego jakby coraz mniej…
        18. Można nawet odnieść wrażenie, że  im więcej danych, tym mniej interpretacji, i nowych, ciekawych koncepcji teoretycznych. A przynajmniej : takich, które przyciągnęłyby powszechną uwagę. Porównywalną z tym, co zaczęło się dziać, gdy pojawiła się OTW – ludziska dyskutowali o tym w salonach i kawiarniach!
        19. Dlatego… no cóż : Księżyc z sera – stanowić może już pewne wyzwanie dla ludzkiej, pozanaukowej wyobraźni, prawda?
        20. Wprawdzie Amerykanie byli tam, i podobno zbadali wszystko dokładnie, ale – zastanówmy się. Tacy Amerykanie… Czy oni się znają na serze, albo w ogóle na porządnej kuchni? Żyją pod terrorem wyznawców zdrowej żywność. Tfu! Paskudztwo!!
        21. Natomiast całkiem co innego, gdyby tam byli Francuzi – oni umieją rozpoznać każdy gatunek sera. Bo produkują tego, coś tak ze dwa tysiące gatunków!
        22. Dlatego, z tym Księżycem – ciągle nie mogę uznać, że sprawa jest przesądzona. No bo mogą wyjść jeszcze jakieś nowe fakty, prawda?
        23. Oczywiście, jest zrozumiałe, że ten ser – ma już swoje lata… Co tu dużo mówić, musiał nieźle stwardnieć przez ten czas, a już najbardziej – w środku. Taaa… To pewne! stwardniał na kamień. No a z wierzchu – mocno się jeszcze zakurzył, to przecież widać. Nie ma co się dziwić, w takim okresie czasu to raczej normalne.
        24. Bez dwóch zdań : do jedzenia już się nie nadaje!
        25. Poza tym, jeśli to Rokfor – to dobrze, że jest tak daleko. Inaczej bowiem ten, no, jakby to określić? Hm, z braku innego słowa powiem : zapach – byłby nie do wytrzymania!

      2. Bogumil Czechowicz    

        Kanadyjska d… jest jeszcze wieksza! — Szanowny Panie Michale!
        Tu zacytuje W.S.Pana informacje:
        „Co do koncepcji państwa prawa (bezprawia) przedstawionej powyżej – całkowicie się zgadzam! Podpisuję się obydwoma rękmai! A wiesz czemu ten wspomniany król nie był taki zły dla poddanych? Bo po nim władzę dziedziaczył syn i staremuy zależało, żeby ludzie nie zbuntowali się przeciw młodemu. We Francji,(#1) hołota zrobiła burdę (rewulucję) i nowa władza okazała się jeszcze bardziej okrutna niz stara. A teraz? SLD zależy na protestach przeciwko opozycji i odwrotnie. To jest właśnie chore w demokracji.

        Polska wersja tego niedorobionego systemu ma jeszcze jedną wadę: ma w d…. naukę. Demokracje w USA (#2)i Europie przynajmniej inwestują w wiedzę i nas jako miłośników astronomii to cieszy. A u nas d… blada. U nas nie inwestuje się w nic :”
        # sa wprowadzone przeze mnie:
        #1. Kazda rewolucja jest uzasadniona – inaczej by nie zaistniala ale motloch zgnoji kazda idee bo motloch to zycie a jego imperatywem jest przezycie a nie idea ktora i tak jest niesmiertelna.
        #2. Dla pokrzepienia serc : Kanada przy jednej z najwyzszych stopmzyciowych (bez watpienia pierwsza trojka lub nawet numer 1 znajduje sie na 18 pozycji(per capita) w inwestycjach naukowo badawczych. Niby ni tak zle ale jak sie odejmie USA, Kraje Europejskie,Argentyne, Japonie, Koree Poludnowa, Australje i New Zeland to pozostaje nam zaszczytne miejsce przed Mali, Wybrzerzem Kosci Sloniowej i oczywizda Korea Polnocna.

        Ciesze sie jednak Panie Michale ze poruszylismy ten problem: mnie ulzylo ze nie tylko kanada jest „so stupid” ale czasami w Europie nie jest rozowo!
        Pozdrawiam Serdecznie Waszmosc Panstwa!
        Towarzysz Niepancerny (szkoda) i Niepartyjny (Bogu chwala)
        Bogumil Czechowicz Saskatoon SASK. Canada!

        1. generał-minor RaBaSz    

          Pomnikowo… — Niestety, w Europie jednak JEST różowo – i to nawet dość mocno… A tak poza tym: cóż to za radość, z cudzego nieszczęścia?!
          Ale gratuluję Waszmości tytułu posta. Faktycznie, niektóre d…(kracje) są jakby większe, bardziej… maSsSywne! Dlatego, nawiązując do innego, czyjegoś nieco frywolnego posta o tym „co kto woli” (pupy, czy  co insze : ) – stwierdzam, że nad d…(kracje) przedkładam biusty (czyli: popiersia)! Zawszeć to jednak wyższy POZIOM, prawda?

    2. Marcin    

      Superciężkie cząstki. — Widzę, że pan Rafał interesuje się wczesnymi etapami ewolucji Wszechświata.
      Przyznam, że kiedyś, jako nastolatek (w sumie to nie było tak dawno :-)interesowałem się trochę hipotezą Wielkiego Wybuchu. Do dzisiaj nurtuje mnie kilka kwestii np. to, w jaki sposób doszło do złamania prawa zachowania ładunku barionowego w epoce, gdy temperatura sięgała 10^13 kelwinów.
      Przecież gdyby nie doszło do złamania tego prawa Wszechświat składałby się dzisiaj wyłącznie z reliktowych fotonów i neutrin, a więc nie byłoby „zwyczajnej materii”, która buduje gwiazdy, planety itd.

      Jak zapewne pan Rafał wie, liczba fotonów jest dzisiaj miliard razy większa od liczby barionów. Jak to się stało, że w procesie anihilacji „zachował się” jeden barion na miliard par cząstka-antycząstka? Czy „wina” rzeczywiście leży po stronie egzotycznych cząstek typu bozony (i antybozony) tak jak to sugerują teoretycy?

      Bardzo jestem ciekaw jak PAN RAFAŁ odnosi się do tego problemu.

      Pozdrawiam, Marcin

      1. Rafał B. Szulc    

        Czas potrzebuje… przestrzeni? — Przyznam, że są to zagadnienia dla mnie bardziej emocjonujące, niż wiele innych, poruszanych na tej liście. Dlatego jakoś mi brakuje w AstroNewsach doniesień z akceleratorów. Wszak o tym, co tak naprawdę widzimy w teleskopach (oczywiście : nie tylko optycznych) możemy coś więcej powiedzieć głównie dzięki temu, co da się zaobserwować w komorach mgłowych!
        1. Dlatego, jeśli ktoś zna namiary jakiejś stroniczki, gdzie jest garść wiadomości od fizyków- zderzeniowców, dręczących materię energiami ekstremalnymi, to proszę o adres, pilne!
        2. Co do  nadmiaru barionów – na to, że taki nadmiar b~ ładunku występuje, nie ma żadnego dowodu! Choć, przyznać trzeba, że twierdzenie o jego zrównoważeniu – budzi znaczne opory. I… wcale nie zamyka trudności teoretycznych.
        3. Jeśli występowaniu barionów odpowiada istnienie równoważnej ilości anty barionów, to ładunek b~ jest zachowany. Ale teoretycy nie znaleźli żadnego procesu, który mógłby doprowadzić do ich separacji, czyli : wydajnego, na skalę kosmologiczną, rozdzielania kreowanych par : cząstka-antycząstka, bowiem, co chyba zrozumiałe, również ich kontakt w późniejszym, stygnącym kosmosie – skończyłby się anihilacją.
        4. Tym niemniej istnieje koncepcja „Wszechświata z  domenami” zawierającymi przeciwstawne rodzaje materii. Większość teoretyków się temu sprzeciwia, lecz, tak naprawdę, spór nie ma zbyt wysokiej temperatury, gdyż… brakuje materiału badawczego. Dlatego też i argumenty są raczej kredą w kominie pisane.
        5. Oprócz możliwości, że  z czego innego zrobione są galaktyki sąsiednie (oczywiście : niestykające się) mogą to być, wg większego prawdopodobieństwa :
        6. domeny w postaci super-gromad galaktyk. Lub też jeszcze większe, np. o rozmiarach tego rzędu, co cała, obserwowana przez nas część Wszechświata – wszak światło dotarło do nas dopiero z jakiegoś jego wycinka…
        7. Ale istnieją też koncepcje rozdzielenia nie w przestrzeni, lecz w czasie! Antymateria miałaby się przydarzyć… później! Kiedy? Gdy Wszechświat „zawróci” i zacznie się jego kontrakcja.
        8. Lecz owa karkołomna układanka raczej nie rozwiązuje sprawy dość długo trwającego nadmiaru ładunku barionowego, bo jego aż tak  opóźnione zrównoważenie – wskazywałoby na to, że odpowiednie prawo zachowania – działa jakoś tak… opieszale!

        9. Z kolei tym, którzy nie chcą się zgodzić na możliwość 5 – przypomnę, że taka anty-materialna galaktyka, nie dała by się odróżnić od „zwyczajnej” za pomocą samej tylko obserwacji… A jeśli nawet – to nie wiemy : jak?
        10. Oczywiście całkiem co innego, gdybyśmy mogli w nią postukać wskaźnikiem, czy też cisnąć choćby kawałkiem zwykłej kredy, albo np. piłeczką golfową…

        11. Ilości antymaterii, sporadycznie produkowane w akceleratorach, ograniczają się do pojedynczych cząstek, w dodatku – niezbyt masywnych. Dotąd nie słyszałem aby udało się zrobić antyproton, choć, przyznam, nie jestem na bieżąco…
        12. W efekcie, pomimo tego, że pewne rzeczy o antymaterii wiemy, sporo też możemy zakładać, bez większego ryzyka pomyłki, to na jakieś bogatsze dane pomiarowe musimy zaczekać, aż ukończona zostanie budowa super-colidera o energiach zbliżonych do tych, które miały cząstki w trakcie W. Wybuchu.
        13. Jednym z ciekawych znaków zapytania jest to, jak oddziaływać będzie masa antymaterii, ze zwyczajną materią. Czy będą się grawitacyjnie przyciągać, czy… wręcz przeciwnie?
        14. Ich odpychanie byłoby wytłumaczeniem dla braku spektakularnych zderzeń galaktyk, z anty-galaktykami.
        15. Jednakże taka forma anty-grawitacji nie tłumaczyłaby, niestety, procesu separacji cząstek w okresie powstawania Wszechświata, bowiem w wysokiej temperaturze – przyciągały by się, bez oglądania na grawitację, swym ładunkiem elektrycznym.
        16. Natomiast, gdyby powstały jako cząstki bez tego ładunku, np. pary neutron-antyneutron? Znowu pozostaje pytanie, o czynnik separujący, wszak kreacja takiej pary zachodzi w  tym samym punkcie przestrzeni…
        17. Swoją drogą, gdyby nagle (bo owa teza, o możliwym odpychaniu, jest raczej… cienka) okazało się, że grawitacja, może mieć coś, co dałoby się określić jako ładunek, a dokładniej : że może mieć dwa różne kierunki – to spowodowałoby niezły bigos teoretykom!
        18. W dodatku : ładunki g~ jednoimienne, przyciągają się, natomiast ł~ g~ różnoimienne – odpychają.
        19. Co ciekawe istnieją koncepcje jeszcze bardziej… frapujące. Np. takie, że antymateria jest w zasadzie całkiem normalną materią, tyle że… poruszającą się wstecz strumienia czasu!
        20. W witrynie Wirtualny Wszechświat warto zerknąć na fragment książki Paula Daviesa „CZAS. Niedokończona rewolucja Einsteina http://www.wiw.pl/biblioteka/czas_davies/01.asp – gdzieś tam na stronie 3, 4 lub 5-tej znajduje się ciekawy wykres Feynmanna, przedstawiający proces kreacji pozytonu (oraz elektronu), a następnie jego anihilacji, po zderzeniu z innym elektronem.
        21. Jedna z interpretacji tego wykresu jest taka : nie obserwujemy wcale trzech różnych cząstek, lecz… jedną! Lecz zacznę od interpretacji „klasycznej” :
        a) Widzimy nadbiegający, wysokoenergetyczny foton, trafiający w punkt A
        b) gdzie wywołuje on kreację pary elektron-pozyton
        c) Wykreowany elektron (oznaczony e-2) biegnie w swoim kierunku
        d) Natomiast pozyton (p) przebywa drogę do punktu B, gdzie :
        e) napotyka inny elektron (e-1), na skutek czego zachodzi ich anihilacja, z wydzieleniem fotonu.

        22. Natomiast w interpretacji „ruchu pod prąd” – można to opisać inaczej: elektron zderza się z fotonem w punkcie B, odbija się (sic!), po czym, podróżując wstecz strumienia czasu, co obserwujemy jako obecność jego antycząstki – dociera do punktu A, gdzie na skutek ponownego zderzenia – zawraca w normalne, czasowe koleiny…
        23. Przez moment możemy obserwować tę samą cząstkę, będącą równocześnie w trzech różnych miejscach, co wynikałoby z tego, że odbywa właśnie szybką podróż w czasie – taka interpretacja budzi pewien… niepokój.
        24. Lecz fizyków wcale nie przerażają cząstki, które mogą biec zarówno z czasem, jak i  „pod prąd” lecz uznają, za bardziej intrygujące, że są i takie, które dostrzegają kierunek tego strumienia! Np. takie mezony K. Zachowanie niektórych przedstawicieli rodziny kaonów było tak nietypowe, iż odpowiadający za to, nowoodkryty kwark – nazwano „dziwnym”.
        25. Wiele wskazuje na to, że właśnie dzięki cząstkom, posiadającym kwark o tym „zapachu” – Wszechświat nie zapadł się z powrotem, w chwilę po swych narodzinach…
        26. Nieco ironizując, można stwierdzić, iż fakt, iż Wszechświat tego nie zrobił, fizycy uważają za… dziwne!

        1. Marcin    

          A już myślałem, że się nie doczekam. — Pozwoli pan jednak, że do tekstu odniosę się później (choć na pierwszy rzut oka widzę, że troszeczkę pan uciekł od tych bozonów 🙂
          Na jakiś czas znikam – tydzień, może dwa, któż to wie 😉

          Pozdrowienia dla wszystkich uczestników forum, Marcin

        2. Rafał Szulc    

          Buzujący higgson, i inne… — Przyznam, że i ja podchodzę do sprawy mnogości masywnych bozonów pośredniczących z pewną dozą sceptycyzmu. Jakoś nie bardzo mnie przekonuje, że dla oddziaływań elektro-słabych konieczne jest istnienie zarówno bozonów W- jak i  W+ a w dodatku, dla wytłumaczenia prądów neutralnych – powołano jeszcze i Zet-zero ( Z_0 ), zaś siły elektryczne, przynajmniej w przestrzeni poza atomowej, kontentują się, dla celów wzajemnej komunikacji i rywalizacji – jednym tylko fotonem. Przenoszącym zarówno oddziaływania ujemne, dodatnie, jak i  prądy neutralne.
          Oczywiście foton też ma spin całkowity, a więc również jest bozonem, lecz, w przeciwieństwie do swych masywnych, bardziej egzotycznych kuzynów – masy spoczynkowej nie posiada.
          Owa różnica niesie ze sobą liczne konsekwencje.
          Brak masy fotonu powoduje, że jest on trwały, ale… pod warunkiem przemieszczania się, w dodatku z prędkością absolutną. On po prostu nie może wolniej, pod rygorem natychmiastowej śmierci! Toż to prawdziwy ekstremista : „wszystko, albo nic!”
          Warto też zauważyć, że taki foton istnieje tylko z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora, bowiem w układzie odniesienia związanym z fotonem – nie ma go wcale… Jest tylko atom, który go wyemitował, a w następnej chwili – atom, który go pochłonął. I choć dzieli je, z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego, np. związanego z układem odniesienia spoczywającym względem dowolnego z tych dwóch atomów – dzieli je, dajmy na to 12 miliardów lat (czasu i przestrzeni!) to w układzie odniesienia fotonu – nie dzieli je NIC! Ani czas, ani przestrzeń…
          Z tego punktu widzenia wygląda to tak, jakby atom pierwszy przekazał energię drugiemu bezpośrednio, w jednej chwili, i bez konieczności pokonywania jakiejkolwiek przestrzeni, pomiędzy tymi atomami… Tak, jakby w chwili owego przekazania, oba atomy się stykały.
          Jednakże, ponieważ ważnym elementem dla zjawisk atomowych jest sprawa różnego rodzaju symetrii, trzeba zauważyć, że w powyższym zjawisku mamy już pewną a-symetrię : nic nie wskazuje na to, aby możliwe było działanie odwrotne, czyli by drugi atom mógł przekazać cokolwiek „odwrotną pocztą” temu pierwszemu. Albo chociaż, aby ten pierwszy mógł przesłać drugiemu jakąś porcję energii ujemnej. Nie jest to więc proces inwariantny względem T, czyli transformacji zmieniającej kierunek upływu czasu.
          Zauważmy, że kwant promieniowania o częstotliwości n-ju będący, dajmy na to, fotonem związanym z linią emisyjną H-1, powinien, w zasadzie, zostać, po przebyciu owych 12 mld lat, bez trudu zaabsorbowany w analogicznym procesie odwrotnym, czyli wywołać odpowiednie wzbudzenie elektronu w atomie wodoru. Jednak, z powodu red-shiftu tak się nie stanie.
          Absorpcja jest tu możliwa tylko z wywołaniem odpowiednio mniej energetycznego przejścia, co, w pewien sposób tłumaczy… jej kierunek (kosmologiczny). Wszak dla stykających się (w jakimś tajemniczym sensie) dwóch obiektów (nawet jeśli w sensie dla nas zrozumiałym, są one odległe) powinna być możliwa wymiana energii w  obydwu kierunkach.
          Jak widać, występowanie przesunięcia ku czerwieni jest związane z samym istnieniem strzałki czasu, czyli jego jednokierunkowością. Gdyby WSZYSTKIE procesy fizyczne (a przede wszystkim : atomowe) byłyby w pełni T- wariantne, czyli odwracalne w czasie, wówczas czas by uległ zatrzymaniu! A w każdym bądź razie przestał odgrywać swoją rolę…
          Ale, co więcej : istnienie kosmologicznego red-shiftu, w tym aspekcie, wcale NIE wymaga jakiejkolwiek „ucieczki odległych galaktyk”! Może być również wewnętrzną konsekwencją upływu czasu…
          Dlatego, tak naprawdę, podstawowe zagadnienie kosmologiczne nie powinno brzmieć: kiedy powstał Wszechświat, gdyż przedtem powinniśmy nieco lepiej zrozumieć czym jest w ogóle czas!

          Na koniec: miłośników fizyki sub-jądrowej odsyłam do sprawy Higgsa pod http://www.wiw.pl/nowinki/fizyka/200010/20001024-001.asp

        3. Kamil    

          Czy ktos modl by mi podac adresy stron www. na temat ANTYMATERII??

          > Przyznam, że są to zagadnienia dla mnie bardziej emocjonujące,
          > niż wiele innych, poruszanych na tej liście. Dlatego jakoś mi
          > brakuje w AstroNewsach doniesień z akceleratorów. Wszak o tym,
          > co tak naprawdę widzimy w teleskopach (oczywiście : nie tylko
          > optycznych) możemy coś więcej powiedzieć głównie dzięki temu,
          > co da się zaobserwować w komorach mgłowych!
          > 1. Dlatego, jeśli ktoś zna namiary jakiejś stroniczki,
          > gdzie jest garść wiadomości od fizyków- zderzeniowców, dręczących
          > materię energiami ekstremalnymi, to proszę o adres, pilne!
          > 2. Co do  nadmiaru barionów – na to, że taki
          > nadmiar b~ ładunku występuje, nie ma żadnego
          > dowodu!
          Choć, przyznać trzeba, że twierdzenie o jego
          > zrównoważeniu –
          budzi znaczne opory. I… wcale nie
          > zamyka trudności teoretycznych.
          > 3. Jeśli występowaniu barionów odpowiada istnienie
          > równoważnej ilości anty barionów, to ładunek b~ jest zachowany. Ale
          > teoretycy nie znaleźli żadnego procesu, który mógłby doprowadzić
          > do ich separacji, czyli : wydajnego, na skalę kosmologiczną,
          > rozdzielania kreowanych par : cząstka-antycząstka, bowiem, co chyba
          > zrozumiałe, również ich kontakt w późniejszym, stygnącym kosmosie –
          > skończyłby się anihilacją.
          > 4. Tym niemniej istnieje koncepcja „Wszechświata z 
          > domenami
          ” zawierającymi przeciwstawne
          > rodzaje materii. Większość teoretyków się temu sprzeciwia, lecz,
          > tak naprawdę, spór nie ma zbyt wysokiej temperatury, gdyż…
          > brakuje materiału badawczego. Dlatego też i argumenty są raczej
          > kredą w kominie pisane.

          > 5. Oprócz możliwości, że  z czego innego
          > zrobione są galaktyki sąsiednie (oczywiście :
          > nie
          stykające się) mogą to być, wg większego
          > prawdopodobieństwa :
          > 6. domeny w postaci super-gromad galaktyk. Lub też jeszcze
          > większe, np. o rozmiarach tego rzędu, co cała, obserwowana przez
          > nas część Wszechświata – wszak światło dotarło do
          > nas dopiero z jakiegoś jego wycinka…
          > 7. Ale istnieją też koncepcje rozdzielenia
          > nie
          w przestrzeni, lecz w czasie! Antymateria
          > miałaby się przydarzyć… później! Kiedy? Gdy
          > Wszechświat „zawróci” i zacznie się jego kontrakcja.
          > 8. Lecz owa karkołomna układanka raczej nie rozwiązuje
          > sprawy dość długo trwającego nadmiaru ładunku
          > barionowego, bo jego aż tak  opóźnione zrównoważenie –
          > wskazywałoby na to, że odpowiednie prawo zachowania –
          > działa jakoś tak… opieszale!
          >
          > 9. Z kolei tym, którzy nie chcą się zgodzić na możliwość
          > 5 – przypomnę, że taka anty-materialna galaktyka,
          > nie dała by się odróżnić od „zwyczajnej” za pomocą
          > samej tylko obserwacji… A jeśli nawet – to nie wiemy :
          > jak?

          > 10. Oczywiście całkiem co innego, gdybyśmy mogli w nią
          > postukać wskaźnikiem, czy też cisnąć choćby kawałkiem zwykłej kredy,
          > albo np. piłeczką golfową…
          >
          > 11. Ilości antymaterii, sporadycznie produkowane w
          > akceleratorach, ograniczają się do pojedynczych cząstek, w dodatku
          > – niezbyt masywnych. Dotąd nie słyszałem aby udało się
          > zrobić
          antyproton, choć, przyznam, nie jestem
          > na bieżąco…

          > 12. W efekcie, pomimo tego, że pewne rzeczy o antymaterii
          > wiemy, sporo też możemy zakładać, bez większego ryzyka pomyłki, to
          > na jakieś bogatsze dane pomiarowe musimy zaczekać, aż
          > ukończona zostanie budowa super-colidera o energiach
          > zbliżonych do tych, które miały cząstki w trakcie W. Wybuchu.
          > 13. Jednym z ciekawych znaków zapytania jest to, jak
          > oddziaływać będzie masa antymaterii, ze zwyczajną
          > materią. Czy będą się grawitacyjnie przyciągać,
          > czy… wręcz przeciwnie?
          > 14. Ich odpychanie byłoby wytłumaczeniem dla braku
          > spektakularnych zderzeń galaktyk, z anty-galaktykami.
          > 15. Jednakże taka forma anty-grawitacji nie tłumaczyłaby,
          > niestety, procesu separacji cząstek w okresie powstawania
          > Wszechświata, bowiem w wysokiej temperaturze – przyciągały by się,
          > bez oglądania na grawitację, swym ładunkiem elektrycznym.
          > 16. Natomiast, gdyby powstały jako cząstki bez tego
          > ładunku, np. pary neutron-antyneutron? Znowu pozostaje pytanie,
          > o czynnik separujący, wszak kreacja takiej pary zachodzi w 
          > tym samym punkcie
          przestrzeni…
          > 17. Swoją drogą, gdyby nagle (bo owa teza, o możliwym
          > odpychaniu, jest raczej… cienka) okazało się, że grawitacja,
          > może mieć coś, co dałoby się określić jako ładunek,
          > a dokładniej : że może mieć dwa różne kierunki –
          > to spowodowałoby niezły bigos teoretykom!
          > 18. W dodatku : ładunki g~ jednoimienne, przyciągają się,
          > natomiast ł~ g~ różnoimienne – odpychają.
          > 19. Co ciekawe istnieją koncepcje jeszcze bardziej…
          > frapujące. Np. takie, że antymateria jest w zasadzie całkiem
          > normalną
          materią, tyle że… poruszającą się
          > wstecz
          strumienia czasu!
          > 20. W witrynie Wirtualny Wszechświat
          > warto zerknąć na fragment książki Paula Daviesa
          > „CZAS. Niedokończona rewolucja Einsteina

          > http://www.wiw.pl/biblioteka/czas_davies/01.asp – gdzieś tam
          > na stronie 3, 4 lub 5-tej znajduje się ciekawy wykres
          > Feynmanna,
          przedstawiający proces kreacji pozytonu (oraz
          > elektronu), a następnie jego anihilacji, po zderzeniu z innym
          > elektronem.
          > 21. Jedna z interpretacji tego wykresu jest taka :
          > nie obserwujemy wcale trzech różnych cząstek, lecz
          > jedną!
          Lecz zacznę od interpretacji „klasycznej” :
          > a) Widzimy nadbiegający, wysokoenergetyczny foton,
          > trafiający w punkt A
          > b) gdzie wywołuje on kreację pary elektron-pozyton
          > c) Wykreowany elektron (oznaczony e-2) biegnie w
          > swoim kierunku
          > d) Natomiast pozyton (p) przebywa drogę do punktu B,
          > gdzie :
          > e) napotyka inny elektron (e-1), na skutek czego
          > zachodzi ich anihilacja, z wydzieleniem fotonu.
          >
          > 22. Natomiast w interpretacji „ruchu pod prąd” – można
          > to opisać inaczej: elektron zderza się z fotonem w punkcie B,
          > odbija się (sic!), po czym, podróżując
          > wstecz
          strumienia czasu, co obserwujemy jako obecność jego
          > antycząstki – dociera do punktu A, gdzie na skutek
          > ponownego zderzenia – zawraca w normalne, czasowe koleiny…
          > 23. Przez moment możemy obserwować
          > samą cząstkę,
          będącą równocześnie w trzech
          > różnych
          miejscach, co wynikałoby z tego, że odbywa właśnie
          > szybką podróż w czasie – taka interpretacja budzi
          > pewien… niepokój.
          > 24. Lecz fizyków wcale nie przerażają cząstki, które mogą
          > biec zarówno z czasem, jak i  „pod prąd”
          > lecz uznają, za bardziej intrygujące, że są i takie, które
          > dostrzegają
          kierunek tego strumienia! Np. takie mezony
          > K.
          Zachowanie niektórych przedstawicieli rodziny
          > k
          aonów było tak nietypowe, iż odpowiadający za to,
          > nowoodkryty kwark – nazwano „dziwnym”.
          > 25. Wiele wskazuje na to, że właśnie dzięki cząstkom,
          > posiadającym kwark o tym „zapachu” – Wszechświat
          > nie zapadł się z powrotem, w chwilę po swych narodzinach…
          > 26. Nieco ironizując, można stwierdzić, iż fakt,
          > iż Wszechświat tego nie zrobił, fizycy uważają
          > za… dziwne!

    3. Qrld    

      — „18. Można nawet odnieść wrażenie, że im więcej danych, tym mniej interpretacji, i nowych, ciekawych koncepcji teoretycznych. A przynajmniej : takich, które przyciągnęłyby powszechną uwagę. Porównywalną z tym, co zaczęło się dziać, gdy pojawiła się OTW – ludziska dyskutowali o tym w salonach i kawiarniach!”

      Dzieje się tak, ponieważ nauka rozrasta się i jej „pole” się powiększa. Aby „zrozumieć” (w cudzysłowie, ponieważ któryś z noblistów powiedział, że ten kto myśli że zrozumiał TKwantową nie dość dokładnie ją przestudiował czy coś takiego)coś np. o TWWybuchu czy o kwantach trzeba mieć więcej wiedzy, pojęć, terminów, niż to jest w przypadku TWzględności. Trzeba też wiedzieć że w czasach gdy TW stała się popularna ten kto ją zrozumiał uważany był za kogoś obdarzonego wielką inteligencją, i że plebs nie ma szans na jej zrozumienie.
      W waszej dyskusji krążą terminy w rodzaju bozonów, promieniowania tła,pozytronów itp. dla zwykłego szarego człowieka niezrozumiałych, a koniecznych żeby coś z tego pojąć.

      „9. Temperatura mogła być, np. wyższa – a wtedy większy byłby, równoważący to, obecny red shift. Mogłoby też być odwrotnie : mniejsze przesunięcie, a i temperatura byłaby w owej ostatniej chwili – niższa.
      10. Lecz o tym, jaka być musiała – wnioskujemy, poprzez odpowiednie wyliczenia, opierające się m.in. na pewnych stałych fizycznych.
      11. Lecz skąd pewność, że są one, rzeczywiście na tyle stałe, że… nie zależą od stanu Wszechświata?
      12. Tu – uwaga : nie chodzi mi wcale o tzw. stałą Hubble’a, co do której, zapewne, bardziej właściwe byłoby określenie : współczynnik. Bowiem owa wielkość, o czym wiemy – ma prawo się zmieniać, w zależności od chwili, w której obserwowalibyśmy Wszechświat.
      13. Ale czy możemy być pewni, że np. prędkość światła, bądź takie stałe jak: struktury subtelnej, Plancka, grawitacyjna, dielektryczna próżni – że nie istnieje żadne powiązanie ich z – dajmy na to – promieniem Wszechświata? Lub jego gęstością w danej chwili?
      14. Oczywiście – fizycy odpowiedzą, że nic na to nie wskazuje. Ale, dodam, również nic nie mówi nam, że możemy taką możliwość wykluczyć.”

      Niestety nie jesteś pierwszy z tą teorią. Pisał o czymś takim Lem we wstępie do nieistniejącej książki ze zbioru chyba „Próżni doskonałej”, a może „Wielkości urojonej”? W każdym bądź razie ta koncepcja już była wymyślona.

  2. Rafał Szulc    

    Wszechświat jest ciągle… niepełny! — . – ??
    Owóż żyjemy w pewnej jego części, zaś „widok z naszego okna” jest ograniczony do sfery, wyznaczonej przez prędkość światła, oraz czas, w jakim to światło, oraz inne oddziaływania, poruszające się wszak z ograniczoną prędkością – miały do dyspozycji. Np. grawitacja – choć nikt dotąd tego nie zbadał, lecz jako oczywiste przyjmuje się jej prędkość = c. A jeśli jest mniejsza? Np. wynosi tylko… 1/137-mą c? (Może to by właśnie wyjaśniało, skąd bierze się stała struktury subtelnej…)
    W takim wypadku żylibyśmy w „bąblu świetlnym” o rozmiarze c*wieczność (~ 15 mld. lat świetlnych), oraz „bąblu grawitacyjnym” o rozmiarze ~ 110 mln. l.ś.
    Owe „bąble” mają, oczywiście, jedynie pewne znaczenie umowne, bowiem określają zasięg, w jakim „miało czas” rozejść się (z  każdego punktu WSZECHŚWIATA !) odpowiednie oddziaływanie, licząc od „chwili zero”. Ale – załóżmy że grawitacja się „nie spóźnia” – bowiem obecnie co innego jest tematem moich rozważań.
    Nie mamy 100% pewności, czy  red-shift rzeczywiście wynika z ucieczki odległych galaktyk, czy też poczerwienienie jest efektem jakichś innych zjawisk kosmologicznych. Lecz, pomimo tej możliwości, że wnioski Hubble’a były przyjęte zbyt pospiesznie – mamy całkowitą pewność, że Wszechświat się rozszerza: obejmuje coraz większy wycinek WSZECHŚWIATA, czyli tego, w czym nasz, ten, który możemy obserwować – jest tylko częścią…
    W owym rozszerzaniu, o którym piszę teraz, nie chodzi o ruch materii, czy wzrost odległości pomiędzy galaktykami, lecz polega ono na powiększaniu się „widzialnego horyzontu” : dociera do nas światło, oraz inne oddziaływania, z coraz większego obszaru WSZECHŚWIATA, w efekcie czego, z prędkością c (ile by to nie było !) powiększa się Wszechświacik. Czyli… nasza działka.
    A skąd wiemy, że jeszcze się „nie pokrywają”? Ano z tego, że promieniowanie reliktowe – wciąż dociera do nas, w miarę równomiernie, ze wszystkich stron. Gdyby średnica Wszechświata stanowiła już ponad 50 % przekątnej WSZECHŚWIATA, to ulewa tych pierwotnych fotonów – z jednego kierunku zaczęła by rzednąć, albo… gęstnieć!
    Chyba że – tu mamy jeszcze kilka możliwości : pojawienie się czegoś, co spełniałoby funkcję granicy, czy też bariery odbijającej wszelkie promieniowanie (hm, dość mało… fizyczne rozwiązanie), lub zakrzywienie przestrzeni, dające w sumie zbliżony efekt.
    A wówczas możliwe by się okazało, że światło – okrążyło już cały Wszechświat (równoważny wówczas ze WSZECHŚWIATEM) wielokrotnie. Gdzieś tam, w znacznej odległości, moglibyśmy ujrzeć… Drogę Mleczną, tyle, że dużo młodszą. Zaś ze strony, z grubsza rzecz biorąc, przeciwnej – jej bliźniaczkę. Dla znalazcy – nagroda !
    Lecz jeśli tak, to oprócz „miękkich” fotonów reliktowych (temp. 2,73 K) powinniśmy też widzieć i „twarde” – o energiach odpowiednio silnie przesuniętych w stronę fal krótszych, niż miały, gdy zostały wyemitowane. Ale… czy wtedy rzeczywiście docierały by do nas takie fotony?
    O tym – następnym razem.

    1. Anonymous    

      na 99%! — Piszesz „Nie mamy 100% pewności, czy red-shift rzeczywiście wynika z ucieczki odległych galaktyk” a to przecież jest raczej pewne! Istnieje na ten temat dość obszerna literatura więc może nie warto zbytnio spekulować.
      MarkuS

    2. MarkuS    

      na 99%! — Piszesz „Nie mamy 100% pewności, czy red-shift rzeczywiście wynika z ucieczki odległych galaktyk” a to przecież jest raczej pewne! Istnieje na ten temat dość obszerna literatura więc może nie warto zbytnio spekulować.

Komentarze są zablokowane.