Ich misja była prawie zakończona, straciliśmy ich tak blisko domu. Mężczyźni i kobiety w Columbii przebyli ponad 6 milionów mil i byli zaledwie kilka minut od powrotu i spotkania z najbliższymi” – powiedział Prezydent George W. Bush na uroczystości upamiętniającej załogę misji STS-107. Miała ona miejsce wczoraj o 19:00 naszego czasu w Houston w Teksasie.

W uroczystości wzięli udział członkowie rodzin ofiar katastrofy wahadłowca, a także astronauci. Siedmiokrotnie zabrzmiał dzwon Marynarki Wojennej, a nad zebranymi przeleciał odrzutowy samolot (w ten sposób żegna się poległych pilotów).

Ciąg dalszy wystąpienia Prezydenta:

Strata była nagła i straszliwa, smutek dla rodzin jest przeogromny. Nasz Naród łączy się z wami w waszym smutku i dumie. Wspominamy dziś nie tylko moment tragedii ale i siedem osób, które stawiały sobie wielkie cele.

Pozostawienie za sobą Ziemi, powietrza i grawitacji jest starym marzeniem ludzkości. Tej siódemce marzenie to spełniło się. Każdy z tych astronautów miał odwagę i dyscyplinę potrzebną do osiągnięcia tego celu. Każdy z nich wiedział, że wielkich marzeń nie da się oddzielić od wielkiego ryzyka. Każdy z nich zaakceptował to ryzyko dobrowolnie, nawet z nawet z radością, w celu dokonywania odkryć.

Rick Husband był czteroletnim chłopcem, gdy pierwszy raz pomyślał o zostaniu astronautą. Jako dorosły mężczyzna, będąc już astronautą, rozumiał jak ważna jest miłość do rodziny i Boga. Jednym z ulubionych hymnów Ricka był „How Great Thou Art”, w którym odnajdujemy słowa modlitwy: „Widzę gwiazdy. Słyszę potężny grzmot. Moc przez którą ujawnia się Wszechświat”.

David Brown jako mały chłopiec oglądał gwiazdy przez teleskop. Podziwiał astronautów ale twierdził: „Myślałem, że oni są gwiazdami filmowymi. Myślałem że jestem zwykłym dzieckiem”. David wyrósł na fizyka, pilota potrafiącego wylądować na lotniskowcu i na astronautę promu kosmicznego.

Jego brat zapytał go kilka tygodni temu co się stanie, jeśli coś w misji pójdzie źle. David odpowiedział „Program będzie trwał”.

Michael Anderson zawsze marzył o lataniu samolotami i w swoim marzeniu doszedł do stopnia pułkownika Sił Powietrznych. W międzyczasie stał się wzorem — szczególnie dla dwóch swoich córek oraz dzieci, z którymi pracował w szkołach. Powiedział im: „Kimkolwiek w życiu chcecie zostać, musicie być do tego przygotowani”. Stwierdził też kiedyś: „Jeśli coś pójdzie nie tak, nie martw się o mnie. Idę dalej, wyżej”.

Laurel Salton Clark była fizykiem i pilotem uwielbiającym przygody, kochała swoją pracę, swojego męża i swojego syna. Jej przyjaciel, który słuchał jej rozmów z kontrolą lotów stwierdził: „W jej głosie zawsze brzmiał uśmiech”.

Laurel przeprowadzała na Columbii eksperymenty i opisywała nowe życie wyłaniające się z kokonu: „Życie trwa w wielu miejscach, życie to coś magicznego”.

Żaden z naszych astronautów nie przeszedł dłuższej drogi niż Kalpana Chawla. Jako studentka opuściła Indie, ale oglądała kraj swoich narodzin z wysokości wielu setek mil. Kiedy ta smutna wiadomość dotarła do miasta, w którym się urodziła, kierownik jej szkoły powiedział: „Zawsze chciała sięgnąć gwiazd. Dotarła tam, dotarła dalej”. Rodzinny kraj Kalpana pozostaje w żałobie. Jej adoptowana ojczyzna również.

Ilan Ramon również przelatywał nad swoim domem, nad Izraelem. Powiedział: „Cisza która ogarnia Kosmos czyni piękno potężniejszym. Mam nadzieję, że cisza dotrze kiedyś także do mojego kraju”. Ilan był patriotą, synem ocalonego z Holocaustu, który walczył za swój kraj w dwóch wojnach. „Ilan” – powiedziała jego żona, Rona – „pozostawił nas w najważniejszym momencie swojego życia, w swoim ulubionym miejscu, z ludźmi których kochał”.

Pilotem Columbii był Willie McCool. Przyjaciele znali go jako najsumienniejszego i najbardziej godnego zaufania człowieka. Wspominamy go jako skauta, który stał się oficerem Marynarki Wojennej i nieustraszonym pilotem oblatywaczem. Jeden z jego przyjaciół wspominał: „Był błogosławieństwem, a my doświadczyliśmy błogosławieństwa znania go”.

Cały nasz naród ma wielkie szczęście mieć takich ludzi pracujących w naszym programie kosmicznym. Ich strata to straszne uczucie, szczególnie w tym miejscu, gdzie dla tak wielu z was byli oni przyjaciółmi. Ludzie z NASA jeszcze raz zostali poddani testowi. W swoim smutku, jesteście tacy jakimi chcieliby was widzieć wasi przyjaciele – skupieni, profesjonalni, z niezachwianą wiarą w misję waszej agencji.

Kapitan Brown miał rację: Amerykański program kosmiczny będzie trwał.

Przyczyna prowadzenia badań i dokonywania odkryć nie jest opcją, którą wybraliśmy; jest ona głęboko wpisana w ludzkie serce. Jesteśmy tym rodzajem istnienia, które chce zrozumieć wszelkie istnienie. Znajdujemy wśród nas najlepszych, wysyłamy ich w niezbadane ciemności i modlimy się za ich szczęśliwy powrót. Idą oni w imieniu całej ludzkości, cała ludzkość jest ich dłużnikiem.

Niektórzy z badaczy nie wracają. Ich strata zasmuca nas. Obecne tu dzisiaj rodziny uczestniczyły w odwadze tych, których kochali. Teraz muszą przeciwstawić się życiu i smutkowi ich straty. Nie jesteście samotni w swoim smutku. Z czasem odnajdziecie spokój i łaskę która na was spłynie. W czasie danym przez Boga, nadejdzie czas waszego ponownego połączenia.

Dzieci, które tak tęsknią za swoimi mamami i tatusiami powinny wiedzieć, że kochali was oni i ich miłość zawsze będzie z wami. Byli z was dumni, a wy możecie być z nich dumni przez resztę waszego życia.

Ostatnie dni swojego życia spędzili patrząc z góry na Ziemię. A teraz, na wszystkich kontynentach we wszystkich krajach na które spoglądali, znane i pamiętane są ich imiona. Zawsze będą mieli honorowe miejsce w pamięci narodów. Dzisiaj chciałbym okazać szacunek i wdzięczność obywatelom Stanów Zjednoczonych.

Niech was Bóg błogosławi.„.

Autor

Michał Matraszek