Podstawą dobrego filmu katastroficznego stało się ostatnimi czasy wprowadzenie kosmicznego zagrożenia i bohatera, który jak Bruce Willis w „Armageddonie” ratuje świat przed zagładą. Ale ani Bruce Willis, ani nikt inny nie byłby w stanie czegoś takiego dokonać przy naszym obecnym stanie gotowości. Dlatego właśnie pracujący w LSU geofizyk Brooks Ellwood przekopuje się przez geologiczne dane, próbując powiązać masowe wymierania z uderzeniami meteorów.

Kiedy myślimy o ludzkości i życiu w ogóle, to czym się martwimy? Zajmują nas nuklearna zagłada i wielkie zlodowacenie. Potem przychodzą nam na myśl te wszystkie ciała, które cały czas przelatują w pobliżu Ziemi” – powiedział Ellwood. – „Nie możemy ich dostrzec, dopóki już się tu nie znajdą, nie możemy ich powstrzymać, pozostają więc pytania, jak często uderzają one w Ziemię i czy mogą spowodowac globalne wymieranie. Czy wymierania często są efektem uderzenia? Jeśli tak, to może warto się upewnić, że jesteśmy gotowi„.

Ellwood czworo innych badaczy opublikowali właśnie w czasopiśmie Science artykuł, w którym wiążą wczesne masowe wymieranie z uderzeniem w Ziemię dużego obiektu. Wymieranie to miało miejsce 380 milionów lat temu w średnim dewonie. Jedynymi naziemnymi mieszkańcami naszej planety były wówczas małe rośliny, bezskrzydłe owady i pająki, pozostałe zwierzęta zamieszkiwały morza i oceany. Dane wskazują, że z powierzchni Ziemi zniknęło wówczas ponad 40 procent gatunków.

Wiedzę o tym wymieraniu posiadaliśmy już od dawna, ale dopiero teraz powiązano ją z uderzeniem meteoru, czyniąc je tym samym najstarszym tego typu znanym nam wydarzeniem.

Ellwood wskazuje jednak, że podobny czas zajścia obu zdarzeń – wymierania i uderzenia meteoru – wcale nie musi oznaczać, że są one jakoś powiązane, jest to jedynie pewna przesłanka.

Jedną z podstawowych trudności w określaniu, czy wymieranie miało globalną skalę, czy też było miejscowym wydarzeniem spowodowanym przez wybuch wulkanu albo inny ziemski kataklizm, jest identyfikowanie pochodzących z tego samego czasu identycznych skał z różnych części świata. Znalezienie tego samego rodzaju skały w Załęczu Wielkim i na przykład w Kolorado nie jest wcale prostym zadaniem.

Ten sam rodzaj skały poddawany jest rozmaitym warunkom w zależności od części świata” – powiedział Ellwood. – „Pogoda, wypiętrzanie, wulkanizm, trzęsienia Ziemi i powodzie wywołują pewne zamieszanie w geologicznych danych, czyniąc je niekompletnymi i otwartymi do interpretacji„.

Warstwy mogą również być niezwykle cienkie, jak te przebadane na jałowej równinie na pustyni Anti Atlas w pobliżu Rissani w Maroku, które są grubości markera, a odróżnienie ich było możliwe tylko dzięki czerwonawemu odcieniowi.

To, co jest unikatowe w pracy Ellwooda to sposób wykorzystany do identyfikacji różnych warstw geologicznych danych – indukcja magnetyczna.

Wszystko jest magnetyczne” – powiedział Ellwood. – „Jeśli umieszczę palec w polu magnetycznym i włacze je, to będzie on namagnetyzowany„. Ellwood wykorzystał to zjawisko do uzyskania „magnetycznego podpisu” próbek geologicznych. Magnetyczny podpis warstwy Ziemi będzie wszędzie jednakowy, jest to więc doskonała metoda. Inną zaletą jest łatwość dokonania takiego właśnie takiego pomiaru. „Magnetyczny wzór powiązany ze strefą zderzenia często się znacznie wyróżnia” – powiedział Ellwood.

Pracując z absolwentami LSU Stevem Benoist’em i Chris Wheeler, strukturalnym geologiem Ahmedem El Hassani z University of Rabat w Maroku i specjalistą od dewońskiej biostratografii Rexem Crick’iem z University of Texas w Arlington, Ellwood zdołal odkryć wysoką koncentrację kwarcu, mikroskopowych kul i mikrokryształów, pewne wskaźniki uderzenia meteoru. Benoist jest paleontologiem, a Wheeler zajmuje się izotopową geochemią.

Minione 550 milionów lat zostało podzielone przez geologów na blisko 90 „etapów”, wyróżnionych przy pomocy zmian w próbkach geologicznych. Dotychczas jedynie cztery z nich wskazują na ingerencję dużego i skalistego „gościa” spoza Ziemi. Ostatnie, jednocześnie najlepiej poznane wymieranie to miało miejsce 65 milionów lat temu, wyginęły wówczas niemal wszystkie dinozaury. Od tego czasu miało miejsce pięć dużych wymierań oraz wiele mniejszych.

Wiemy, że meteory uderzały w Ziemię setki razy” – powiedział Ellwood. – „Jeśli musiałbym zgadywać, powiedziałbym, że średnio raz na 5 milionów lat w Ziemię uderza meteor zdolny spowodować masową zagładę„.

Możemy się chronić, jeśli chcemy, w końcu bylismy na Księżycu i możemy wymyślić jakiś sposób redukcji zagrożenia – to tylko kwestia dobrej woli politycznej„.

Praca zespołu Ellwooda jest krokiem właśnie w tym kierunku.

Autor

Łukasz Wiśniewski