Cosmos 1 został wystrzelony wczoraj o godzinie 21:46. Przez pierwsze minuty lot przebiegał prawidłowo, ale w momencie planowanego manewru wprowadzenia na orbitę sygnał umilkł. Statek został zgubiony, nie udało się potwierdzić, czy Cosmos 1 wszedł na orbitę.

Koło godziny 9-tej dyrektor programu Louis Friedman ostrzegł, że istniejące dane mogą wskazywać na złe działanie rakiety startowej, na brak zapłonu silników mających wprowadzić Cosmos 1 na orbitę. „Słaby sygnał jaki odbieramy ze stacji naziemnych daje nadzieje. Nie jesteśmy jednak w stanie potwierdzic, czy sygnały pochodzą z Cosmos 1 pracującego na orbicie” wyraża swoje zaniepokojenie Friedman. Rosyjska Agencja Kosmiczna sugeruje, że rakieta Wołna mogła miec problemy w pierwszej lub drugiej fazie lotu.”To oznaczałoby, że statek na pewno nie wszedł na właściwą orbitę.”

Według informacji z godziny 6:00, pochodzących z Planetary Society, stacje nasłuchowe w Petropawłowsku na Kamczatce, Majuro na Wyspach Marshalla i Panskiej Vsi w Czechach zarejestrowały słaby sygnał, który prawdopodobnie pochodzi z zaginionego statku. Mogłoby to potwierdzić, że Cosmos 1 znalazł się na orbicie. Według oficjalnego oświadczenia śledzenie Cosmos 1 będzie przebiegało dalej zgodnie z zaplanowanowanym terminarzem. Amerykański STRATCOM ma pomóc Towarzystwu planetarnemu namierzyć Cosmos 1.

Mapa pokazuje położenie stacji naziemnych, które miały być użyte do śledzenia Cosmos 1.

Wiadomości z godziny 3:50:

Od 15 minuty po starcie Cosmosa i przez następne 6 minut otrzymywano z pojazdu stabilny sygnał. Zakłócenia pojawiły się w czasie odpowiadającym planowanemu zapłonowi silników, które miały wprowadzić statek na orbitę. W ciągu następnych trzech minut nastąpił całkowity zanik sygnału. Od tamtego czasu nie zaobserwowano Cosmosa 1 ani nie otrzymano z niego żadnych danych.

Zawiadujący misją Jim Cantrell wierzy w powodzenie misji. Utrzymuje on, że skoro nadajnik uruchomił się tak, jak został zaprogramowany to znaczy, że Cosmos 1 bezproblemowo odłączył się od rakiety, za pomocą której został wystrzelony. Jeżeli pojawiłby się jakiś problem, uruchomienie nadajnika mogłoby nastąpić dopiero podczas wchodzenia na orbitę.

Louis Friedman przekonywał o istnieniu mniej optymistycznych możliwości. Według niego moskiewscy kontrolerzy lotu zmartwieni są anomaliami, jakie pojawiły się w danych wysyłanych we wczesnej fazie lotu. Mogą one oznaczać istnienie problemu z rakietą Wołna, która posłużyła do odpalenia Cosmosa 1.

Żaden z ośrodków które miały zająć się śledzeniem Cosmos 1 nie znalazł najdrobniejszego znaku jego obecności. Może to oznaczać, że statku nie ma na orbicie, albo, że stacje śledzące szukają go w złym miejscu. Czyżby Cosmos 1 postanowił bawić się w chowanego z namierzającymi go stacjami?

Brak sygnału od statku podczas jego pierwszych paru okrążeń wokół Ziemi nie jest czymś bardzo niezwykłym” – uspakaja Cantrell. Zaznacza przy okazji, że ekipa Cosmos 1 nie zamierza się poddawać.

O północy naszego czasu, podczas konferencji prasowej, Towarzystwo Planetarane wydało następujące oświadczenie:

Cosmos 1 został wystrzelony 21 czerwca 2005 roku, ale nie możemy w tej chwili potwierdzić, że dostał się na orbitę. Dane telemetryczne jakie uzyskaliśmy z pojazdu i z rakiety startowej mogą być wieloznacznie interpretowane. Od czasu odpalenia silników mających wprowadzić statek na orbitę nie otrzymywaliśmy danych ze statku. Staramy się odebrać jakikolwiek sygnał z Cosmos 1„.

Cosmos 1 milczy, o 1:15 naszego czasu zamilkł także serwis informacji „na żywo” na stronie Towarzystwa Planetarnego. Emily Lakdawalla relacjonująca w swoistym blogu (Solar Sail Blog) kolejne etapy lotu powiadamia, że koło godziny 4:30 naszego czasu ośrodek moskiewski będzie próbował na wszystkie możliwe sposoby znaleźć Cosmos 1. Podczas tych poszukiwań nastąpią próby odebrania sygnału z Cosmos 1. Poprzednie nieudane próby wykrycia obecności Cosmosa 1 kwituje: „po prostu nie wiemy gdzie jest„. Jej zdaniem istnieją dwie możliwości. Cosmos 1 albo wcale nie wszedł na orbitę albo znalazł się na innej orbicie niż ta, którą obliczono. Kontynuuje swoje rozumowanie: „skoro nie wiemy gdzie znajduje się pojazd, nie wiemy też gdzie powinniśmy skierować anteny radiowe i kiedy powinniśmy nasłuchiwać. Zapowiadają się długie poszukiwania. Może to potrwać godziny, dnie a nawet tygodnie.„.

Sześć godzin po starcie Cosmos 1 nie daje znaku życia. Dyrektor projektu Louis Friedman przyznaje, że to powód do zmartwienia, ale podkreśla też, że jest zbyt wcześnie na wnioski.

Autor

Avatar photo
Agata Rożek

Jako astronomka obecnie pracuję na University of Kent w Wielkiej Brytanii. Przygodę z astronomią zaczęłam od nauki obsługi Uniwersałów na obozach Almukantaratu. Obecnie obserwuję planetoidy zbliżające się do Ziemi, przy pomocy teleskopów ESO i radaru Arecibo.

Komentarze

  1. ricki    

    no pieknie 🙁 — Brak sygnału i zgubienie statku, to sie nazywa totalna klapa.
    Te stacje namierzajace co maja go znaleźć widocznie sa g…o warte moze by tak wojsko pomogło odnaleść Cosmos1 przeciez oni mamja odpowiednie systemy do sledzenia obiektów. A moze faktycznie Cosmos nie wszedł na orbite i teraz pewnie ktoś rano sie budzi a ty strzepy zagla ma na swoim domu i podwórku he he

  2. AndyZa    

    za Volna ? — Misja suborbitalna w 2001 roku nie powiodła się ponieważ trzeci stopień napędowy nie oddzielił się od statku. Śledztwo wykazało, że za wypadek odpowiedzialny był silnik trzeciego stopnia rakiety, który nie wytworzył odpowiedniego ciągu i oprogramowanie rakiety nie wydało polecenia odłączenia niesionego pojazdu. Czyżby znów problemy z rakietą?

  3. Zenek z góry    

    Nie dawać socjalistom kasy! — Taniej by wyszło dać zarobić prywatnym firmom. A jak dali dla Ruskich komunistów to taki efekt. (Jak by dali zarobić komunistom z NASA to by działało ale za 10 razy większe pieniądze). No ale mądry jankes po szkodzie.

    Swoją drogą stan tych rakiet wojskowych jest 'nieziemski’ 🙂
    Odpalić się da. Ale gdzie spadnie nie wiadomo . Po prostu miód.

    1. Redakcja AstroNETu    

      Wiadomość usunięto — Wypowiedź naruszała zasady AstroFORUM i została usunięta przez Redakcję.

    2. Michał M.    

      Ruski, Jankes – dwa bratanki

      > Taniej by wyszło dać zarobić prywatnym firmom. A jak dali dla Ruskich
      > komunistów to taki efekt. (Jak by dali zarobić komunistom z NASA to
      > by działało ale za 10 razy większe pieniądze). No ale mądry jankes
      > po szkodzie.

      Amerykańskim rakietom też za bardzo bym nie wierzył. W końcu to oni mają na koncie najbardziej jak na razie spektakularną katastrofę kosmiczną z 1 lutego 2003 roku.

      Z rakietami jest niestety na razie tak, że niektóre lądują w nieznanym miejscu oceanu zamiast umieścić ładunek w Kosmosie. Awaryjność jest bardzo duża u wszystkich krajów „kosmicznych”. Szczęście jest jeśli szlag trafia jakiegoś taniego satelitę (misję łatwą do powtórzenia) albo takiego, który ma przesyłać brazylijskie seriale z Brazylii do Europy. Gorzej jeśli traci się misję wartą miliardy (tak by było, gdyby rozleciał się Titan, który wyniósł Cassiniego).

      1. miller    

        A ile kosztowala misja Cosmos 1? — ?

        1. Oskar.K    

          4 miliony $ w błoto — Podobno tyle kosztowała ta neutralizacja ruskiej rakiety balistycznej

      2. Oskar.K    

        Tolerowanie BUM-ów

        > Amerykańskim rakietom też za bardzo bym nie wierzył. W końcu to oni
        > mają na koncie najbardziej jak na razie spektakularną katastrofę
        > kosmiczną z 1 lutego 2003 roku.
        >
        > Z rakietami jest niestety na razie tak, że niektóre lądują
        > w nieznanym miejscu oceanu zamiast umieścić ładunek w
        > Kosmosie. Awaryjność jest bardzo duża u wszystkich krajów
        > „kosmicznych”. Szczęście jest jeśli szlag trafia jakiegoś taniego
        > satelitę (misję łatwą do powtórzenia) albo takiego, który ma
        > przesyłać brazylijskie seriale z Brazylii do Europy. Gorzej jeśli
        > traci się misję wartą miliardy (tak by było, gdyby rozleciał się
        > Titan, który wyniósł Cassiniego).

        Katastrofę promu Columbia spowodowały wady osłony termicznej a nie rakiety.Poza tym nie życzyłbym żadnemu pojazdowi awarii rakiety, niezależnie od wartości ładunku, strata rakiety to plama na honorze producenta.

        1. Michał M.    

          Osłona czyli część rakiety

          > Katastrofę promu Columbia spowodowały wady osłony termicznej a nie
          > rakiety.

          Ściśle – wady osłony termicznej rakiety czyli de facto – była to awaria rakiety. Dostarczyła łądunek na orbitę skutecznie, ale go po drodze bardzo poważnie uszkodziła.

          > Poza tym nie życzyłbym żadnemu pojazdowi awarii rakiety,
          > niezależnie od wartości ładunku, strata rakiety to plama na honorze
          > producenta.

          Oczywiście, że nie życzę. Ja tylko mówię, że wpadki miewają wszyscy, że tylko „Ruscy”.

        2. Oskar.K    

          Niezawodność rakiety, zawodność ładunku

          >> Katastrofę promu Columbia spowodowały wady osłony termicznej a nie
          >> rakiety.
          >
          > Ściśle – wady osłony termicznej rakiety czyli de facto –
          > była to awaria rakiety. Dostarczyła łądunek na orbitę skutecznie,
          > ale go po drodze bardzo poważnie uszkodziła.

          Nie do końca sie z tym zgadzam.Owszem od zbiornika Columbii odpadł kawałek pianki izolacyjnej, lecz chodziło mi, jeśli źle zostałem zrozumiany przez wprowadzenie potocznego zwrotu „rakieta”, o osłonę termiczną wahadłowca, „kafelki”, jak to osobiście nazywam.To ze byle kawałek pianki może spowodować tak poważne konsekwencje, świadczy o braku solidności osłony termicznej statku, a nie wad boostera.

        3. Michał M.    

          Dasz mi w zęby? 🙂

          > Nie do końca sie z tym zgadzam.Owszem od zbiornika Columbii odpadł
          > kawałek pianki izolacyjnej, lecz chodziło mi, jeśli źle zostałem
          > zrozumiany przez wprowadzenie potocznego zwrotu „rakieta”, o osłonę
          > termiczną wahadłowca, „kafelki”, jak to osobiście nazywam.To ze byle
          > kawałek pianki może spowodować tak poważne konsekwencje, świadczy
          > o braku solidności osłony termicznej statku, a nie wad boostera.

          Czy jeśli walniesz mnie z piąchy w szczękę i wypadną mi zęby, to czy to będzie Twoja wina (atak na mnie) czy moja (miałem źle zamocowane zęby)? 🙂

          Układ wahadłowce-rakiety-zbiornik trzeba rozpatrywać jako całość. Całość nawaliła.

        4. Oskar.K    

          Chodzić do dentysty

          > Czy jeśli walniesz mnie z piąchy w szczękę i wypadną mi zęby,
          > to czy to będzie Twoja wina (atak na mnie) czy moja (miałem źle
          > zamocowane zęby)? 🙂
          >
          > Układ wahadłowce-rakiety-zbiornik trzeba rozpatrywać jako
          > całość. Całość nawaliła.

          A może takie porównanie będzie lepsze, jeśli podam Tobie rękę i Twoja ręka odpadnie przez to, to ja jestem oczywiście winny?
          Nie ma sensu rozpatrywać spraw technicznych w ten sposób. W mojej opini, teoretycznie lepszym rozwiązaniem jest zbudowanie trwalszej osłony termicznej promu, gdyż prawdopodobieństwo że jakiś okruszek odpadnie od zbiornika z paliwem, jest bardzo duże. Nawet jeśli to nie wina zbiornika, to co by było, gdyby w osłonę trafił pyłek kwiatowy, ziarnko piasku znad Sahary, czy coś o podobnych rozmiarach(z tym też należałoby się liczyć).Ale w praktyce koszty zmiany osłony termicznej byłyby niewybaczalne.

        5. Michał M.    

          Dentysta – sadysta

          > W mojej
          > opini, teoretycznie lepszym rozwiązaniem jest zbudowanie trwalszej
          > osłony termicznej promu, gdyż prawdopodobieństwo że jakiś okruszek
          > odpadnie od zbiornika z paliwem, jest bardzo duże.

          Dobra, przekonałeś mnie. Dla mnie to, że osłonę skrzydła wahadłowca można przebić palcem też jest chore. Mówimy o układzie, który ma się poruszać kilka kilometrów na sekundę i robienie czegokolwiek z papieru jest chore. W taki sensie przykład z zębami był zły – zęby trzymały się na ślinie 🙂

          Mam nadzieję, że gdy kiedyś będą powstawały kolejne wersje statków kosmicznych, ktoś zadba o to, żeby kilkuletnie dziecko, rzucając piłeczką nie stało się terrorystą uszkadzającym samolot warty miliardy.

        6. ©Rasz    

          znacznie BEZPIECZNIEJSZY sposób — Wahadłowce miały być sposobem na zdecydowane obniżenie kosztów jednostkowych, a jakoś tak wychodzi, że pożerają $ – jak

          studnia bez dna… Kto zawinił? No cóż, zapewne typowe d..chrony nawarstwiające się na każdym etapie, zaczynając od najmniejszej

          uszczelki… Ale po wiadomej wpadce nikt nie zaryzykuje tu polityki „drastycznych oszczędności”.

          Jednak pianki żaroodpornej nie krytykujcie jako „ totalny bubel ” – ona po prostu taka, a nie inna być MUSI! Aby mogła

          spełniać swoje zadanie, w dodatku: w sposób najlepszy z możliwych – to ma, przede wszystkim, chronić przed udarem

          cieplnym – i dla zapewnienia tej ochrony, otula ona szczelnie poszycie zasadnicze.

          Aby miała odpowiednio wysoką izolacyjność – musi być lekka! A z tego wynika, że nie należy od niej oczekiwać jakiejś większej

          odporności mechanicznej. Nazywa się ona pianką – i tymże właśnie jest! W jej objętości więcej jest dziur niż w

          szwajcarskim serze, zaś samego „surowca bazowego” – tyle, co kot napłakał…

          Ponadto cechy owego materiału są z pełną premedytacją tak dobrane, aby się on wykruszał – w pewnych określonych

          warunkach. Jest to w pełni celowe, i dobrze przemyślane, zaś na opracowanie kompozycji, która spełniałaby ów warunek

          – poszły worki pieniędzy. Rzecz w tym, iż owa w pełni zamierzona, i dokładnie skalkulowana kruchość, ma zapobiegać

          odpadaniu pianki całymi płatami! Co by niezawodnie zachodziło wtedy, gdy jej powierzchniowa warstwa, narażona na działanie

          temperatur wysokich, a momentami nawet zbyt wysokich – uległaby zeszkliwieniu. Użyłem trybu warunkowego

          (uległaby), lecz w jakimś-tam stopniu ona zawsze się nieco nadtapia! Czasem mniej, a przy dłuższym narażeniu na większe

          temperatury – topi się mocniej, i powstaje wówczas niebezpieczna skorupka, o spoistości zdecydowanie większej niż reszta

          materiału. Taka zewnętrzna powierzchnia narażona jest nie tylko na temperaturę wysoką, lecz jeszcze, a może nawet:

          przede wszystkim! – na szybkie zmiany temperatury. A więc występują tam, w sposób nieunikniony, b. częste szoki

          termiczne. Oraz mechaniczne: tzw. kawitacja…

          Aby podołać tym wszystkim udarom, owa pianka ma się po prostu sukcesywnie złuszczać – niby skóra z węża, zrzucając

          niebezpieczne zeszkliwienia. I jest to rozwiązanie genialne w swej prostocie – koncepcyjnej. Natomiast jeśli chodzi o stronę

          „technologiczną” – to już wymagało niesłychanej ekwilibrystyki materiałowej. Efektem tego jest poszycie termiczne, mogące znieść

          więcej stresów temperaturowych, niż jakikolwiek inny materiał. Oraz kawitację strumieniem powietrza szorującego z 1-szą

          prędkością kosmiczną. Ale trafienie piłeczką pingpongową, zawieszoną w takim strumieniu (hm, nieruchomo. Ale nie w

          układzie odniesienia promu!) – będzie dla tego materiału groźne! – i nie ma w tym nic zaskakującego…

          Zdjęcia nie były w stanie rozstrzygnąć, czy od zbiornika oderwał się „goły” płat lodu, czy też razem z pianką. Jeśli to drugie – to

          znaczy, że puścił klej, którym piankę łączy się z poszyciem właściwym. Czyli: ktoś sfuszerował robotę. Lecz wcale tak być nie

          musiało! Zbiornik zawiera gaz w stanie ciekłym, a tlen, pod normalnym ciśnieniem skrapla się przy (uwaga ! ) 218

          stopniach poniżej punktu zamarzania wody! Oczywiście w zbiorniku utrzymywane jest ciśnienie kilku atmosfer, do tego jeszcze mamy

          izolację, etc. lecz to, że na jego powierzchni osadza się lód – jest w zasadzie nie do uniknięcia! Jakieś grzałki? – zapomnij…

          Zbiornik zatłaczany jest (chyba) w ostatniej chwili. Lecz jeśli nastąpiła drobna przerwa w odliczaniu? Wówczas warstwa lodu mogła

          być grubsza niż zwykle. Zaś podczas wznoszenia promu nie ma przecież sposobu, aby lód obtapiał się równomiernie, no bo niby jak?

          Powstawanie różnych placków, większych czy mniejszych, cieńszych i grubszych – jest już wtedy niemal gwarantowane! No i

          nieszczęście gotowe…
          Ale może ktoś znajdzie jakieś idealne rozwiązanie tego problemu?
          Bo mi się wydaje, że można by jeszcze spróbować rowerem. Miałem kilka naprawdę paskudnych sytuacji, ale za każdym razem

          skończyło się na sińcach, i zadrapaniach, a i pojazd zawsze mi się udało jakoś pozbierać do kupy, i to na niewielkim kawałku drogi.

          No i chyba tylko raz potrzebowałem przy tym pewnej, niewielkiej zresztą – pomocy Społeczeństwa. Mogę więc się zgodzić, że to

          byłby o wiele tańszy, a i znacznie BEZPIECZNIEJSZY sposób…

        7. ©Rasz    

          Najmocniej przepraszam… — . . . – za powyższą kaszanę! Takie właśnie rzeczy się dzieją, gdy w zmiennych systemowych, oraz różnych ustawieniach, dłubie na przemian siedmiu użytkowników! A potem nawet nie wiadomo dokładnie „kto i w czym namieszał”…

          Gdyby szanownej Redakcji nie sprawiło to większego kłopotu, to byłbym niezwykle wdzięczny za usunięcie powyższej siekaniny (tudzież eksterminację niniejszego tłumaczenia) – a ja bym wrzucił tekst już w poprawnej formie?

          Z powodu owych kłopotów (tudzież ewentualnego oczopląsu tych, którzy choćby PRÓBOWALI to-to czytać), jeszcze raz: kajam się skruszony, i poczuciem winy przepełniony…

  4. mir    

    niespisujmy go na straty:) — to ze ruskie nieznaczy gorsze wiadomo ze nic nie wybuchlo i ze wszedl na orbite bo chyba zadna rakieta nie spadla
    a to kiedy go znajda to kwestia czasu 🙂
    wkoncu szukaja 4milionow wiec pewno sie staraja;)

    1. Limax7    

      niestety

      > to ze ruskie nieznaczy gorsze wiadomo ze nic nie wybuchlo i ze
      > wszedl na orbite bo chyba zadna rakieta nie spadla
      > a to kiedy go znajda to kwestia czasu 🙂
      > wkoncu szukaja 4milionow wiec pewno sie staraja;)

      Według najnowszych danych, rakieta i cenny ładunek spadły do morza Barentsa kilka minut po starcie.

      🙁

      1. mir    

        kto tak mowi?

        > Według najnowszych danych, rakieta i cenny ładunek spadły do morza
        > Barentsa kilka minut po starcie.
        >
        > 🙁

        przeprasza.. yy ale skad masz te dane?

        1. ehhh....    

          Własnie ! — No własnie,skad . nigdzie tak nie pisze **pisze ze nie jest na orbicie ale informacji na temat tego ze spadlo do morza nie ma 🙁

        2. Limax7    

          źródło … — Tu to wyczytałem, teraz widzę że są już nowsze wieści i kilka wariantów wydarzeń.

          http://www.space.com/missionlaunches/ap_solarsail_fail_050622.html

          „MOSCOW (AP) — A joint Russian-U.S. project to launch a solar sail space vehicle crashed back to Earth when the booster rocket’s engine failed less than two minutes after takeoff, the Russian space agency said Wednesday.”

          […]

          „But the Volna booster rocket failed 83 seconds after its launch from a Russian nuclear submarine in the northern Barents Sea just before midnight Tuesday in Moscow, the Russian space agency said.”

        3. agatta    

          RKA — Rosyjska Agencja Kosmiczna zakłada całkowite niepowodzenie misji,
          niedługo informacje o tym pojawią się w AstroNecie,
          staram się właśnie zebrać i złożyć jakoś to co Emily Lakdawalla pisze na http://planetary.org/solarsailblog/index_05.html

          oraz najnowsze oświadczenie Towarzystwa Planetranego
          http://www.planetary.org/solarsail/latest_update.html

          pozdrawiam
          Agata

  5. Marek    

    Ruskie jedyne — Tak czy inaczej awaryjnosc rosyjskich rakiet jest najmniejsza (Amerykanie sa na 2 miejscu a esa z ariane ostatni). Rosjanie wysylają w kosmos po prostu tony rakiet (w sęsie ilości?!), niestety chodzi o rakiety z „doświadczeniem” a nie rakiety wzięte z demobilu… echm. Przynajmniej tak było jakiś czas temu, ale raczej nie wiele sie zmieniło…

    1. Bubu    

      awaryjność — A od kiedy prowadzisz statystykę awaryjności? Od Gagarina?
      Ja tam wciąż wieżę z ESA – oczywiście jeżeli francuzi nie związą się za bardzo z ruskimi.

  6. zawiedziony    

    🙁 — Czyli w najblizszym czasie nie ujrzymy na niebie bardzo jasnego obiektu 🙁
    A tak na to czekalem.

  7. ricki    

    narobili ….. — Widzicie narobili nam smaka na ogladanie kosmicznego zagla i sprawdzenie teorii w praktyce a tu taki zong bo zagiel wolał jednak morska bryze morza Barentsa niz kosmiczny wiatr słoneczny.

  8. Norden    

    Pechowe morze — To morze pechowe jakieś jest… pierw kursk… teraz… cosmos 1…też miałem smaka na oglądanie przelatującego żagla na niebie

Komentarze są zablokowane.