Obszar aktywny, zbliżający się już do krawędzi widocznej z Ziemi części tarczy słonecznej, postanowił uraczyć astronomów pożegnalnym rozbłyskiem. Nie była to pierwsza eksplozja związana z tym obszarem, jednak, w przeciwieństwie do poprzedniej, tym razem chmura naładowanych cząstek i plazmy wyrzuconej ze Słońca nie uderzy bezpośrednio w Ziemię.

Wybuch miał miejsce wczoraj (17 lipca) i według obowiązującej klasyfikacji, która porządkuje rozbłyski według docierającego od nich promieniowania rentgenowskiego w paśmie o długości fali od 1 do 8 angstremów, był to średniej wielkości rozbłysk klasy M-1, mogący doprowadzić do niewielkich zakłóceń w pracy satelitów i problemów z łącznością radiową, zwłaszcza gdy pociąga za sobą koronalny wyrzut materii (KWM). Tak właśnie było tym razem, wolno ewoluująca eksplozja (a opisywany rozbłysk rozwijał się na przestrzeni godzin) bardzo często doprowadza do wyrzucenia w przestrzeń plazmy słonecznej.

Grupa plam związana z rozbłyskiem znajduje sie już wprawdzie przy krawędzi obserwowalnej z Ziemi tarczy Słońca, jednak wyemitowany KWM może około 20 lipca zahaczyć o ziemskie pole magnetyczne i doprowadzić do powstania zórz polarnych na obszarach okołobiegunowych. Dzień wcześniej, według prognoz naukowców z Goddard Space Weather Lab, chmura słonecznej materii uderzy w Wenus.

Zorze polarne, które mogą zostać tym razem wzbudzone, nie będą się jednak mogły równać z tymi, które powstały po uderzeniu poprzedniego KWM, kiedy to 12 lipca w opisywanym obszarze aktywnym nastąpił rozbłysk klasy X-1.4 (rozbłyski klasy X są najsilniejszymi obserwowanymi na Słońcu erupcjami, to ich skutków musimy się na Ziemi obawiać najbardziej, najsilniejszy z dotychczas zaobserwowanych rozbłysków był klasy X-28). Ponadto grupa znajdowała się wtedy w pobliżu centrum tarczy Słońca, co oznacza, że koronalny wyrzut materii popędził dokładnie w stronę naszej planety, doprowadzając do wciąż obserwowanych zakłóceń ziemskiego pola magnetycznego.

Autor

Martyna Chruślińska