W 1997 roku astronomowie odkryli populację galaktyk, które świeciły bardzo słabym blaskiem, a jednocześnie okazywały się być najjaśniejszymi w promieniowaniu o długościach fali nieco mniejszych niż milimetr. Uczeni podejrzewali, że są to młode galaktyki tak bogate w pył, że światło widzialne wysyłane przez znajdujące się w nich gwiazdy jest niemal całkowicie pochłaniane. Aby potwierdzić to przypuszczenie potrzeby był pomiar redshiftu – przesunięcia widma w kierunku fal o większej długości. Dzięki obserwacjom wykonanym przez zespół Iana Smaila z University of Durham udało się poznać przesunięcia ku czerwieni części z nich. Galaktyki znalazły się wreszcie na swoich, bardzo od nas odległych miejscach.
Korzystając ze spektrografu niskiej rozdzielczości (Low Resolution Imaging Spectrograph) zainstalowanego na 10-metrowym teleskopie Keck I na Mauna Kea na Hawajach, astronomowie zidentyfikowali silne linie emisyjne na krótkofalowym krańcu submilimetrowej części widma. Linie te powstają w bardzo gorącym gazie i pozwalają astronomom na dokładny pomiar przesunięć ku czerwieni.
Zmierzone redshifty wskazują, że zaobserwowane światło zostało wysłane, gdy wiek Wszechświata równy był zaledwie 20 procentom wieku obecnego. Galaktyki znajdują więc dalej niż te, które obserwujemy z Głębokim Polu Hubble’a (Hubble Deep Field). Aby być widocznym z tej odległości, submilimetrowe galaktyki muszą być bardzo jasne, zawierać muszą przynajmniej tyle gwiazd, ile znajduje się w widocznych optycznie galaktykach w Polu Hubble’a.
Submilimetrowe galaktyki mogą być źródłem wszystkich starych gwiazd jakie obecnie obserwujemy we Wszechświecie. W ciągu miliardów lat gaz wypełniający te obiekty został usunięty w procesie ewolucji galaktyk. Submilimetrowe galaktyki zamieniły się w te, które obserwujemy obecnie.