Nowy satelita Cryosat, który mógł dostarczyć danych na temat jednego z najbardziej ważnych problemów we współczesnej klimatologii – stanu czap polarnych – zawiódł, nie osiągając wymaganej orbity, z powodu braku jednej komendy w komputerze pokładowym rakiety.

Cryosat został wystrzelony w sobotę 8 paździenika o godzinie 17:02 z kosmodromu Plesieck. Rakieta Rocktor, bazująca na projekcie rosyjskiej rakiety wojskowej SS-19, została dostarczona przez europejsko-rosyjską firmę Eurockot.

Pierwszy stopień rakiety zadziałał prawidłowo, drugi stopień pracował prawidłowo, jednak w odpowiednim momencie pokładowy system kontrolny nie przesłał komendy odcięcia silnika. Tym samym pracowały one aż do momentu wyczerpania się paliwa.

W wyniku tego błędu, nie doszło do oddzielenia się drugiego stopnia rakiety i całość, wraz z wartym 170 milionów dolarów satelitą, runęła w morze, na północ od Grenlandii, w okolicach Bieguna Północnego. Awaria miała miejsce przed piątą minutą lotu. Satelita miał oddzielić się od górnego stopnia rakiety o godzinie 18:36, po dodatkowych dwóch odpaleniach tego stopnia.

Stacje naziemne miały otrzymać sygnał od satelity na kilka minut przed oddzieleniem. To jednak się nie stało, wskazując, że coś poszło nie tak. Po sześciu godzinach od wystrzeenia, ESA oficjalnie ogłosiła utratę satelity.

Był to szósty od 2000 roku, pierwszy nieudany, lot rakiety Rocktor. Jaki wpływ katastrofa będzie miała na wyniesienia koreańskiego satelity w grudniu – dopiero się okaże.

Misja Cryosata miała potrwać trzy lata. Za pomocą altimetru radarowego SIRAL miał mierzyć on grubość warstwy lodowej na lądzie i morzu i rejestrować tempo zmian. Dokładnośc pomiarów miała być rzędu kilkudziesięciu centrymetrów. Satelita miał znaleźć się prawie dokładnie nad biegunami, na orbicie o wysokości 720 kilometrów i inklinacji 92 stopni.

Autor

Anna Marszałek

Komentarze

  1. ©Rasz    

    Upadek… kontrolowany? — Coś z zakresu „spiskowej teorii dziejów”: czy kolejny satelita, utracony na skutek takiej awarii, faktycznie gdzieś-tam gruchnął o ziemię, lub też chlupnął w fale oceanu? A może owe przedśmiertne salta wykonała pusta rakieta, co najwyżej z jakąś atrapą na pokładzie, natomiast zaawansowana technologicznie, kosztowna aparatura – jest właśnie patroszona w jakimś tajnym, podmoskiewskim laboratorium, specjalizującym się w prowadzeniu takich sekcji zwłok

    1. easyfly    

      to jest możliwe…. — … ale poco? Utrwalił się nam obraz „Rosjan”, jako grooboskórnych badylaży nie odróżniających komputera od maszyny do pisania. W/g mnie jest to obraz jak najbardziej nieprawdziwy stworzony na potrzeby „zimnej wojny” i utrzymywany przez wiele holwoodzkich produkcji. Nie jestem „rusofilem” ale wiem jedno mają wspaniałych naukowców i inżynierów, a po za tym mają… fantazję, czyli to czego brakuje yankesom. Śmiem twerdzić, że jeszcze nie raz nas zaskoczą… pozytywnie oczywiście 😉

      ______
      http://fly.easyfly.pl

      1. ©Rasz    

        . . . – i dlatego: czemuż by NIE?! — Easyfly pisze:
        > Utrwalił się nam obraz „Rosjan”, jako grooboskórnych badylarzy
        > nie odróżniających komputera od maszyny do pisania.

        – ależ odróżniają! Żaden nie jest na tyle głupi, aby pod…prowadzić starego Remingtona. Bez żadnego wahania wezmą Peceta! No i – oczywiście – oprogramowanie. A jeśli sumka już pełna – to tylko twardy dysk…
        > W/g mnie jest to obraz jak najbardziej nieprawdziwy stworzony
        > na potrzeby „zimnej wojny” i utrzymywany przez wiele
        > holwoodzkich produkcji.

        Ręce i piersi opadają… Takie brednie wygadywać może – bo ja wiem? – jakiś hollywoodzki czerwony, czy też różowy (gdzieś tak 85 % w branży filmowej), ale w Polsce?! – To spytaj się może dziadków, jeśli jeszcze żyją, czemuż to na „wyzwolicieli” naszych mawiano cjasy davaj! – pewnie chodziło o standardowe, grzeczne pytanie o… godzinę, co?
        Ale zegarki – to pryszcz. Krasnaja Armia wchodząc do Europy – zbierała WSZYSTKO – co tylko dało się zdemontować. Całe fabryki! Zaś nasze – wcale nie były traktowane ani na pół paznokcia lepiej, niż niemieckie. Zresztą – nic dziwnego, wszak i my – staliśmy się łupem wojennym… I mieszanie do oceny ich działań, jakiejś „propagandy” – to… sam już nie wiem, ale chyba wolę łajdactwo, bo to – czasem mija. Zaś głupota – nie mija nigdy. Lecz zaplątanie do owego wywodu jeszcze i Hollywoodu – wskazuje jednak na ten DRUGI przypadek, a więc sprawa jest raczej beznadziejna…
        > wiem jedno mają wspaniałych naukowców i inżynierów,
        Masz na myśli pewnie Juliusa i Ethel Rosenbergów? Straconych w 53-cim za „odkrycie” przed sowietami sposobu wykorzystania energii… słonecznej? Aby im mogła się przysłużyć w ich narodowym sporcie: „walce o pokój”? A może aparaty Zorka (Leica), czy Kijev (Hasselbladt), samochód Pobieda (przedtem – Opel, zaś potem – Warszawa).
        > a po za tym mają… fantazję, czyli to czego brakuje yankesom
        – i zapewne ów permanentny i chroniczny brak fantazji powoduje, że w świecie cywilizowanym – za wydawanie książek i podręczników – trzeba autorowi zapłacić. Rosjanie literaturę naukową tłumaczą zazwyczaj bez wiedzy i zgody autorów, i – oczywiście – jakiegokolwiek honorarium. O patentach – już nawet szkoda gadać! Taką po prostu mają fantazję eeech, szutniki… Raporty CIA wskazują, że od chwili zakończenia zimnej wojny, penetracja szpiegowska, szczególnie w branżach Hi-tech nie tylko się wzmogła, ale wręcz eksplodowała! Nasilenie szpiegostwa przemysłowego – blisko 10 krotnie przewyższa to, co działo się w najczarniejszych latach Sowieckowo Sajuza…
        > jeszcze nie raz nas zaskoczą… pozytywnie oczywiście

        Masz na myśli coś konkretnego? Może pozytronową bombę?!
        Pytasz niby-retorycznie:
        > ale po co?
        [w domyśle: mieliby wykradać technologie]
        – no cóż, pytanie jest postawione całkiem na głowie. W  ich przypadku, to jeśli chodzi o pewne, z dawna zakorzenione zachowania, trzeba się raczej spytać: a czemuż u diabła mieliby tego nie robić? Dla sportu, czy jak?! Na grzyba mieliby wydawać swoje pieniądze na jakieś idiotyczne badania, i wynajdywać koło? Kalco uże jest’ !! I toćka…

        Dodam jeszcze: rusofobem NIE jestem. To ich PAŃSTWO – jest MOIM wrogiem, nie odwrotnie. Zresztą: jest ono nadal również wrogiem samych Rosjan… Natomiast ostatnim Polakiem, który potrafił ułożyć relacje polsko-rosyjskie na  właściwej płaszczyźnie, był wojewoda kijowski, hetman, i kanclerz wielki koronny, Stanisław Żółkiewski. Niestety później, od jego śmierci w 1620, na Bukowinie (obecnie: Mołdawia) stosunki te układały się już tylko coraz to gorzej i gorzej…

Komentarze są zablokowane.