Bogactwo Wszechświata znowu przerasta ludzkie pojęcia. Od jakiegoś czasu mamy problem z Plutonem i obiektami Pasa Kuipera. Albo czym właściwie różnią się najmniejsze księżyce Saturna od odłamków skalnych w pierścieniach. Planety krążą wokół gwiazdy… ale czym są, jeśli zaczynają krążyć wokół czegoś bardziej podobnego do Jowisza niż Słońca? Naukowcy trafili właśnie na ślad układu planetarnego powstającego wokół brązowego karła.

Przy pomocy teleskopów kosmicznych i naziemnych zespół naukowców pod kierunkiem Kevina Luhmana z Penn State University odkrył gwiazdę o wielkości mniejszej niż setna część masy Słońca. To brązowy karzeł – obiekt, który ma zbyt małą masę (a przez to również ciśnienie i temperaturę) aby zachodziły w nim reakcje termojądrowe jak w Słońcu. Taki obiekt pozostaje stosunkowo chłodny i ciemny, widoczny w promieniowaniu niższej energii (podczerwień). Odkryty karzeł jest zaledwie osiem razy cięższy od Jowisza.

Wokół karła prawdopodobnie powstaje układ planetarny, tym samym jest to najmniejszy znany obiekt tego typu. To, co obecnie jest protoplanetarnym dyskiem z gazu i odłamków skalnych może w przyszłości stać się miniaturą Układu Słonecznego: ze 100 razy mniejszym centralnym słońcem, planetami i stukrotnie ciaśniejszymi orbitami, a być może i z miniaturowymi księżycami wokół planet. Podobnie z dysku protoplanetarnego około 5 miliardów lat temu powstał nasz Układ Słoneczny.

Fakt, że wokół tak małego brązowego karła powstaje właśnie układ planetarny, zderza się z (raczej umownymi) definicjami gwiazdy, planety, księżyca i samego układu planetarnego.

Brązowy karzeł, oznaczony Cha 110913-773444 (w gwiazdozbiorze Kameleona, 500 lat świetlnych od Ziemi), został odkryty przez naukowców za pomocą teleskopu Spitzera, Hubble’a i dwóch teleskopów w Andach Chilijskich. Wcześniej również odkrywano podobne obiekty z dyskami protoplanetarnymi, między innymi w zeszłym roku brązowego karła 15 razy cięższego od Jowisza.

Cha 110913-773444 jest obiektem młodym, liczącym zaledwie 2 miliony lat. Zimny i ciemny dysk udało się dostrzec dzięki pracującemu w podczerwieni Kosmicznemu Teleskopowi Spitzera.

Odkrycia w ostatnich latach spowodowały niemałe zamieszanie w astronomicznej taksonomii. Jeśli chodzi o rozróżnienie brązowych karłów i planet, astronomowie posługują się kryteriami rozmiaru i genezy. Opisywany obiekt powstał jak brązowy karzeł, ale wielkością odpowiada planetom. Wolne planety „>W kwietniu 2001 pisaliśmy o wolnych planetach, planetarach. Być może Cha 110913-773444 to planetar i powstający układ księżyców?

Niezależnie od etykietki, jaką przypniemy odkrytemu obiektowi, jedno jest pewne: Wszechświat zaskakuje nas tworami, jakich nie spotykamy w naszym otoczeniu, jakkolwiek szerokie by ono nie było.

Autor

Wojciech Rutkowski

Komentarze

  1. szpieg z krainy deszczowców    

    Nie ma się co martwić, będzie tego więcej — Znów wracamy do problemu definicji. To, że astronomowie dopatrzą się czasem na niebie „nowej jakości”, czegoś, czego jeszcze nie widzieli, cieszy. Ale skąd znowu 'zamieszanie’?

    Jeżeli (cytuję):
    „Fakt, że wokół tak małego brązowego karła powstaje właśnie układ planetarny, zderza się z (raczej umownymi) definicjami gwiazdy, planety, księżyca i samego układu planetarnego”,
    to znaczy to tylko, że nasze definicje są do kitu!

    Fizyka nie nakłada cenzury, zabraniającej powstawać układom, które nie pasują do naszych wyobrażeń… A jeżeli kiedyś-tam odkryjemy dwa 'jowisze’ orbitujące jeden wokół drugiego? Zwyczajny układ podwójny, tylko składniki nie są gwiazdami. Albo obiekt wielkości Ziemi w roli 'planetoidy trojańskiej’ gazowego olbrzyma? Planety (nawet gazowe) na wspólnej orbicie?… Można by mnożyć przykłady. Kiedyś się pewnie i takich układów dopatrzymy.

    Nie ma potrzeby mnożenia bytów ponad miarę (po co termin 'planetar’? Jeszcze niedawno mówiło się 'free-floating planet’ i nie było problemu, co najwyżej ładnej polskiej wersji). Mając do dyspozycji właściwie ciągłe spektrum mas, potrzebujemy ugruntowanego naukowo – i sprawdzalnego uzasadnienia, by powiedzieć, że coś jest gwiazdą, planetą lub brązowym karłem.

    Kryterium genezy miałoby sens, gdybyśmy patrzyli w niebo od milionów lat i potrafili ocenić, gdzie doszło do przechwycenia, a gdzie obiekty z jakiejś przyczyny wzięły rozwód. Przecież znamy nawet gazowego olbrzyma okrążającego pulsar (PSR B1620-26), a ten układ u zarania wyglądać musiał zupełnie inaczej!

    Sądzę, że jak dla b.k. i gwiazd rozróżnienie jest jasne (sic!) i opiera się o zapłon (fuzję) wodoru, tak może między brązowymi karłami a planetami ustalić raz a dobrze granicę: przy minimalnej masie potrzebnej dla reakcji jądrowych z udziałem deuteru i litu (bo to się daje sprawdzić)? I pozwolić planetom powstawać tak u boku gwiazd, jak i samotnie..?

    1. szpieg z krainy deszczowców    

      Postscriptum — Chociaż jeżeli chodzi o nazwanie tego, co krąży wokół takiej 'wolnej’ czy 'samotnej planety’, to faktycznie pozostaje problem. Wolałbym nie wywoływać burzy w szklance tlenku wodoru, jaka zawsze towarzyszy problemowi nazewnictwa, dość przypomnieć wieczne spory o ilość planet wokół naszego Słoneczka…

      (osobiście generalnie zgadzam się z opinią wyrażoną w poście http://forum.astronet.pl/index.cgi?2075#n003 🙂 )

      … niemniej jakoś trzeba będzie nazwać to co znajdziemy. Póki co, jest to tylko dysk pyłowy. Ale to tylko kwestia czasu.

Komentarze są zablokowane.