Straciliśmy Columbię. Nikt nie mógł przeżyć” – tak w swoim wystąpieniu do narodu prezydent USA George W. Bush określił to, co stało się 1 lutego 2003 o 15:00 naszego czasu, na 16 minut przed lądowaniem. Prom Columbia rozpadł się, przelatując nad środkowym Teksasem na wysokości 60 km z prędkością 20 tys. km/h. Obserwatorzy w Teksasie widzieli odłamki za przelatującym promem, pojedynczy świecący punkt rozdzielił się na kilka. Prom powinien był wylądować o 15:16. Wszystkie flagi w USA opuszczono do połowy masztu.

Około 15:45 pojawiły się pierwsze informacje o odłamkach, które dotarły do Ziemi w środkowym Teksasie. Obserwatorzy słyszeli także huk przypominający eksplozję. Na podstawie zdjęć wykonanych przez lokalną telewizję, specjaliści jednogłośnie wnioskują, że prom rozpadł się. Film wygląda podobnie, jak amatorskie nagrania deorbitacji stacji kosmicznej Mir. Rodziny astronautów, które obserwowały lądowanie, wyprowadzono do odosobnionego pomieszczenia.

W katastrofie promu zginęła cała siedmioosobowa załoga. Promem lecieli dowódca Rick Husband, pilot William C. McCool, specjalista misji David M. Brown, inżynier lotu i specjalistka misji Kalpana Chawla, specjalista misji i dowódca ładunku Michael P. Anderson, specjalistka misji Laurel Clark, oraz specjalista ładunku Ilan Ramon. Biografie każdej z osób wchodzących w skład załogi misji STS-107 prezentujemy w Kim byli członkowie załogi STS-107„>osobnym newsie.

Fragmenty promu Columbia

Plansza pokazuje fragmenty zdjęć znalezionych na ziemi pozostałości promu Columbia. Prom uległ katastrofie 1 lutego 2003 roku. Zawarte tu zdjęcia były prezentowane przez stację CNN.

NASA dementuje spekulacje, jakoby miał być to atak terrorystyczny. Wysokość 60 km jest poza zasięgiem samolotów i przenośnych rakiet, np. typu Stinger.

Rutynowy przegląd nagrań z kamer rapidowych filmujących start promu dwa tygodnie temu wykazał, że coś oderwało się od zbiornika na paliwo ciekłe podczas wzlotu i uderzyło w lewe skrzydło orbitera. Prawdopodobnie był to fragment pianki izolacyjnej, który mógł być oblodzony. Jednak kontrolerzy misji ocenili, że raczej nie wpłynęło to na spójność osłony termicznej promu i dzisiejsze wejście w atmosferę miało przebiegać po standardowej trajektorii.

Ten animowany obraz prezentuje dwie klatki z filmu pokazującego start wahadłowca Columbia w dniu 16 stycznia 2003. Biała smuga pomiędzy zewnętrznym zbiornikiem paliwa a lewym skrzydłem orbitera (w środku kółka) jest prawdopodobnie fragmentem pianki izolacyjnej, który oderwał się od zbiornika i chwilę później najprawdopodobniej uderzył w lewe skrzydło orbitera.

16:40 – wg najświeższych doniesień, utrata łączności z promem nastąpiła wcześniej, niż obserwowano eksplozję i przelatujące szczątki promu. Wiele odłamków spadło na miasteczko Nacogdoches w Teksasie. Lokalne radio podało, że do tamtejszego szpitala zgłosiło się 27 osób podejrzewających, że miały kontakt ze szczątkami.

Ostatnia rozmowa z załogą dotyczyła ciśnienia w oponach, które nieoczekiwanie wzrosło. Mogło to być spowodowane przegrzaniem orbitera.

Oficer Departamentu Obrony, zastrzegając sobie anonimowość, poinformował, że wojskowe satelity szpiegowskie z detektorami podczerwieni zarejestrowały kilka błysków w chwili, gdy Columbia ulegała dezintegracji. Nie wiadomo jednak, czy piki to efekt eksplozji czy też widok rozżarzonych szczątków wpadających w atmosferę.

Chmura szczątków promu Columbia (zakreślona elipsą) została zarejestrowana przez radar meteorologiczny National Weather Service. Obraz wykonano 1 lutego 2003 o godz. 16:26 naszego czasu – półtorej godziny po tym, jak wahadłowiec rozpadł się nad środkowym Teksasem podczas powrotu z misji STS-107.

16:50 – o 17:30 w KSC ma odbyć się konferencja prasowa. Kontrola lotu pracuje cały czas, zabezpieczając wszystkie dane i zapisy telemetrii.

17:10 – są pierwsze zdjęcia odłamków, które spadły na podwórze szkoły w Teksasie.

17:20 – obserwatorzy z Californii informują o drobnych metalowych fragmentach spadających z nieba.

17:40 – NASA zdecydowała o przełożeniu konferencji. Odbędzie się dziś, ale nie podano, o której godzinie.

17:45 – wszelkie prace w Kennedy Space Center zaplanowane na ten weekend zostały anulowane. Tylko niezbędny personel będzie pełnił swoje obowiązki. Wstrzymano również przygotowania do kolejnych misji wahadłowców.

18:00 – oświadczenie dyrektora NASA Seana O’Keefe zapowiedziano na godzinę 19:00 naszego czasu.

Okolo 19:30 miała miejsce konferencja prasowa na której dyrektor NASA Sean O’Keefe wygłosił oświadczenie. „To naprawdę tragiczny dzień” – mówił O’Keefe. Dyrektor NASA zapewnił, że wszystkie dostępne dane są zbierane i zabezpieczane. Zapowiedział, iż powołana zostanie niezależna od NASA zewnętrzna komisja, która badać będzie przyczyny katastrofy. Po Seanie O’Keefe mówił astronauta Bill Readdy, zastępca dyrektora NASA ds. lotów kosmicznych. Jego zdaniem „jest zbyt wcześnie na spekulacje” dotyczące przyczyn nieszczęścia. Readdy ujawnił, iż rodziny astronautów, którzy dziś zginęli, domagają się zbadania przyczyn katastrofy, usunięcia usterek i kontynuacji lotów i badań. Podobnym akcentem astonauta zakończył swoje przemówienie.

Kilka minut po 20:00 naszego czasu swoje orędzie wygłosił prezydent Bush. Wyraził ubolewanie wobec tego, co się stało i podkreślał bohaterstwo astronautów. „Straciliśmy Columbię. Nikt nie przeżył” – powiedział amerykański prezydent. Swe orędzie zakończył jednak optymistycznie: „Nasza podróż w Kosmos będzie trwać nadal„.

Więcej wypowiedzi prezydenta USA, dyrektora NASA, oraz kondolencji nadchodzących z zagranicy (także polskich) prezentujemy w Tragedia Columbii – świat w żałobie„>osobnym newsie.

Kolejna konferencja prasowa, jest planowana na godzinę 21:00. Ma się odbyć w Johnson Space Center i dziennikarze będą mogli na niej zadawać pytania.

23:10 – opóźniona o kilkanaście minut konferencja właśnie się zakończyła. Jej podsumowanie opublikowaliśmy w Katastrofa Columbii: podsumowanie konferencji prasowej„>osobnym newsie. Na konferencji ujawniono między innymi przebieg ostatnich chwil lotu, o czym także STS-107: Ostatnie chwile lotu„>piszemy osobno.

Późnym wieczorem naszego czasu w Hemp Hill w Teksasie odnaleziono szczątki ludzkie. Przypuszcza się, że może to być ciało jednego z astronautów.

Do zbadań przyczyn tragedii powołano trzy niezależne komisje, o czym Columbia: będą trzy dochodzenia„>piszemy osobno.

Wieczorem w niedzielę 2 lutego odbyła kolejna konferencja prasowa. O szczegółach jej przebiegu oczywiście Columbia: odbyła się kolejna konferencja prasowa„>napisaliśmy.

Mapa przedstawia trasę promu kosmicznego Columbia ponad Ameryką Północną w czasie zaplanowanego na 1 lutego 2003 lądowania.

Misja była już opóźniona o ponad rok. Na kilka dni przed startem zrezygnowano z dodatkowych testów łożysk kulowych w mechanizmach sterujących dopływem paliwa do jednego z silników. Kilka tygodni wcześniej w jednym z takich łożysk w promie Discovery znaleziono pęknięcie, jednak testy pozostałych orbiterów nie wykazały takich problemów. Columbia była już wówczas na platformie startowej, gdzie sprawdzenie łożysk byłoby bardzo trudne. Dlatego z testów zrezygnowano. Nie wiadomo w tej chwili, czy mogło to być przyczyną katastrofy. Bardziej prawdopodobne wydaje się być uszkodzenie osłony termicznej.

Do katastrofy doszło w fazie lotu w której wydzielana jest duża ilość ciepła w wyniku tarcia o atmosferę. Dawniej prowadziło to do przerwy w komunikacji z Ziemią. Gdy schodzący z orbity wahadłowiec znajduje się na wysokości około 80 kilometrów, zjonizowane atomy powietrza zaczynają tworzyć nieprzenikliwą dla fal radiowych otoczkę wokół pojazdu. Dawniej komunikację udawało się przywrócić dopiero w momencie gdy prom kosmiczny znajdował się już na wysokości około 50 kilometrów. Faza lotu w której niemożliwa była komunikacja z wahadłowcem trwała zwykle około 16 minut. Na szczęście obecnie możliwa jest nieprzerwana komunikacja ze schodzącym wahadłowcem dzięki satelitom TDRS. Jonowa otoczka jest cieńsza u góry i z tyłu, co umożliwia komunikację pomiędzy wahadłowcem i satelitami przekazującymi dane do centrum kontroli lotów na Ziemi. Jednak nadal ta faza lotu niezmiennie wiąże się z koniecznoscią rozproszenia ogromnej ilości powstającego w wyniku tarcia ciepła.

Warto zaznaczyć, że deorbitacja wahadłowca to skomplikowana operacja, w której precyzyjna nawigacja musi zapewnić ochronę przed przegrzaniem, nadmiernym ciśnieniem i nadmiernymi przeciążeniami. Dodatkowe ograniczenia prędkości i wysokości narzucone przez konieczność trafienia w strefę lądowania, prowadzą do powstania wąskiego korytarza, którym pojazd musi schodzić.

Systemy wahadłowca dbają o utrzymywanie odpowiedniej temperatury aż do momentu w którym prędkość pojazdu spada do 350 km/h.

Na pokładzie było siedmioro astronautów, w tym pierwszy astronauta z Izraela. W chwili gdy doszło do utraty łączności, od domu dzieliło ich 16 minut drogi. Columbia to najstarszy prom kosmiczny NASA. Być może wiek orbitera i związane z tym zmęczenie materiałów mogły być przyczyną nieszczęścia. Dwa lata temu prom przeszedł kapitalny remont. Był to jego 28. lot. Podczas tej misji przebyła prawie 184 mln km.

Autor

Michał Matraszek

Komentarze

  1. Irek    

    Nie moge sobie wyobrazic chyba nic smutniejszczego 🙁 — Poprostu brak slow, konsekwencje tego wypadku beda zapewne ogromne – wstrzymanie startow moze i na kilka lat, zamrozenie programu ISS … szkoda gadac 🙁

    1. Zibi    

      Chińczycy będą szybsi. — Podobnie jak podczas Rosyjsko-Amerykańskiego wyścigu na Księżyc(Amerykanie wygrali dzięki wypadkowi w Rosji), Chińczycy zainstalują się na orbicie Ziemi i na lepszym sprzęcie niż reszta świata.

      1. ®afał Szul©    

        Kosmiczny pęd, przemysł, oraz technologie . Też „kosmiczne” — Często ulegamy pewnym złudzeniom, co do Hi-Tech, różnych wspaniałych rozwiązań, opracowanych w specjalnych programach, wiodących ośrodkach, przez najwybitniejszych fachowców, przy zastosowaniu najnowszych zdobyczy nauki. Zaś nauka (och, przepraszam, powinienem był napisać: Nauka! Z wielkiej litery) – a więc Nauka – to sama mądrość w czystej postaci…

        Niestety, bardzo często zapomina się, że znacznie bliższe prawdy byłoby twierdzenie… odwrotne! Bowiem poszukiwania naukowe polegają na ciągłym i stałym wykraczaniu, poza to, co już znane. Jeśli natomiast już coś wiadomo na pewno – wówczas, z grubsza rzecz biorąc, staje się to  techniką. No, oczywiście też i Wiedzą, czyli w zasadzie również nauką, tylko że… szkolną. Przypadkowa zbieżność imion!

        Chociaż owo wykraczanie ma w Nauce nieco inny aspekt, to również i w Hi-Techu pojawia się związany z tym element. Powiedzmy: pewnej dozy niepewności. Jakichś nieznanych ograniczeń, bądź nieprzewidzianych efektów, które mogą nas zaskoczyć. I niekoniecznie będzie to  miła niespodzianka…

        Długoletni użytkownicy jakoś-tam niezawodnych (hm), wysłużonych komputerów, oraz niezbyt zachwyceni nabywcy nowiutkich, a jednak nagminnie „odpoczywających” PC-wisielców — powinni pamiętać o tym, że otrzymują efekt produkcji taśmowej. I choć można by uważać za „zrozumiałe samo przez się”, iż urządzenia robione na miarę mają lepsze parametry, to jednak dopiero dla potrzeb produkcji wielkoseryjnej – staje się możliwe wykonanie bardzo rozległych, obejmujących szeroką gamę możliwości – wszelkich testów na niezawodność. Oraz długotrwałe i mozolne zbieranie różnych doświadczeń, badanie przyczyn pojawiających się najczęściej awarii (przyczyn, dodajmy: czasami bardzo złożonych!), pieczołowite ulepszanie i poprawianie, łatanie, i modernizowanie…

        W języku fachowców nazywa się to  pielęgnacją wyrobu, i polega na wprowadzaniu drobnych ulepszeń, zmian w niewielkim zakresie, które pojedynczo nie mają, w zasadzie, bardzo dużego znaczenia, a już na pewno – nie jakieś przełomowe. Ani nawet nie prowadzą do powstania nowej generacji sprzętu. Jedynie kolejnej pod-wersji…
        Projektanci często śmieją się z siebie, mówiąc, że ich pomysły osiągają pełną doskonałość właśnie wtedy, gdy już zaczynają być wycofywane z półek. I jest w tym sporo prawdy!

        Im bardziej „wyczynowe” zastosowania, im płytsze podstawy, związane z szerokim rozpowszechnieniem komercyjnym – tym mniej doświadczeń, a więcej błędów…

        Kolega Zibi stwierdza, że „ W wyścigu na Księżyc Amerykanie wygrali dzięki wypadkowi w Rosji ” – wspominając najwyraźniej jeden, wypadek. Było ich więcej! No cóż, sowieci mieli zwyczaj (jak dziś Chiny) informować świat już po wystrzeleniu czegokolwiek. Dokładniej: nawet już po wylądowaniu, oczywiście – pomyślnym. Przypomnę, że sieć satelitów „informacyjnych” miała dopiero powstać. Dlatego też nikt dziś nie może przysiąc, np. ilu Bondarenków przed Gagarinem było, czy  nie było. A może… przestali istnieć. Ale dopiero Jurija G. (jak wieść gminna niesie) – można było pokazać w blasku kamer. Najzagorzalsi zwolennicy spiskowej dziejów teorii twierdzą, że i ta prezentacja była możliwa jedynie dzięki koledze, który powinien był lecieć jako następny.
        Jednemu fotka w kabinie, druga pstryk! – na drabinie, i jeszcze jedna zamiana, a później chyba trzy zmiany… Kto leciał, kto był – filmowany?
        Może było tu jakieś zawirowanie, nieoczekiwana zmiana, lub przypadkowa zamiana rozkazów, albo błędna interpretacja któregoś z poleceń, w zamieszaniu mylnie ustalono, kto miał, a kto w końcu poleciał… Przy takim stopniu tajności, przy całkowitej kontroli, i koncesjonowaniu informacji, ukrywaniu raportów, braku kontaktów pomiędzy różnymi ośrodkami, uczestnikami programu – dość możliwe wydały się różne rzeczy, nawet mistyfikacje, takie, czy inne interpretacje, nad-interpretacje, w te, czy też wefte…!

        Ale, jak mówią „podejrzliwi” – najwyraźniej zmiennik nie był już taki fotogeniczny. Szczególnie gdy próbowano go ująć w otwartym włazie kabiny, moment po jej otwarciu. Może wyszedł zbyt pospiesznie, albo był źle ustawiony obiektyw, czas, czy też światło, może zabrakło odpowiedniego filtru, i wyszły tylko jakieś… plamy, nie wiadomo.

        To najpewniej wierutne bzdury, więc – wróćmy do  wyścigu. Przypomnę Zibiemu, że na Księżycu byli pierwsi Amerykanie również i dzięki temu, że np. w tym locie (a i paru innych – też) jednak nie doszło do katastrofy. Czyli stworzyli technologię nie tylko lepszą, ale i szerszą, zaś w sumie – bardziej niezawodną.
        I już jesteśmy w domu: niezawodność w kosmosie – to rzecz najważniejsza. Wszak i na Ziemi, a dokładniej: na drogach – wyżej od super-nowości użytkownicy cenią sobie auta, które się mniej psują. Choć warsztaty są co kilkanaście, góra kilkadziesiąt kilometrów. A telefon komórkowy pod ręką. I jak coś się spieprzy, to zazwyczaj nie jest to zaraz jakaś tragedia. Zaś w kosmosie Auto Assistance nie działa, no i brak wsparcia ze strony Automobilklubu. Nie wspominając już o paru innych rzeczach, których tam również brakuje. Aha – nie dociera też Servisco, ani UPS, dlatego trudno raczej liczyć na szybki dowóz części zamiennych, lub inne uzupełnienia…

        Dlatego niezawodność ważna jest podwójnie.

        Czy technologie wysoko-wyczynowe są niezawodne same z siebie? Czy liczy się też coś przeciwnego: dość szerokie rozpowszechnienie, produkcja seryjna, doświadczenia zbierane w różnych warunkach? Bo pod tym względem – Amerykanie byli już zdecydowanie do przodu.

        A jak dziś? Co z Chińczykami? No tak, szybko nadganiają, również w high-tech. Lecz jeśli chodzi o „upowszechnienie”, to mają do nadrobienia kilka… okrążeń stadionu. Dystans wieloletniej izolacji, długi i pełen zakrętów, jak Wielki Mur!

  2. krzych00    

    hmmmm — a moze wkoncu zbuduja nowe promy … ehh albo wszystko stanie na jakis czas w miejscu …

  3. sehe    

    „Duży krok w tył” — Straszna tragedia, co się teraz stanie z programem promów kosmicznych? Miały być w tym roku ważne misje do ISS… chyba to będzie ostatnia w tym roku załoga na ISS, wsiądą do Sojuza i odlecą. A pod koniec roku tylko chińczycy będą w kosmosie (prawdopodobnie). Może teraz coś sie ruszy z projektem nowego statku kosmicznego USA i nie będą wydawali miliardów dolarów w błoto.

  4. Nu!    

    Tragedia… i co dalej? — Powtórzyła sie jakby historia Challengera… I też tak wiele ofiar…

    Latanie w kosmos jest i będzie jeszcze długo rodzajem bohaterstwa.

    Ja pamiętam jeszcze dobrze 1986 rok…i miałem zawsze odtąd świadomość, że to się może w kazdej chwili zdażyć ponownie. Myślę, że w NASA, że kandydaci na astronautów, astronauci też o tym pamietają, i ich decyzja o locie zawiera w sobie świadomośc wielkiego ryzyka, i możliwość tragicznego końca.

    Dlatego z pewnością ilość lotów załogowych powinna być ograniczona do niezbędnych. Bardzo dobrym krokiem w tym kierunku jest istnienie systemu Progress – bezzałogowego dostarczania zapasów do stacji kosmicznej.

    To jest także argument za istnieniem ISS, ponieważ długotrwała obecność ludzi na orbicie, i odpowiednie wyposażenie ISS także (mam nadzieję) jest docelowo sposobem na wykonywanie badań i innych zadań bez ciągłych startów i lądowań.

    Inną, niewykorzystną, możliwością zmniejszenia ryzyka katastrofy jest wyposażenie wahadłowców w system bezpilotowego sterowania. Buran chyba miał taki system. Jeżeli celem lotu wahadłowca jest jedynie dostarczenie jakiegoś ładunku na orbitę, a nie wymiana załogi, powinno się to odbywać sposobem bezzałogowym.

    Powinno się też chyba dążyć do tego, aby jednorazowo na wahadłowcu przebywała minimalna ilość osób (o ile to jest możliwe).

    Uważam też, że zadania, które realizowała misja Columbii mogły by być realizowane przez (potencjalnie) załogę ISS, do której dostarczono by bezzałogowo moduły i urządzenia badawcze.

    Cały amerykański program kosmiczny powinien być w ten własnie sposób „zoptymalizowany”. Wymaga to oczywiście, aby ISS była w sposób maksymalnie funkcjonalna, żeby mogło na niej pracować na raz wiele osób, żeby mieli odpowiednie warunki pracy, istnienia bezzałogowego transportu ładunków wielkogabarytowych, itd. I oczywiście sama stacja też posiadała rozliczne systemy bezpieczeństwa, powrotniki, itd.

    1. J.Sz.    

      Jednak będziemy latać w Kosmos — Należy minimalizować ryzyko śmierci załóg, jednak ograniczanie do niezbędnego minimum obecności ludzi w Kosmosie nie jest rozwiązaniem. Jasne, że wiele eksperymentów przeprowadzanych przez astronautów można robić automatycznie lub zdalnie. W ten sposób rozumując ISS jest niepotrzebna, a przynajmniej nieefektywna. Jednak nie latamy w Kosmos dla wymiernych, doraźnych korzyści. Te korzyści może i przyjdą kiedyś w postaci surowców wydobywanych z Księżyca lub technologii niemożliwych do osiągnięcia w warunkach grawitacji.

      Głównym celem bezpośredniej obecności człowieka w Kosmosie jest jednak – przynajmniej moim zdaniem – potrzeba poznania, rozwoju, a może nawet chęć przygody. Tak jak Kolumb miał bardzo przyziemne powody, by płynąć na Zachód, to jednak bez tej żądzy odkrycia raczej nie popłynąłby aż tak daleko.

      Dlatego też pasjonowaliśmy się pierwszym lądowaniem ludzi na Księżycu ponad 30 lat temu, a mało kto zauważył radzieckie Łuny lądujące tam automatycznie. Interesujemy się ladowaniem próbników na Marsie, ale dopiero lądowanie tam człowieka będzie wydarzeniem, które zelektryzuje wszystkich.

      Dlatego sądzę, że astronautyka bez astronautów nie ma racji bytu. Poza tym bez akceptacji społecznej nie znajdą się pieniądze nawet na o wiele tańszy program kosmiczny bezzałogowy. Dopiero pobyt ludzi w Kosmosie zwraca uwagę społeczną na tę dziedzinę aktywności, co przekłada sie na decyzje finasowe. Myślę, że tak podejdą do sprawy Amerykanie.

  5. torcik    

    szok i koniec budowy ISS w tym roku ( wielka strata) — Przede wszyskim szkoda ludzi ;(((

  6. szymon    

    Polegli w podboju kosmosu — Jeszcze wielu zginie w przyszłości w podboju kosmosu.
    Dołączą do tych którzy zginęli w podboju kosmosu, nikt tego nie uchroni.
    Może ktoś powie po co się wysyła ludzi w kosmos jeśli można wysyłać sondy automatyczne.
    Ale nie zawsze maszyna danych sytuacjach może zrobić pewnych prac, najlepszym jest człowiek.
    Zawsze przy jakiś odkryciach czy badaniach zdążają się wypadki.
    Nie było postępu naszej cywilizacji, ani podboju kosmosu.

    Ku chwale ziemi niech kosmos ich utuli sen wieczny, Amen. 

    1. torcik    

      Zgadzam sie – polegli ale nie na darmo — szkoda tylko ze zapłacili najwyższą ceną;((
      moze wkoncu wezną sie za nowe wachadłowce

  7. Marcin    

    Zapomnijcie o Marsie. — Program ISS jeszcze da się uratować, ale opóźnienia będą ogromne.

    Gdy to się stało, słuchałem radia w samochodzie. W pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć. Potem przez chwilę poczułem się jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce. Zresztą co tu dużo gadać. Dopiero teraz, zdala od rozmów i medialnego zgiełku zaczynam sobie uświadamiać co tak naprawdę się stało i jakie będą tego konsekwencje.

    Pamiętajcie o tych astronautach. Polecieli tam z pobudek najlepszych jakie tylko można sobie wyobrazić. Pocieszające w tym wszystkim są słowa prezydenta Busha: „sprawa dla której zginęli będzie kontynuowana”.

    Pozdrawiam, Marcin

    1. Krzysztof Lewandowski, Mars Society Polska    

      czy zapomniec o Marsie ? — to jakby powiedziec, jutro wszyscy nasi chlopcy i dziewczeta dostaja zwolnienie z przyczyn od nas niezaleznych

      kiedy 17 lat temu szedlem do szkoly mial startowac prom Challanger, tam leciala pierwsza nauczycielka, w sobote lub poniedzialek, bo start byl chyba w czwartek, miala byc transisja pierwszej lekcji fizyki z kosmosu na Ziemie

      ale jak wrocilem do domu, mowiono o promie w inny sposob, o jego tragedii,

      komisja stwierdzila, ze zawinila uszczelka rakiety SSB

      teraz kiedy Columbia zginela, przypomniala mi sie ta sytuacja,
      przypomnial mi sie takze pewien wniosek komisji po katastrofie w 1986r, zalecenia aby kabina promu mogla sie odstrzelic w sytuacji zagrozenia od reszty statku,

      wtedy mieliby wieksze szanse

      per aspera ad astra

      1. Marcin    

        Trochę mnie poniosło z tym tytułem, — przyznaję, że był zupełnie nietrafiony. Ma pan absolutną rację. Nie można zapominać o Marsie. Nie wolno!

        Jeśli zaś chodzi o wprowadzenie możliwości odstrzelenia kabiny – o ile dobrze pamiętam, to w czasie prac projektowych w latach siedemdziesiątych również rozpatrywano taką możliwość, ale szybko zarzucono ten pomysł. Oddzielenie kabiny, w czasie wchodzenia w górne warstwy atmosfery, przy prędkości ponad 6 km/s… to byłby piekielnie trudny i ryzykowny manewr.

        Wiem jedno – jeśli NASA wyciągnie wniosek taki, że trzeba przekonstruować cały orbiter, to przerwa w lotach wahadłowców będzie znacznie dłuższa od tej, jaka nastąpiła po katastrofie Challengera. I tego najbardziej się obawiam.

        Pozdrawiam, Marcin

  8. szczepan    

    smutna informacja — o tragedji promu dowiedziałem się z radia a potem z telewizji.
    o 19.00 brat powiedział, że prom spłonoł. szybko włączyłem radio.
    mnie zastanawia pytanie : czy astronauci mają możliwość obejrzenia
    swój prom z zewnącz przy pomocy kamer umieszczonych na robotach,
    lub samodzielnemu wyjściu astronauty na zewnącz pojazdu. przeciez
    mają specjalne kombinezony do wyjścia na zewnącz.
    moja druga myśl : w czasie startu kontrolerzy lotu analizują filmy
    ze startu, i mogli wiedzieć, że będą kłopoty w czasie lądowania
    (przechodzenia przez atmosferę) , bo coś naruszyło osłonę termiczną.
    mogli o tym nie powiadamiać astronautów, aby oni mogli bez stresów
    wypełnić misję.
    bo jest zastanawiajace, że niektórzy internauci jakby wiedzieli
    zprzecieków, że coś się będzie działo z promem.
    może coś powiedzą w prasie fachowej lub w internecie.
    każda katastrofa jest smutna.

    1. Azzie    

      Odpowiedzi — Pytania te zadawali takze dziennikarze na konferencji prasowej. Wirtualnie bylismy tam i my. Polecam https://news.astronet.pl/news.cgi?2889

  9. Krzysztof    

    Tragedia — Dawno takiej tragedii nie było, jeśli chodzi o loty kosmiczne. Paradoksalnie może się przyczynić do wzrostu nakładów na budowę statków bezzałogowych, w pełni zrobotyzowanych, o innych napędach i innych rozwiązaniach technicznych.
    Jeżeli ludzkość chce „sięgnąć gwiazd”, to powinna biliony dolarów przeznaczonych na zbrojenia, przeznaczyć na budowę systemów bezpieczeństwa w lotach załogowych, chociażby wewnętrznych, wielowarstwowych kapsuł bezpieczeństwa, z których na odpowiedniej wysokości nad ziemią powłoki zewnętrzne napełniały by się powietrzem (lądowanie Patfaindera na Marsie). Kapsuły zbudowane powinny być na zasadzie nasion roślin. Takie wspaniałe rozwiązania wystarczy poszukać w przyrodzie. Życie ludzi jest najważniejsze i to jednych z najlepszych, wybitnych naukowców, wybranych z tysięcy. Chwała im za to.
    Te olbrzymie kwoty mogłyby także służyć do rozwoju alternatywnych, nowych środków transportu na orbitę.
    Przecież lot wysłużonym przeszło dwudziestoletnim promem kosmicznym to szaleństwo. Maszyna taka już dawno powinna stanąć zasłużenie w muzeum techniki. Porównując: samochód dwudziestoletni – to staroć, komputer dwudziestoletni – to bezwartościowe pudełko np. ZX-81 lub Spectrum do którego się ma tylko sentyment.
    Pomyśleć trzeba o napędach antygrawitacyjnych.

    1. Zibi    

      Szkoda. — Szkoda tylko,że aby zwiększyć budżet NASA, musieli zginąć ludzie. Dlaczego pieniędzy nie było więcej kiedy dochodziło do wypadków statków bezzałogowych?

  10. anteny.biz    

    Szkoda. Bardzo podobały mi się wahadłowce. — Szkoda ludzi i statku. Może Chińczycy zbudują coś lepszego? Aż trudno uwierzyć, że Gagarin poleciał w kosmos 42 lata temu a 34 lata temu ludzi wylądowali na księżycu. Badania kosmosu zastały straszliwie zaniedbane.
    Naprawdę trudno mi zrozumieć dlaczego.
    Mówienie o braku pieniędzy nie przekona mnie. Część ludzi (często wybitne umysły) zajmuje się wymyślaniem zawiłych przepisów a reszta metodami ich omijania. Reszta zajmuje się rozrywką.
    Kosmos poszedł w zapomnienie.

  11. olo    

    wiele szumu — Uwazam ze tak wielki zamieszanie w okolo tej katastrofy jest troche dziwne.Co dziennie gina tysiace ludzi!! a o ich smierci sie nie mowi.To ze byli to astronauci nie powinno odrazu stwarzac takiej atmosfery.

  12. szczepan    

    sprawa oprogramowania — gdzieś przeczytałem że w COLUMBII był nowy program do wejścia w atmosferę i lądowania. czy przypominacie sobie katastrofę ARIAN, gdzie musiano zniszczyć rakietę po starcie, bo zboczyła z trajektorji ?.
    tam zawinił jeden programista, który zapomniał włączyć do głównego programu malutki fragmęt starego programu. ponoć inni programiści też niezauważyli jego błędu. wnisek: programiści są ważną elitą w lotach kosmicznych. ich „głupi” bład (czytaj zapomnienie) może kosztować wiele milionów dolarów, nie mówic o życiu ludzkim.
    na ten temat powinni wypowiedzieć się programiści. jakoś cicho o nich.
    i czuję, żę chcą zwalić całą winę na osłonę termiczną. a wystarczyłby sprawdzić co stało się na zewnątrz promu przy pomocy małych robotów z kamerami. już raz widziałem na własne oczy, co potrafi mały robot na małych kółkach.

  13. NATALIA    

    hej pomurzcie — POMOCY!! mam 11 lat i na J.POLSKI musimy wymienić kilku kosmonautów w jakim roku był w kosmosie i jaka jest jego narodowośc prosze o pomoc
    papa

Komentarze są zablokowane.